Niezwykła historia Emre Cana. „Last but not least”

2024-06-15 23:48:14; Aktualizacja: 5 dni temu
Niezwykła historia Emre Cana. „Last but not least” Fot. Mikolaj Barbanell / Shutterstock.com
Norbert Niebudek
Norbert Niebudek Źródło: Transfery.info | ZDF

Historia, jaka spotkała Emre Cana, wydaje się dość abstrakcyjna, jednak wydarzyła się naprawdę. Reprezentant Niemiec jeszcze kilka dni temu cieszył się wyczekiwanym relaksem po męczącym sezonie, a już w piątek strzelił gola w meczu Mistrzostw Europy przeciwko Szkocji.

Gdy wydawało się, że pociąg ze stacją docelową o nazwie „EURO 2024” dla Emre Cana po prostu już odjechał, wtedy zawodnik odebrał telefon od Juliana Nagelsmanna. Selekcjoner wytłumaczył, że gracz Borussii Dortmund zostanie awaryjnie powołany do kadry reprezentacji Niemiec ze względu na problemy zdrowotne Aleksandara Pavlovicia, który ze względu na zapalenie migdałków opuścił zgrupowanie na kilka dni przed startem imprezy.

Będąc jednym z ostatnich graczy na liście, 30-latek nie wiązał pewnie zbyt dużych nadziei z występami na imprezie. Tymczasem w piątkowym starciu ze Szkocją wszedł na boisko z ławki rezerwowych w 80. minucie rywalizacji, aby w trzeciej minucie doliczonego czasu gry ustalić wynik spotkania na 5:1. A przecież kilkadziesiąt godzin wcześniej pomocnik przebywał jeszcze na wakacjach.

- To szalona historia. Dwa dni temu byłem na wakacjach. W środę otrzymałem telefon, zdążyłem odbyć tylko jedną sesję treningową, a później wszedłem i strzeliłem gola. Jestem bardzo szczęśliwy i wdzięczny Julianowi oraz jego sztabowi szkoleniowemu - przyznał podczas rozmowy dla zdf.de.

W tym momencie warto przypomnieć historię Łukasza Piszczka, który latem 2008 roku niespodziewanie otrzymał powołanie na ówczesne Mistrzostwa Europy, przebywając na wypoczynku. Tym samym w odstępnie zaledwie kilkudziesięciu godzin przeniósł się z greckich plaż na ławkę rezerwowych Wörthersee Stadion w austriackim Klagenfurcie.

Reprezentacja Niemiec odniosła przekonujące zwycięstwo nad Szkotami. W grupie A podopiecznych selekcjonera Juliana Nagelsmanna czekają jeszcze starcia z Węgrami i Szwajcarią. Niewykluczone, że we wspomnianych konfrontacjach znów ujrzymy Emre Cana biegającego po boisku, który po raz kolejny będzie starał się udowodnić swoją wartość dla drużyny podczas tegorocznego turnieju. Dzięki umiejętnością oraz doświadczeniu może być asem w talii kart, jakimi dysponuje selekcjoner kadry. 

„Last but not least”. Tak w skrócie można by zdefiniować historię Emre Cana, bo mimo że dołączył do reprezentacji z listy rezerwowej, wcale nie musi być ostatnim wyborem i zawodnikiem, na którego Julian Nagelsmann patrzy niechętnym wzrokiem.