Reprezentacja Polski: Wilczek czeka na powołanie. „Nie mogę zrobić wiele więcej, żeby zwrócić na siebie uwagę”
2019-10-31 10:16:25; Aktualizacja: 5 lat temuKamil Wilczek prezentuje znakomitą formę w barwach Bröndby IF i jest o krok od pobicia klubowego rekordu Ebbe Sanda, ale mimo to nie znajduje uznania w oczach Jerzego Brzęczka.
Doświadczony napastnik rozgrywa znakomity sezon w duńskim zespole. Wystarczy wspomnieć, że w dotychczas 21 rozegranych meczach strzelił aż siedemnaście bramek.
W samej lidze ma na swoim koncie czternaście trafień, co pozwala mu zajmować pierwsze miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców rozgrywek.
Bardzo dobra forma 31-letniego zawodnika pozwala jego zespołowi zajmować trzecie miejsce w tabeli za faworyzowanymi FC Midtjylland i FC Kopenhaga, a on sam może wkrótce zapisać się złotymi zgłoskami w historii klubu, ponieważ jest o krok od pobicia rekordu Ebbe Sanda w liczbie zdobytych goli dla Bröndby. Polak ma ich w sumie 68, a obecny dyrektor sportowy ekipy „Chłopców od zachodnich peryferii” o jedno trafienie więcej.Popularne
- Zaraz mogę przejść do historii Bröndby, ale mimo wszystko muszę być skoncentrowany do końca, żeby osiągnąć cel. Będę się cieszył, dopiero kiedy faktycznie go osiągnę - przyznał Wilczek, który nie wystąpi w dwóch nadchodzących meczach swojej drużyny z powodu zawieszenia za otrzymaną czerwoną kartkę w starciu z Randers FC (5:2).
Były gracz między innymi Piasta Gliwice pomimo tej absencji powinien utrzymać swoje miejsce w czołówce klasyfikacji Złotego Buta, gdzie nieznacznie ustępuje pola Robertowi Lewandowskiemu czy Ciro Immobile.
- Jest przyjemnie. Dla każdego piłkarza, zwłaszcza napastnika, dla którego liczą się statystyki, takie klasyfikacje łechtają ego. Są wisienką na torcie. Ale to też motywacja do pracy. Dostaje się skrzydeł, dodatkowej mocy, gdy pojawiają się jej efekty rekordy czy wysokie miejsce w klasyfikacji Złotego Buta - powiedział 31-latek w rozmowie z Tomaszem Włodarczykiem z „Przeglądu Sportowego”.
Duńscy eksperci są zachwyceni postawą prezentowaną przez Wilczka. Tego samego nie można powiedzieć jednak o naszym podwórku, a w szczególności selekcjonerze reprezentacji Polski, który do tej pory ani razu nie powołał bramkostrzelnego zawodnika na choćby jedno zgrupowanie kadry narodowej. Rozczarowania z tego faktu nie ukrywa sam napastnik.
- Nie mogę zrobić wiele więcej, żeby zwrócić na siebie uwagę. Są powoływani piłkarze ze słabszych lig, na przykład Ekstraklasy, więc dlaczego ja nie miałbym dostać szansy? Decyzja należy do selekcjonera. Szanuję to. Robię swoje i spokojnie czekam. Jeśli będę powołany, będę się cieszył. Jeśli nie, pełen spokój - dodał najlepszy strzelec duńskiej ligi, który mimo ważnego kontraktu do połowy 2021 roku i dość zaawansowanego wieku nie narzeka na brak ofert, szczególnie tych z egzotycznych kierunków, gdzie mógłby jeszcze sporo zarobić.
- Nie zastanawiam się nad tym zbyt głęboko. W piłce nie jesteś w stanie niczego wykluczyć. Wiele rzeczy dzieje się spontanicznie. Skupiam się na tym, co jest tu i teraz. Chcę dokończyć rok z Bröndby, pobić rekord Ebbe Sanda, uzyskać z klubem jak najlepszy wynik w tabeli. Dalej zobaczymy. Nie wykluczam, że gdy pojawi się bardzo dobra oferta, to ją rozważę. Tyle że musi spełniać właśnie ten podstawowy warunek, czyli być atrakcyjna. Inaczej nie ma sensu niczego zmieniać na siłę. W Danii czuję się bardzo dobrze - przyznał Wilczek.