Spalona pizza zapita ogromną ilością wina
2015-12-10 20:26:27; Aktualizacja: 9 lat temuStrach w oczach, fatalne błędy i brak jakichkolwiek szans na zwycięstwo. Gorzkie pożegnanie legionistów z europejskimi pucharami.
„Wierzymy w zwycięstwo”, „Póki istnieje chociażby 1 % szans na awans, będziemy walczyć”. Tymi i innymi słowami byliśmy karmieni od kilku dni. Fakty były takie, że Legia musiała dokonać niemożliwego, aby awansować do kolejnej fazy Ligi Europy, a w dzisiejszym meczu nie zrobiła praktycznie nic, aby przynajmniej godnie pożegnać się z europejskimi pucharami.
Dwa kwadranse i 3:0
O tym, że nie będzie to łatwy mecz, wiedzieliśmy wszyscy. SSC Napoli świetnie spisuje się w obecnym sezonie włoskiej Serie A, w której zajmuje trzecie miejsce w tabeli, ze stratą dwóch punktów do pierwszego Interu Mediolan. Jakby tego było mało, podopieczni trenera Sarriego notują rewelacyjne wyniki w europejskich pucharach. W pięciu wcześniejszych meczach zdobyli komplet punktów, poprzednich przeciwników pokonali na własnym boisku 5:0, a wynik ustalali już po półgodzinie gry. Nie bez powodu neapolitańczycy są najlepszą drużyną Ligi Europy. Najwięcej zwycięstw, najwięcej strzelonych bramek i najmniej straconych. Gladiatorzy.Popularne
W związku z tym, że Włosi mieli zapewniony awans do fazy pucharowej, przed meczem spodziewano się, że trener Sarri da odpocząć swoim gwiazdom i wystawi słabszy skład. Napoli w niedzielę czeka ciężki mecz w Serie A, gdzie piłkarze z południa Włoch zagrają z czwartą w tabeli Romą. I owszem, opiekun gospodarzy nie zaskoczył zestawieniem podstawowej jedenastki, ale decyzja włoskiego szkoleniowca była jedynie szansą na jak najniższy wymiar kary.
Nikolić, gdzie jest Nikolić?
Drugi garnitur błękitnych radził sobie bardzo dobrze. Trzecia drużyna Serie A cieszyła się z gry w piłkę i dała legionistom prawdziwą lekcję futbolu. Szybkie podania, wymienność pozycji, łatwość w dochodzeniu do okazji i ten zabójczy pressing na całym boisku.
Trener Czerczesow oddelegował swoją drużynę w ustawieniu 1-4-5-1, gdzie w teorii wszystkie formacje miały grać blisko siebie na własnej połowie boiska. Podczas gry, legionistom wychodziła tylko ostatnia część planu Rosjanina. Warszawianie głęboko czekali na swoich przeciwników, ale między drugą linią a obroną powstawały olbrzymie dziury. Ponadto piłkarze Legii zostawiali gospodarzom bardzo dużo miejsca, co tacy zawodnicy jak Dries Mertens, Lorenzo Insigne czy Omar El Kaddouri boleśnie wykorzystywali. W pozornym kryciu szczególnie brylowali Igor Lewczuk oraz środkowi pomocnicy, z Tomaszem Jodłowcem na czele.
W pierwszej połowie piłkarze Stanisława Czerczesowa grali w sposób dobrze znany nam podczas finałów wielkich imprez z udziałem Polaków. Schowani na własnej połowie boiska, przestraszeni wielkością przeciwnika i stadionu (w dodatku pustego). Zawodnicy Legii nie byli w stanie wymienić nawet trzech dokładnych podań, bo piłka parzyła do tego stopnia, że goście oddawali ją Włochom w każdej możliwej sytuacji.
Oczywiście gospodarze stosowali pressing na całym boisku, ale drużyna aspirująca do gry w Lidze Mistrzów (a za taką Legia się od kilku lat uważa) musi przynajmniej starać się spod niego wychodzić. Wspomniane próby oglądaliśmy dopiero w drugiej części gry, kiedy przy stanie 2:0 Michał Kucharczyk wraz z Bartoszem Bereszyńskim przeprowadzili pierwszą ładną akcję, zakończoną strzałem na bramkę Napoli.
Sporo ożywienia do gry legionistów wniósł Aleksandar Prijović, który zmienił niewidocznego na boisku Nemanję Nikolicia. Szwajcar najpierw asystował przy bramce Stojana Vranjesa, a w doliczonym czasie gry ustalił wynik tego spotkania. Jednak dwa strzelone gole i kilka składnych akcji nie mogą zamazać prawdziwego obrazu dzisiejszej Legii. Piłkarze Stanisława Czerczesowa nie udźwignęli ciężaru tego spotkania i już w tunelu przegrali starcie decydujące o swoje być albo nie być w Lidze Europy. Aby zaistnieć w europejskiej piłce trzeba dać z siebie o wiele więcej niż tyle co na co dzień na boiskach Ekstraklasy i dziś wicemistrzowie Polski przekonali się o tym w Neapolu.
Warszawianie kończą swoją przygodę z Ligą Europy w gorzkim stylu. Aby awansować do kolejnej fazy potrzebowali zwycięstwa i korzystnego rezultatu w meczu Brugii z Midtjylland. Chociaż legioniści dzisiejszą postawą nie zasługiwali na sukces, fortuna była po ich stronie. Belgowie zremisowali z Duńczykami i w przypadku wygranej, zawodnicy Czerczesowa świętowaliby sukces jedząc pyszną neapolitańską pizzę i zapijając ją czerwonym winem. Jednak nie łudźmy się: dziś Legii brakowało dosłownie wszystkiego, aby osiągnąć końcowy sukces i miejmy nadzieję, że z tej bolesnej lekcji wyciągnie odpowiednie wnioski.