Kontuzje na boisku są niestety na porządku dziennym - piłka nożna jest przecież sportem kontaktowym. Ile razy profesjonalni zawodnicy z różnych przyczyn byli zmuszeni do zakończenia swojej piłkarskiej przygody z powodu większych lub mniejszych urazów? Niektóre z przypadków są jednak tragiczne w skutkach, a sama myśl o takiej sytuacji na stadionie mrozi krew w żyłach.
Był 8 kwietnia 1996 roku. Manchester United mierzył się w
Premier League z Coventry City. W barwach „Błękitnych” zagrał wówczas 29-letni David
Busst. Anglik wytrzymał na boisku zaledwie dwie minuty - w starciu z Denisem
Irwinem i Brianem McClairem doznał straszliwej kontuzji. Jego piszczel i kość
strzałkowa w prawej nodze zostały zmasakrowane - do dziś tę kontuzję uznaje się
za najgorszą w historii piłki nożnej.
Z tego powodu mecz był opóźniony o kilka dobrych minut, a by pozbyć się krwi Bussta z boiska użyto pokładów wody i piasku. Strzegący wówczas bramki „Czerwonych Diabłów” Peter Schmeichel na widok kontuzji swojego przeciwnika miał nawet zwymiotować.
Sprawa tego dramatycznego zajścia sprzed 19 lat wróciła do mediów po tym, jak dziennikarz Andy Goldstein opublikował na Twitterze zdjęcia nogi poszkodowanego wówczas zawodnika. Grający na pozycji obrońcy Busst przeszedł 26 operacji. Mało tego, w szpitalu doznał infekcji, która pogorszyła stan jego nogi, a lekarze musieli usunąć mięsień łydki. Anglik przegrał wówczas walkę o swoją pełną sprawność i za poradą lekarzy zdecydował się zakończyć profesjonalną karierę pół roku po nieszczęśliwym w skutkach pojedynku przeciwko United.
- Wiedziałem, że stało się coś poważnego: czułem, że coś nie znajduje się na odpowiednim miejscu. Wyczytałem to z reakcji ludzi, którzy byli wówczas wokół mnie. Nigdy nie zapomnę postawy Diona Dublina, który będąc pochylonym nade mną trzymał swoje ręce na głowie z tym przerażeniem w oczach. Zobaczyli mój piszczel, który zamiast być w prostej pozycji, ułożył się w kształt literki „L”. Doznałem wstrząsu, nie popatrzyłem nawet w tamtą stronę. Ból jest wówczas niebywały. Człowiek zamiera. Nie rusza się, bo każdy manewr może tylko pogorszyć sytuację - wspomina tamten dzień Busst.
Jego losem przejęły się wówczas rzesze ludzi, kibiców i zawodowych piłkarzy. W szpitalu doczekał się odwiedzin Ryana Giggsa, Steve’a Bruce’a oraz młodego chłopaka, który przedstawił się wówczas jako kibic ekipy z Old Trafford.
– Po 4-5 tygodniach mogłem wyjść na zewnątrz z rodziną. Dostałem telefon, że chce się ze mną zobaczyć fan Manchesteru United. Ten chłopiec w baseballowej czapce przyszedł i przywitał się ze mną: Cześć, nazywam się David Beckham - powiedział Busst.
Z zawodową karierą pożegnał się oficjalnie w 1997 roku - zagrał w specjalnie zorganizowanym spotkaniu przeciwko Manchesterowi United. Tamten mecz był również ostatnim występem Erika Cantony w barwach „Czerwonych Diabłow”. Obecnie 48-latek jest dyrektorem sportowym Coventry. Z czasem pogodził się z tymi wydarzeniami, ale co najważniejsze - nie poddał się. Cały czas prowadzi aktywny tryb życia - biega, ćwiczy, a od czasu do czasu występuje na boisku w meczach „piątek”.