Olympique Marsylia odmówił wznowienia meczu z OGC Nice i został ukarany walkowerem

2021-08-23 08:22:28; Aktualizacja: 3 lata temu
Olympique Marsylia odmówił wznowienia meczu z OGC Nice i został ukarany walkowerem Fot. Constant Wicherek (Twitter)
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: Transfery.info | RMC Sport

Olympique Marsylia odmówił wznowienia rywalizacji z OGC Nice (0:1) po incydencie związanym z wtargnięciem ultrasów gospodarzy na boisko.

Na zakończenie trzeciej serii gier o mistrzostwo Francji mieliśmy być świadkami wielkiego piłkarskiego święta stworzonego przez derbowe starcie OGC Nice z Olympique'em Marsylia.

Ten pojedynek toczył się od samego początku przy stanie podwyższonego ryzyka przez prowokujące zachowania sympatyków gospodarzy, którzy notoryczne obrażali słownie i rzucali różne przedmioty w kierunku piłkarzy drużyny prowadzonej przez Jorge Sampaolego.

W drugiej połowie takiego obrotu spraw nie wytrzymał Dimitri Payet. Ofensywny zawodnik został trafiony butelką w plecy przy próbie wznowienia gry z rzutu rożnego i ze wściekłością odrzucił ją na trybuny. Ten ruch wykonany przez 34-latka sprowokował pokaźną grupę ultrasów „Le Gym” do wtargnięcia na boisko i co za tym idzie przerwania spotkania na przeszło godzinę.

Po unormowaniu się sytuacji na trybunach władze Ligue 1 podjęły, po konsultacji ze służbami porządkowymi, decyzję o wznowieniu spotkania od 75. minuty. Ten werdykt nie przypadł jednak do gustu graczom Olympique'u Marsylia, którzy po zaistniałym incydencie zakończonym drobnymi obrażeniami odniesionymi nie tylko przez wspomnianego Payeta, ale i Mattéo Guendouziego czy Luana Peresa odmówili ponownego pojawienia się na boisku.

Prowadzone pertraktacje pomiędzy zainteresowanymi stronami nie przyniosły zmiany decyzji w strukturach OM i w efekcie na boisko wybiegli tylko sędziowie oraz zawodnicy OGC Nice. Arbiter nakazał następnie umieścić futbolówkę w narożniku boiska i po kilku chwilach odgwizdał przedwczesny koniec meczu, co oznaczało wygranie go walkowerem przez „Le Gym”.

Ekipa ze Stade Vélodrome nie zamierza jednak tak zostawić tej sprawy i będzie dochodzić swoich racji przed odpowiednimi organami.

- Już drugi raz doświadczyliśmy czegoś podobnego. W Montpellier postanowiliśmy wrócić do gry, ale to, co się wydarzyło tutaj, było całkowicie nie do przyjęcia. Musimy stworzyć precedens dla francuskiego futbolu. Sędzia był z nami w tej sytuacji. Powiedział mi i Jorge Sampaolemu, że bezpieczeństwo nie będzie gwarantowane. Jego pierwotną decyzją było przerwanie meczu. LFP postanowiło mimo to wznowić spotkanie. Ta było dla nas niezrozumiałe, dlatego zdecydowaliśmy się nie wychodzić ponownie na murawę i postanowiliśmy natychmiast wrócić do Marsylii - przyznał prezydent Pablo Longoria.

O swój komentarz na temat zaistniałej sytuacji pokusił się także przedstawiciel gospodarzy, który stwierdził, ze OM podjęło pochopną decyzję o rezygnacji z kontynuowania spotkania, które zostało przerwane między innymi w wyniku reakcji piłkarzy. Ponadto sam oskarżył pracowników zespołu gości o zaatakowanie Justina Kluiverta czy Jeana-Claira Todibo.

- To rozczarowanie, że tak się wszystko skończyło. Sprawa jest jednak dla mnie całkowicie jasna. Mieliśmy rzucane na boisko butelki z wodą, ale to reakcja graczy z Marsylii podpaliła proch poprzez ich odrzucenie na trybuny. Do tego osoby z zespołu gości nie musiały wkraczać na boisko i uderzać naszych graczy. Nie do końca rozumiem decyzję naszych kolegów o niepodjęciu dalszej gry - powiedział prezydent Jean-Pierre Rivère.

- Sędzia wahał się, czy wznowić mecz, ale służby bezpieczeństwa zapewnił go, że nie będzie już żadnych problemów. Wszyscy zdecydowali się na wznowienie meczu. Poszedłem na trybuny i gwarantowałem to kolegom z Marsylii. Mówiliśmy im, że wszystko będzie już dobrze, ale Marsylczycy nie chcieli grać - dodał przedstawiciel OGC Nice.

Więcej na ten temat: Francja Olympique Marsylia OGC Nice Ligue 1