Przybyłko miał koronawirusa. Był tajemniczym pierwszym przypadkiem w MLS
2020-05-13 21:22:00; Aktualizacja: 4 lata temuKacper Przybyłko zdradził w wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej, że to on był pierwszym piłkarzem występującym w Major League Soccer, który został zakażony koronawirusem.
Przedstawiciele Philadelphia Union poinformowali 1 kwietnia za pośrednictwem oficjalnej strony internetowej, że wystąpił w ich szeregach przypadek koronawirusa u zawodnika pierwszego zespołu.
Klub nie zdradził nazwiska zakażonego piłkarza, ale teraz dowiadujemy się, że był nim niestety Kacper Przybyłko. 27-letni zawodnik opowiedział o tym Polskiej Agencji Prasowej.
- 5 marca obchodziłem 27. urodziny, ale dwa dni wcześniej strasznie źle się poczułem. Miałem gorączkę, dreszcze i bolała mnie głowa. Na początku myślałem, że to normalne osłabienie, bo raz w roku coś takiego mnie rozkłada na dzień, góra dwa. Ale zastanawiające było to, że dosłownie ścięło mnie z nóg i po tym, jak termometr pokazał prawie 39 stopni gorączki, moja narzeczona Kinga postanowiła zabrać mnie na test. Pojechaliśmy tam samochodem, pobrali nam próbki i wróciliśmy do domu. Telefon od lekarza o pozytywnym wyniku dostałem dopiero tydzień później, jak w zasadzie... było po wszystkim - powiedział polski napastnik.Popularne
- Po czterech dniach nagle poczułem się lepiej. Zaczęło mnie korcić, żeby się poruszać, ale na początku nie miałem siły nawet na krótki spacer. Przez dwa tygodnie nie robiłem dosłownie nic. Potem zacząłem ćwiczyć w domu, ale wciąż szybko się męczyłem. Czułem, że coś siedzi mi w płucach. Stopniowo było lepiej, ale dopiero po miesiącu czułem się tak, jak przed chorobą - dodał Przybyłko.
27-latek zapewnił także, że przez cały okres choroby mógł liczyć na wsparcie ze strony swojego zespołu.
- W klubie trzymali za mnie kciuki i uspokajali mnie, że na pewno szybko wyzdrowieję. Wspólnie ustaliliśmy, żeby przy oficjalnym komunikacie do prasy nie podawać moich personaliów. Nie wydawało mi się to dobrym pomysłem, bo wciąż jeszcze dochodziłem do siebie i nie chciałem nikogo martwić. Zastanawialiśmy się także, gdzie mogło dojść do zakażenia, bo skoro okres inkubacji trwa dwa tygodnie, to w tym okresie byłem z drużyną na meczu w Los Angeles. Ale na szczęście nikt inny z zespołu się nie zaraził, więc musiałem złapać wirusa gdzie indziej. Przez cały okres kwarantanny klub był ze mną w kontakcie i wspierał mnie. Zabawna historia miała też miejsce kiedy po konsultacji z klubem zdecydowałem podzielić się informacjami o chorobie z kolegami z drużyny. Napisałem do nich SMS-a, ale że było to 1 kwietnia, to wszyscy myśleli, że ich... nabieram. Kilku chłopaków wysłało mi nawet informacje zwrotne w stylu: „Kacper, nie wygłupiaj się, z tego się nie żartuje” Dopiero jak ich zapewniłem, że to nie żart pisali, że cieszą się, iż mam to już poza sobą - przyznał napastnik.
Cały wywiad z Kacprem Przybyłką został opublikowany na stronie Sport.TVP.pl.