„Los Blancos” pod koniec rywalizacji w podstawowym czasie trafili z piekła do nieba. Wszystko za sprawą wprowadzonego w 68. minucie zawodów Rodrygo Goesa, który pierwszą bramkę zdobył w 90. minucie, a chwilę potem zapisał na swoim koncie drugie trafienie.
Niewiele brakowało, aby podczas doliczonych minut skrzydłowy ustrzelił hat-tricka, ale jego strzał zatrzymał Ederson Moraes.
Koniec końców w dogrywce sfaulowany w polu karnym został Karim Benzema i to Francuz dał swojej drużynie zwycięstwo w stosunku 3:1. Po doliczeniu rezultatu z pierwszego spotkania, wynik ten dał Realowi Madryt awans.
Rodrygo Goes miał trudności z wyjaśnieniem, jak doszło do tego, że gdy inni bili głową w mur, on przez niespełna pół godziny zdołał bez większych przeszkód strzelić dwa gole.
– Ciężko mi wytłumaczyć to, co się stało. Nie mam pytań – wyznał Brazylijczyk.
– Bóg na mnie spojrzał i powiedział: „To twój dzień”. Jestem szczęśliwy, ponieważ udało mi się zanotować dwa trafienia w półfinale Ligi Mistrzów i wprowadzić Real Madryt do finału, czyli miejsca, które jest dla niego zarezerwowane – oznajmił.
– Byliśmy już martwi i wtedy… stało się to, co widzieliśmy. Gdy strzeliłem gola, uwierzyliśmy w siebie na nowo. Teraz mamy przed sobą finał i musimy go wygrać. To jedno z moich marzeń. Marzyłem, żeby grać w Realu Madryt i wygrać Ligę Mistrzów. Mam w głowie tylko zwycięstwo – zakończył.
Dla 21-latka to już drugi dublet w drugim meczu z rzędu. Wcześniej pokonał dwukrotnie bramkarza Espanyolu i przyczynił się do zdobycia mistrzostwa Hiszpanii.
W najbliższy weekend formę „Królewskich” sprawdzi Atlético Madryt.