Przed rewanżem o Superpuchar Hiszpanii, czyli Barcelona zwycięska, a w Madrycie już -5

Przed rewanżem o Superpuchar Hiszpanii, czyli Barcelona zwycięska, a w Madrycie już -5 fot. Transfery.info
Redakcja
Redakcja
Źródło: Transfery.info

Jeśli ktokolwiek myślał, że spotkania obu gigantów w tej kolejce będą należały do tych z serii "do jednej bramki", to już po meczu Barcelony na Estadio El Sadar z Osasuną musiał poczuć się lekko zdezorientowany i zbity z tropu.

Przez niemal 75 minut "Katalończycy" kopali się po czołach próbując jakimś cudem umieścić piłkę w siatce świetnie dysponowanego tego dnia Andrésa Fernándeza, aż w końcu w sukurs przyszedł im...sędzia liniowy, jeden z dwóch, którzy tego dnia zapomnieli o obowiązkowej wizycie u prywatnego okulisty. Enrique Andres Samper i José Miranda, bo o nich mowa, swoją postawą i decyzjami, które wywoływały coraz to większe kontrowersje niewątpliwie, albo powinni zmienić profesję na sport mniej szkodliwy dla oczu np. wyścigi afrykańskich dżdżownic, albo po prostu na jakiś czas "zawiesić chorągiewki na kołku". Niedopuszczalne bowiem jest uznanie przez jednego z sędziów liniowych (dokładnie nie wiem którego) dwóch "spalonych" na niekorzyść "Dumy Katalonii niesłusznie odgwizdanych przez sędziego głównego tego spotkania, Muñiza Fernándeza. 

Jak już mowa o kontrowersjach, to warto (tak w maleńkim skrócie) wrócić do 11 lutego bieżącego roku, czyli do spotkania tych samych drużyn w ramach 23 kolejki Primiera Division sezonu 2011/2012. Stadion ten sam, trybuny ponownie zapełnione do ostatniego miejsca, tylko sędziowie inni. Inni, jednak de facto tacy sami tj. ślepi. Kibice ligi hiszpańskiej przyzwyczaili się już bowiem, iż mecz bez co najmniej kilku kontrowersji to mecz stracony, więc i tym razem nie obyło się bez takowych. Sytuacja niemalże identyczna do tej, której świadkami bylimśy w niedzielny wieczór. Prostopadła piłka za plecy obrońców Osasuny, tam czekający na piłkę Alexis Sanchez znajduję się na pozycji spalonej. Co było dalej? Gol dla Barcelony. Ogromne (i w sumie słuszne) pretensje całego zespołu z kapitanem "Los Rojillos" na czele kończą się czerwonym kartonikiem dla wychowanka Osasuny. A jak było pół roku temu? Patxi Puñal podaje za plecy defensorów "Blaugrany", za którymi na pozycji spalonej znajduje się Raul Garcia. I co? Gol dla Osasuny. Można by powiedzieć, że zapomniał wół jak cielęciem był. 

Piłkarzem, który po raz kolejny okazał się kluczowym, niezbędnym i nadludzkim w słabszych momentach gry Barcelony okazał się nie kto inny jak Leo Messi, który strzelając dwa gole w odstępie 5 minut przywrócił swój zespół z powrotem na właściwe tory. Koszmar sprzed 6 miesięcy i sensacyjna wówczas porażka 2:3 zaglądały piłkarzom w oczy od 17 minuty i bramki Joseby Llorente. Iniesta, Cesc, wcześniej wspomniany Alexis czy Tello nie byli w stanie przebić się przez doskonale skonstruowaną obronę piłkarzy z Nawarry, a jak już im sie to udało to, piłkarz nawet tak genialny jak Andres Iniesta nie potrafił z 11 metrów, praktycznie na pusta bramkę umieścić piłki w siatce. 

To co dobre dla Barcelony nie nadeszło w cale w momencie strzelonej bramki przez „Messiasha”, ale...w 70 minucie, kiedy na placu gry pojawił sie Xavi. Po wejściu na boisko dyrygenta "Blaugrany" było wówczas widać świeżość, opanowanie, wyrafinowanie i stoicki spokój, których  "Katalończycy" tak potrzebowali. Emocje, uciekające minuty, wewnętrzna złość i determinacja gospodarzy dawała o sobie znać w coraz to groźniejszych akcjach na bramkę Victora Valdesa. W jednej z nich po fatalnym błędzie Sergio Busquetsa i przejęciu piłki przez Punala, sam na sam po podaniu tego pierwszego z Valdesem stanął Juan Nino, który tylko w wiadomy przez siebie sposób uderzył piłką w słupek. Gol, który mógł przesądzić o losach meczu zemścił się kilka minut później. W pewnym momencie sam Tito Vilanova, czyli człowiek który swoim wyrazem twarzy przypomina oazę spokoju dał się ponieść emocjom zostając w konsekwencji wyrzuconym z ławki trenerskiej. A dlaczego? Jak w protokole napisał César Muñiz Fernández: "protestowanie ze złością, pomimo że wcześniej był ostrzegany przez asystenta sędziego". 

Osasuna 1:2 FC Barcelona

Bramki: 17' Llorente - 76', 80' Messi.
 
Osasuna: Andrés Fernández, Marc Bertrán, Flaño, Arribas, Damiá, Cejudo (79' Lolo), Puñal, Raoul, Lamah, Sisi (78' Timor), Llorente (68' Niño).
 
FC Barcelona: Valdés, Alves, Piqué, Puyol, Alba, Sergio, Iniesta (70' Xavi), Cesc (62' Pedro), Tello (75' Villa), Alexis, Messi.
 
Po dość ciekawym meczu "Blaugrana" ostatecznie zwyciężyła Osasunę 2:1. Tuż po zakończonym przez Barcelonę spotkaniu, na Coliseum Alfonso Pérez wybiegły jedenastki Getafe i Realu Madryt. Wszystko przed meczem przemawiało za "Królewskimi" w  końcu w ostatnich 7 meczach Real notorycznie "lał" miejscowych pakując im ponad 20 bramek. Pierwsza połowa, w żadnym momencie jej przebiegu nie zapowiadała katastrofy, którą fani "Blancos" przeżyli w drugich 45 minutach 
 
- To był tragiczny mecz, zupełnie niedopuszczalny. Porażka nie jest dla mnie frustrująca. Nie po tym co zobaczyłem, bo wynik nie mógł być dla mnie zaskoczeniem. Zdecydowanie zasłużyliśmy na przegraną - jeśli sam Jose Mourinho wypowiada takie słowa po meczu, nie wspominając nic o pracy sędziego to faktycznie tak musiało być.
 
I faktycznie, było. Mesut Ozil, który w pierwszej odsłownie nie wiedząc czemu postanowił z 5 metrów uderzyć piłką w poprzeczkę, Angel Di Maria, wprowadzony w drugiej połowie Karim Benzema, czy wreszcie Cristiano Ronaldo swoją postawą przyprawiali o wymioty kibiców gości nie mówiąc już o bólach brzucha i biegunkach. Ronaldo, którego w drugiej połowie pamiętam tylko z poprawiania sobie getrów i fryzury był przez chwile tłem nawet dla młodego, wprowadzonego już przy stanie 2:1 dla Getafe Moraty, który mimo iż w żaden sposób nie pomógł odwrócić losów meczu, bardziej zapadł mi w pamięć aniżeli były zawodnik "Czerwonych Diabłów". Dla wyżej wspomnianego Ozila mogą w dniu dzisiejszym zacząć się czarne dni w Madrycie, gdyż kilka godzin temu oficjalnie ogłoszony został transfer Luki Modricia, który w obliczu katastrofalnej formy Niemca może wskoczyć to podstawowej "11" już w najbliższym ligowym meczu przeciwko Granadzie. 

Madryt, który niepowodzenie w zeszłotygodniowej kolejce z Valencią chciał sobie odbić na lokalnym rywalu, stoi teraz przez rewanżem z Barceloną na Santiago Bernabeu. Biorąc pod uwagę to, iż oba zespoły grały w tej kolejce poniżej oczekiwań pytaniem nurtującym większość sympatyków obu drużyn jest to jak zagrają obydwie drużyny, które wydaje się chciałby wygrać swoje ligowe spotkania jak najmniejszym nakładem sił. Barcelonie się udało, Realowi nie. Jeśli "Madrytczycy" nie chcą zostać upokorzeni widokiem sowich rywali podnoszących Superpuchar we własnej świątyni, to muszą zagrać o 200 procent lepiej, gdyż 100 nie wystarczyło by pokonać  Barcelonę na Camp Nou.
 
Getafe 2:1 Real Madryt
 
Bramki: 53' Valera, 75' Barrada - 28' Higuain.
 
Getafe: Moya, Valera, Abraham (50' Lopo), Alexis, Miguel Torres, Michel, Xavi Torres, Barrada (85' Lacen), Lafita, Castro, Miku (75' Colunga).
 
Real Madryt: Casillas, Arbeloa, Ramos, Albiol, Marcelo (74' Callejon), Xabi, Lass (59' Benzema), Di Maria (80' Morata), Ozil, Cristiano, Higuain

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Śląsk Wrocław może go wykupić za 200 tysięcy euro Śląsk Wrocław może go wykupić za 200 tysięcy euro OFICJALNIE: Olivier Giroud powiedział „merci”. Francuz odchodzi z Milanu OFICJALNIE: Olivier Giroud powiedział „merci”. Francuz odchodzi z Milanu FC Barcelona zdecydowała w sprawie piłkarza. Nawet nie chce go rejestrować FC Barcelona zdecydowała w sprawie piłkarza. Nawet nie chce go rejestrować Tomáš Pekhart ma kilka propozycji Tomáš Pekhart ma kilka propozycji Wieczysta Kraków ma chrapkę na mistrza Polski z Rakowem Częstochowa Wieczysta Kraków ma chrapkę na mistrza Polski z Rakowem Częstochowa Śląsk Wrocław chce bramkarza. Grał już w Ekstraklasie Śląsk Wrocław chce bramkarza. Grał już w Ekstraklasie To może być nowy klub Marcina Cebuli w Ekstraklasie To może być nowy klub Marcina Cebuli w Ekstraklasie

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy