Działania prokuratury oraz policji doprowadziły wczoraj do zatrzymania kilkunastu członków grup kibicowskich Juventusu, którzy mają duże powiązania ze światkiem przestępczym. Mężczyznom postanowiono między innymi zarzuty szantażowania, prania pieniędzy, wymuszania i stosowania przemocy. „Stara Dama” od kilku lat stara się wypędzić bandytów z trybun Allianz Stadium, dlatego proces ultrasów z pewnością będzie na rękę Andrei Agnellemu, którzy wyznaje, że „kibice” stosowali swoje przestępcze praktyki również wobec swojego teoretycznie ulubionego klubu.
- Juventus był zmuszany do rozmów z ultrasami ze względu na negatywne konsekwencje ich potencjalnych działań - tłumaczył Agnelli w rozmowie z prokuraturą, cytowany przez „Calcio Mercato”.
- Grozili, że będą wykonywać rasistowskie przyśpiewki i inne niedozwolone okrzyki, co skutkowałoby karami finansowymi czy zamknięciem trybuny.
„Kibice” szantażowali klub, ponieważ oczekiwali od niego darmowych wejściówek na mecze. Konflikt między „Bianconerimi” a jedną z największych organizacji kibicowskich we Włoszech, Drughimi, narastał w ostatnich latach. Pseudokibice liczyli, że będą mogli dbać o swoje nielegalne interesy również na trybunach, co utrudniał im klub. Spór doprowadził między innymi do różnego rodzaju bojkotów czy też rezygnacji z prowadzenia zorganizowanego dopingu w trakcie meczów.
Teraz cała sprawa może przynieść konsekwencje w postaci konieczności przełożenia sobotnie meczu Juventusu z Hellasem Verona. „ANSA” informuje, że w obliczu ostatnich wydarzeń może dojść do incydentów pomiędzy grupami pseudokibiców obu ekip, które nie darzą się szacunkiem i wyznają inne poglądy polityczne. Decyzja w tej sprawie jednak jeszcze nie zapadła.