Nie tylko Hiszpania odniosła wczoraj wielki triumf. Kolumbijczycy poczuli się jak Niemcy...
2020-11-18 11:23:53; Aktualizacja: 4 lata temuWtorkowy wieczór obfitował w interesujące rozstrzygnięcia nie tylko w Europie, ale też w Ameryce Południowej. Ekwador pokazał swoją siłę w domowym spotkaniu przeciwko Kolumbii, którą rozbił aż 6-1, co niewątpliwie należy uznać za sensację dużego kalibru.
Ekwadorczycy tyle bramek co w ostatnich trzech meczach - trzynaście (4-2 z Urugwajem, 3-2 z Boliwią, 6-1 z Kolumbią) - strzelili w poprzednich 13 spotkaniach. Po czterech kolejkach kwafilikacji do mundialu mają na koncie dziewięć na dwanaście punktów, bo przegrali tylko na inaugurację - 0-1 na wyjeździe z Argentyną.
Największa krytyka spływa oczywiście na selekcjonera Carlosa Queiroza (na zdjęciu), który wystawił bardzo odważny skład i tym samym przegrał całkowicie z Ekwadorem walkę o środek pola. Gospodarze przy tym, dysponujący być może najlepszym pokoleniem w swojej historii, nie zmarnowali takiej okazji na wypunktowanie przeciwnika.
Portugalski selekcjoner zresztą szybko próbował ratować mecz. Przy czterobramkowym prowadzeniu gospodarzy zmienił czterech piłkarzy, a była to... 41. minuta. Na niewiele to się zdało, bo honorową bramkę strzelił James Rodríguez z rzutu karnego jeszcze w pierwszej połowie, ale Ekwadorczycy w drugiej części odpowiedzieli kolejnymi dwoma golami.Popularne
Trzeba jednak oddać, że James popsuł nieco humor gospodarzom, bo gdyby nie ta bramka, doszłoby do największego zwycięstwa w historii ekwadorskiej kadry. W tej sytuacji jednak rekordem pozostaje mecz Ekwador - Peru 6-0 z czerwca 1975 roku. Do największej porażki w historii Kolumbii było zdecydowanie dalej, bo w 1957 roku Brazylia pokonała ją w stosunku 9-0.
Ekwador może więc patrzeć z optymizmem na dalszą część eliminacji. Z pewnością jednym z głównych celów selekcjonera Gustavo Alfaro będzie wzięcie rewanżu na swoich rodakach - Argentyńczykach.