26-latek ma za sobą najlepsze rozgrywki w karierze pod względem bramkowym. W 42 meczach strzelił on 12 goli i dorzucił do tego wyniku dwie asysty.
Idąc tym tropem, wobec odejścia Garetha Bale’a zawodnik mógł mieć duże nadzieje, że będzie miał prostą drogę do wyjściowego składu. Nic bardziej mylnego.
Real Madryt w pierwszych spotkaniach nowego sezonu zmierzył się z Eintrachtem Frankfurt i Almeríą, ale w obu tych starciach Marco Asensio nie powąchał nawet murawy.
Zamiast nominalnego skrzydłowego Carlo Ancelotti na pozycji prawoskrzydłowego postanowił wystawić Fede Valverde. Ten ruch ma o tyle zalet, że w przypadku przejścia do fazy defensywnej, Urugwajczyk może stać się jednym z czterech środkowych pomocników. Wtedy w ataku pozostają jedynie Vinícius Júnior oraz Karim Benzema.
Jak zauważa „Marca”, to czas, w którym Asensio musi bardzo poważnie przemyśleć swoją przyszłość. Już za trzy miesiące wystartują Mistrzostwa Świata 2022, a nie zanosi się na to, aby miał grać regularnie w zespole „Królewskich”.
Całkiem możliwe, że w tej sytuacji najrozsądniejszym wyjściem byłoby schowanie dumy do kieszeni i zadowolenie się propozycjami, które może nie są najatrakcyjniejsze, ale za to gwarantują piłkarzowi minuty. Takowych nadal nie brakuje.
„Los Blancos” wstępnie wycenili 29-krotnego reprezentanta „La Furia Roja” na około 30 milionów euro.