Paris Saint-Germain. Sztuka tworzenia potęgi

2012-07-17 00:46:51; Aktualizacja: 12 lat temu
Paris Saint-Germain. Sztuka tworzenia potęgi Fot. Transfery.info
Bartłomiej Rakuzy
Bartłomiej Rakuzy Źródło: transfery.info

Paris Saint-Germain to klub skazany na sukces. Manchester City i Chelsea Londyn już to potwierdziły - miliony petrodolarów tworzą potęgi nie tylko jeśli chodzi o finanse. Pieniądze rodzą talenty, gwiazdy i przede wszystkim trofea.

Do Paris Saint-Germain sentyment mam szczególny. Widząc logo paryskiego klubu ciągle mam przed oczami kolegów biegających w koszulkach Patrice'a Loko, Rai'a, Alaina Roche, a niekiedy nawet początkujących bramkarzy w bluzach Bernarda Lamy. Kto grał w Sensible World Of Soccer 96/97 ten zapewne wie, że tamtym składem dało się nawet przeciwstawić chyba najlepszemu w tej grze Milanowi z niezapomnianym George Weahem na czele. Ten zresztą w 1995 roku przeniósł się do Mediolanu właśnie z Paris Saint-Germain. Wspominając o wielkich nazwiskach lat 90-tych i kolejnej dekady nie można zapomnieć o takich asach jak Ronaldinho, Pauleta, Simeone, Anelka, Rothen, Guily, a nawet grający teraz w Legii Warszawa Daniel Ljuboja. 

 
Teraźniejsza drużyna to PSG tamtych czasów postawiona na głowie. Od 2011 roku w 70% właścicielem klubu jest znany już bardzo dobrze w środowisku futbolowym fundusz Qatar Sports Investments, a prezesem mający więcej wspólnego z tenisem niż piłką nożną Nasser Al-Khelaifi. Facet o takim nazwisku i narodowości nie może kojarzyć się z niczym innym jak z pieniędzmi. Obrzydliwie wielkimi pieniędzmi. I tak jest w rzeczywistości. Klub ze stolicy Francji, który jeszcze w końcówce sezonu 2007/2008 cudem uniknął spadku do Ligue 2 w tej chwili nie bez szans marzy o ściągnięciu, jak to powiedział Mino Raiola, "Mona Lisy" współczesnego futbolu, Zlatana Ibrahimovica. 
 
Przykład Manchesteru City przemawia do nas z grubej, stalowej, naftowej rury - petrodolarami można ugrać mistrza nawet w najlepszej lidze świata. Jeszcze bardziej dosadny przykład serwuje nam Roman Abramowicz i jego miliard funtów wrzuconych w Chelsea Londyn, które w efekcie dały zwycięstwo w Lidze Mistrzów, a ta historia chyba już całkowicie zamyka ten temat. Na szczęście trawa wciąż jest zielona, a piłkarze wciąż kopią tę samą skórzaną piłkę do tych samych, już nieważne z czego są zrobione, bramek. 
 
A więc do rzeczy.
 
Sirgiu - Jallet, Sakho, Camara, Tiene - Bodmer, Motta - Menez, Pastore, Nene - Gameriro.
 
Tak mniej więcej wyglądał optymalny skład PSG w poprzednim sezonie podreperowany ponad 100 milionami euro i taką ekipą zawodnicy Carlo Aneclottiego wywalczyli wicemistrzostwo Francji, a co najważniejsze, udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Dopieśćmy nieco ich skład, tak aby nie było wstydu trafiając w grupie przykładowo na FC Barcelonę, i żeby było trudniej, całkiem przypadkowo rozgrywając pierwszy mecz na Camp Nou.
 
 
Czy to nie wygląda uroczo? Zlatana umieściłem w jedenastce czysto teoretycznie, gdyż jego transfer nie jest jeszcze oficjalnie potwierdzony. Nie chciałem też mieszać Ancelottiemu w ustawieniu, gdyż odkąd przejął drużynę ani razu nie zdecydował się na inną taktykę niż 4-2-3-1. I to może być główna broń Włocha gdyż, w powyższej jedenastce w pierwszym składzie brakuje tak kluczowych w poprzednim sezonie Meneza czy Gameiro. A tak na marginesie, to w kadrze PSG są przecież jeszcze Alex, Lugano, Matudi czy Maxwell.
 
Jeśli Ancelotti będzie miał do dyspozycji całą kadrę to na mecze Champions League może zafundować przeciwnikowi taktyczną bombę, a pierwsza jedenastka, a w szczególności taktyka zespołu, będą do ostatniej chwili wielką niespodzianką. Tym bardziej, że okno transferowe kończy się dopiero 31 sierpnia, a właściciele klubu w swoich zbiorach chcieliby mieć nie tylko Mona Lisę, a może nawet coś bardziej abstrakcyjnego. Salvador Dali? Neymar? Wszystko możliwe.