Opóźnienia w wypłatach. Dlaczego PZPN musi zmienić przepisy?
2024-12-28 17:36:48; Aktualizacja: 15 godzin temuKomisja ds. Licencji Klubowych PZPN zawiesiła licencje Lechii Gdańsk i Kotwicy Kołobrzeg oraz nałożyła na kluby zakaz transferowy. Biorąc pod uwagę skalę oraz wielomiesięczny okres problemów finansowych, jakie trapią beniaminków Ekstraklasy i pierwszej ligi, zasadne jest pytanie - dlaczego zareagowano dopiero teraz?
- Lechia Gdańsk jest dopuszczona do rozgrywek, a nie płaci pieniędzy piłkarzom. Innym klubom też to się zdarza. Ja nie chcę oczywiście obrażać żadnych kibiców, ale to zaburza rywalizację - mówił w sierpniu zawodnik Widzewa Łódź, Bartosz Pawłowski, w programie programu „Weszłopolscy”.
Trudno się z nim nie zgodzić, bo skoro ktoś zalega z płatnościami dla zawodników, jednocześnie nie mając większego z wyłożeniem worka pieniędzy na wzmocnienie składu, a przy tym nie spotyka go kara, to czemu my mamy przestrzegać ustalonych przepisów?
Radca prawny Mateusz Stankiewicz w swoich tekstach na Transfery.info porusza tematy związane z prawem piłkarskim. Ostatnio odniósł się do sprawy pierwszoligowej Kotwicy Kołobrzeg, wyjaśniając kwestię dotyczącą rozwiązania kontraktu z winy klubu za zaległości w płatnościach, do czego aktualnie dążą poszczególni gracze beniaminka. Temat nie jest wcale taki prosty, dlatego po szczegóły odsyłamy Was do tamtego artykułu (TUTAJ), jednak na potrzeby zrealizowania tego materiału zasięgnęliśmy dwóch cytatów.Popularne
Czytamy, że...
„W zakresie samych zaległości FIFA ustaliła, że w razie zaległości dwóch miesięcznych pensji zawodnik może wysłać wezwanie do zapłaty, wyznaczając dodatkowy 15-dniowy termin na spłatę należności. Jeżeli klubowi się nie uda tego uczynić, to zawodnik może jednostronnie rozwiązać kontrakt i staje się wolny”,
natomiast...
„Przepisy FIFA w tym zakresie wskazują na powyższe generalne zasady, pozostawiając jednak federacjom krajowym możliwość dokładnego, ale i odmiennego uregulowania problemu rozwiązania kontraktu w przypadku zaległości płatniczych. Związki narodowe mogą we własny sposób podejść do tego tematu, byleby odbyło się to z poszanowaniem generalnej zasady stabilności kontraktowej oraz woli utrzymania kontraktu w mocy.”
Z tego względu organy Polskiego Związku Piłki Nożnej muszą zainterweniować. Przepisy powinny zostać zmienione w taki sposób, aby uniknąć wątpliwości i kontrowersji. Tak, żeby każdy zespół był równo traktowany, a drużyny, które łamią zasady, były za to karane ze skutkiem natychmiastowym.
Ekstraklasa na wielu obszarach dąży do tego, aby powoli zbliżać się do najlepszych lig europejskich, dlatego spójrzmy, jak sprawa związana z brakiem terminowości w wypłatach wynagrodzeń dla zawodników wygląda na przykładzie Anglii czy Hiszpanii.
Weźmy na tapet Reading FC. Ekipa z trzeciego szczebla angielskich rozgrywek na przestrzeni ostatnich sezonów miała spore problemy z przelewami na czas. Właściciel klubu, chiński biznesmen i przedsiębiorca Dai Yongge, czasami próbował ratować się wymówkami, tłumacząc na przykład, że kilkudniowe (nie kilkutygodniowe) opóźnienie w wypłacie pełnych pensji dla zawodników miało związek z wydłużonym okresem oczekiwania na przelewy z Azji do Europy. Czasami liczył na to, że federacja zlituje się nad nim, objaśniając, że po pandemii koronawirusa dotknęły go problemy finansowe. Nic z tego.
Począwszy od sezonu 2021/2022, władze English Football League wlepiły drużynie łączną karę w wysokości 18 ujemnych punktów do tabeli Championship bądź League One, ale to nie koniec. Federacja zaznaczała, że każde następne, choćby najmniejsze opóźnienie, będzie skutkowało kolejnym odjęciem punktów. Ponadto sam Dai Yongge był karany grzywnami sięgającymi nawet 100 tysięcy funtów, z podkreśleniem, że każde następne, choćby najmniejsze opóźnienie, będzie skutkowało kolejnym „mandatem” rzędu tej samy kwoty.
Mało tego. Właściciela Reading FC zobowiązywano również do wpłaty kwoty równej 125% miesięcznego rachunku płac klubu na pokrycie ewentualnych przyszłych zaległości. Gdy chiński biznesmen nie przelał pieniędzy na wskazane konto w ciągu czterech tygodni, jego konto obciążano karą finansową, a jeśli nic sobie z tego nie robił, zespołowi odejmowano punkty.
Podobnie było w przypadku Wigan Athletic czy Morecambe.
Z problemami dotyczącymi braku terminowości w przelewach wynagrodzeń zaczęto radzić sobie również hiszpańskiej LaLidze. Porządki zaprowadził powołany w 2013 roku na stanowisko prezesa rozgrywek Javier Tebas. Za cel postawił on sobie zmniejszenie długów w tamtejszych klubach. W związku z tym dążenie do poprawy sytuacji finansowej drużyn skłoniło Tebasa do zaostrzenia zasad regulujących wypłaty pensji na czas. Przyniosło to zamierzone efekty.
Ustanowione przepisy sprawiły, że w sezonie 2015/2016 do gabinetów ligi wpłynęła raptem jedna skarga od zawodnika, który nalegał na interwencję organów LaLigi w związku z brakiem otrzymania należnego wynagrodzenia na czas, natomiast podczas następnej kampanii nie odnotowano już żadnej takiej skargi. Dla porównania w sezonie 2014/15 zawodnicy złożyli 48 skarg na łączną kwotę ponad 3,3 miliona euro przeciwko swoim klubom, z kolei w sezonie 2015/16 pojedyncza skarga wyniosła nieco ponad siedem tysięcy euro.