Rio Mavuba - jedyny taki piłkarz na świecie
2017-07-25 22:22:46; Aktualizacja: 7 lat temuPrzejście Rio Mavuby do Sparty Praga jest zdecydowanie jednym z ciekawszych transferów obecnego okienka.
Rzadko bowiem kluby z tej części Europy mogą sobie pozwolić na zakontraktowanie byłego reprezentanta Francji, który zaliczył ponad 400 występów w Ligue 1 i ma przed sobą jeszcze kilka lat gry. Tyle z transferowych informacji, gdyż historia Rio Mavuby jest zbyt ciekawa, aby marnować wolne miejsce na rzucanie suchymi statystykami.
Born at seaPopularne
Niemal każdy piłkarz na świecie w rubryce miejsce urodzenia ma wpisane miasto i kraj, w którym przyszedł na świat. Niemal, gdyż patrząc na akt urodzenia Rio Mavuby, ujrzymy słowa „Born at sea”.
W 1984 roku Ricky Mavuba (reprezentant Zairu – dzisiejsza Demokratyczna Republika Kongo – i uczestnik Mistrzostw Świata w 1974 roku) wraz ze swoją żoną Teresą, nie mogąc dłużej znieść wojny, która pustoszyła Angolę od niemal dziewięciu lat, zdecydowali się wyemigrować. Wojna nie zna litości, dlatego Teresa będąca wówczas w ciąży postanowiła zaryzykować i udać się w podróż mierzącą ponad 10 000 km do Bordeaux, gdzie jej rodzina miała w końcu zaznać spokoju. W trakcie tej ucieczki, na łodzi gdzieś na Oceanie Atlantyckim narodził się Rio Mavuba
**
Symboliczną staje się data urodzenia Mavuby. 8 marca, czyli w Międzynarodowy Dzień Praw Kobiet i Pokoju na Świecie.
**
Niejeden film i setki reportaży pokazywały, jak ciężkie było życie emigrantów we Francji w latach 80. Na szczęście los w tej kwestii obszedł się dość łagodnie z rodziną przyszłej legendy OSC Lille.
„Życie w Bordeaux układało się całkiem dobrze. Żyło tam wiele narodowości, głównie ludzie z południowej Afryki, także miasto było otwarte na przyjmowanie nieznajomych”
Niestety matka Rio nie nacieszyła się długo wyczekiwaną wolnością, zmarła, gdy ten miał zaledwie dwa lata. Jego ojciec ponownie się ożenił, ale i on nie dożył chwili rozkwitu talentu jednego z potomstwa, umierając dziesięć lat po swojej pierwszej żonie. Mavuba dorastał u macochy w otoczeniu jedenaściorga rodzeństwa.
Na talencie chłopca szybko poznali się skauci Bordeaux, zapraszając go na trening, gdy ten miał zaledwie sześć lat. Przechodził przez wszystkie szczeble juniorskie „Żyrondystów”, będąc jednym z wyróżniających się zawodników. W szkółce poznał m.in. Mathieu Valbunę, z którym zaprzyjaźnił się na długie lata.
Jego rozwój piłkarski nie miał etapu powolnego i harmonijnego wprowadzania młodziana do pierwszej drużyny. Mavuba zadebiutował w Girondins Bordeaux w 2004 roku i jak w swoim pierwszym sezonie rozegrał „tylko” 20 spotkań, tak w trzech kolejnych opuścił zaledwie siedem ligowych meczów, stając się ostoją środka pola „Żyrondystów”. Pod koniec sezonu 2005/06 duże zainteresowanie zawodnikiem wykazywał m.in. Manchester United, ale defensywny pomocnik postanowił zostać w Bordeaux na kolejny rok. Mimo wszystko francuska drużyna nie była sufitem dla Rio, a jedynie jednym z pięter, także wraz z zakończeniem sezonu 2006/07 postanowił spróbować swoich sił w nieco mocniejszej lidze. Wybór padł na Villareal, stabilny klub, co roku walczący o europejskie puchary. Kwota transferu wyniosła 8 milionów euro, czyli więcej niż przeznaczano choćby na Diego Forlana czy Giovanniego Dos Santosa. Kierunek wydawał się właściwy, zaledwie cztery miesiące wystarczyły, aby wszystko zostało zweryfikowane. W taki sposób piłkarz opowiadał w wywiadzie dla RCM Sport o pobycie w Hiszpanii.
„To było skomplikowane. Trener Manuel Pellegrini tak naprawdę mnie nie chciał. Jasno dał do zrozumienia, że nie będzie na mnie stawiał. To był mój pierwszy transfer, byłem naiwny, zaufałem agentowi”.
Z drugiej strony ciężko dziwić się chilijskiemu szkoleniowcowi. Villareal rozgrywało najlepszy sezon ligowy w historii klubu – drugie miejsce, tuż za Realem Madryt. A duet środkowych pomocników Marcos Senna - Josico nie dawał żadnych pretekstów, aby z niego zrezygnować. W styczniu Mavuba został wypożyczony do Lille, a po pół roku wykupiony za 7 milionów euro.
W drużynie „Les Dogues” przez kolejnych dziewięć sezonów był czołowym zawodnikiem. Kapitanem, który doprowadził OSC w 2011 roku do pierwszego tytułu mistrzowskiego od 57 lat. Rozpisywanie się o Mavubie w kontekście jego gry nie ma większego sensu. Jest defensywnym pomocnikiem ze starej szkoły, czyli odbierz i podaj do najbliższego. Jednak jego wyjątkowość polegała na niesamowitej kondycji i zdrowiu. Przez całą swoją karierę tylko raz doznał kontuzji (w sezonie 2012/13), która wykluczyła go na więcej niż trzy mecze. Wygląda to naprawdę imponująco.
Patrząc na tę tabelkę, w oczy rzuca się również bardzo mała liczba kartek, a szczególnie czerwonych, jakie zebrał Mavuba. Na przykład jego wieloletni partner z Lille Florent Balmont zebrał ich ponad 100, w tym cztery czerwone. Tak więc widać, że Rio cechuje elegancja i kultura w grze, choć i tu znalazł się jeden wyjątek.
Hitowe spotkanie z PSG, 40. minuta na tablicy 1:0 po bramce niezawodnego Ibry, nagle dochodzi do spięcia między Mavubą a Szwedem. Wynik pojedynku powinien być z góry znany, gdyż Francuz mierzy zaledwie 172 cm. Jednak po zetknięciu ręki Rio z twarzą niemal dwumetrowego Zlatana napastnik upada na murawę jak rażony. Knock-down, Ibrahimović pokonany, pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz w swojej karierze. Jednogłośne zwycięstwo najwyraźniej dodało skrzydeł pomocnikowi Lille, gdyż po zaledwie trzech minutach wpisał się na listę strzelców, a to widok wyjątkowo rzadki.
Miniony sezon Mavuba, jak i całe Lille mogż uznać za stracony. Ciągła walka o utrzymanie i dwie zmiany trenerów spowodowały chaos w klubie. Dodatkowo w trakcie rozgrywek doszło do długo wyczekiwanego przejęcia klubu przez Geralda Lopeza, byłego właściciela teamu Renault w F1. W zimowym okienku OSC zostało zasilone pokaźną sumą, ale liczne wzmocnienia nie wpłynęły na poprawę gry. Nim się sezon zakończył, ogłoszono, że nowym trenerem zostanie Marcelo Bielsa, a jak wiadomo, wiąże się to z licznymi zmianami personalnymi. Ekscentryczny trener szybko wziął się do roboty i mocno przewietrzył szatnię. W wyniku tej działalności z klubem pożegnali się m.in. Marko Basa, czy właśnie Mavuba, a w najbliższym czasie prawdopodobne jest odejście Vincenta Enyeamy. Mimo dopiero 33 lat Bielsa postanowił pożegnać się z legendą klubu, nie zważając na jego zasługi i dokonania.
Bezpaństwowiec w reprezentacji Francji
Z racji urodzenia na morzu Rio Mavuba przez dwie dekady był bezpaństwowcem. Mógł wybrać reprezentację, dla której będzie grał i w pewnym momencie było blisko, aby zdecydował się na Angolę. Jednak w maju 2004 roku otrzymał obywatelstwo i powołanie na turniej w Tulonie, gdzie miał reprezentować Francję. Jest to prestiżowy turniej odbywający się zazwyczaj na przełomie maja i czerwca, gdzie występują zaproszone reprezentacje U-21. Co ciekawe pierwszą edycję w 1974 roku wygrała reprezentacja Polski. W 2004 roku rozgrywki wygrała Francja, a za najlepszego zawodnika uznano właśnie Mavubę.
Była to przepustka do pierwszej reprezentacji. Po dwóch miesiącach od zakończenia turnieju Raymond Domenech postanowił powołać Rio na towarzyski mecz z Bośnią i Hercegowiną, w którym 20-letni pomocnik zadebiutował. Przez kolejnych dziesięć lat praktycznie nie liczył się w hierarchii reprezentacyjnej, miał zbyt mocnych konkurentów i w rezultacie wystąpił w zaledwie ośmiu spotkaniach „Les Blues”. Dopiero w trakcie przygotowań do MŚ w Brazylii (Francja grała m.in. na stadionie w Rio, przypadek?) dostał prawdziwą szansę od Didiera Deschampsa. Ostatecznie Mavuba dostał bilet do Brazylii, a na samym turnieju wystąpił w pierwszym grupowym spotkaniu z Hondurasem. Te 25 minut okazało się ostatnimi w reprezentacyjnej karierze Rio Mavuby.
Wzorowy mąż, ojciec, człowiek
Prócz incydentu z Ibrahimoviciem, Rio powinien być pokazywany jako wzór, nie tylko piłkarza, ale w ogóle człowieka. Podobne zdanie muszą mieć jego boiskowi koledzy, gdyż w 2011 roku wybrali go na najsympatyczniejszego zawodnika Ligue 1.
Swoją aktualną partnerkę Elodie poznał tuż przed wyjazdem do Hiszpanii. Przyszła małżonka nie bała się porzucić swojej kariery modelki i wyjechała na Półwysep Iberyjski wraz z ukochanym. Mavuba wielokrotnie podkreślał, że jej wsparcie pomogło przetrwać ciężkie chwile w Villarreal. Zawodnik ma trójkę dzieci, 11-letnią Umę z poprzedniego związku, 6-letniego Thiago i roczną Aliję, którymi chwali się niemal na każdym zdjęciu na swoich kontach w mediach społecznościowych. Dużo mówi choćby hashtag, którego zawsze używa #FamilyFirst. Para pobrała się w czerwcu tego roku, a świadkiem pana młodego, był jego przyjaciel od czasów juniorskich w Girondins Bordeaux Mathieu Valbuena.
**
Non stop słyszymy o kolejnych ekstrawaganckich imprezach i zabawkach kupowanych przez gwiazdy światowego futbolu. Mavuba jednak ma inne podejście do pieniędzy i życia, nie szasta nimi na lewo i prawo, nie kupuje sobie ekstremalnie drogich samochodów, które po dwóch tygodniach są rozbijane na najbliższym słupie. Rio w całej Francji jest znany, że swojej społecznej działalności. Założył m.in. fundację (http://lesorphelinsdemakala.org/), która pomaga sierotom w Kinszasie. Organizuje m.in. wyjścia na basen, a założył również szkółkę piłkarską TP Mavuba. Ponadto co roku w Makali (gmina w Kinszasie) odbywają się koncerty, zbiórki i wydarzenia kulturowe dla wszystkich mieszkańców.
Sparta Praga
W pierwszych wywiadach po przejściu do Sparty Praga Rio Mavuba tak tłumaczył ten zaskakujący wybór.
„Moja sytuacja w Lille była nieciekawa, a Sparta zaproponowała trzyletni kontrakt. W pierwszej kolejności porozmawiałem z rodziną, co ona o tym myśli, dopiero po tym podjąłem decyzję”.
„Prócz sportowej, jest to również rodzinna przygoda, a sama Praga jest przepięknym miastem”.
Jak zawsze rodzina na pierwszym miejscu.
MICHAŁ BOJANOWSKI