Raków Częstochowa po wywalczeniu mistrzostwa Polski przebrnął przez eliminacje, meldując się w Lidze Europy. Do Ligi Mistrzów nie udało się awansować po porażce z FC Kopenhagą.
Drużyna, którą przejął Dawid Szwarga, zaprezentowała się w fazie grupowej turnieju mizernie. Na cały dorobek złożyły się cztery punkty po remisie ze Sportingiem i zwycięstwie ze Sturmem Graz.
Do ostatniej kolejki Raków mógł myśleć o zajęciu trzeciego miejsca w stawce, a więc awansu do fazy pucharowej Ligi Konferencji Europy.
W kluczowym meczu z Atalantą w Sosnowcu marzenia „Medalików” prysły.
Od wielu zawodników częstochowskiej drużyny oczekiwano znacznie więcej. Zawiedli napastnicy, obrońcy i przede wszystkim Władysław Koczerhin.
Ukrainiec prezentował się solidnie w zeszłym sezonie, a w tym również miewa przebłyski. Wszystko, co dobre pokazuje jednak w Ekstraklasie, gdyż w Lidze Europy wyraźnie cieniował.
„Największe rozczarowanie Rakowa w pucharach. Zawsze wybiegał w wyjściowym składzie. Ani razu nie zagrał dobrze, gdy inni mieli chociaż przebłyski.
[...] Nic, nawet pojedynczego błysku. W tym ostatnim spotkaniu wyglądał wręcz jak piąta kolumna. Trzy razy tracił piłkę w środku pola, narażając zespół na groźne kontry (tak też padł gol na 0:1). W tym samym czasie w lidze radził sobie całkiem normalnie, na swoim poziomie, więc bardziej chodziło tu o klasyczne „Gianfranco Obsranco” niż poszukiwanie optymalnej dyspozycji, która została gdzieś zagubiona” - czytamy na portalu Weszlo.com.
27-latek w tej kampanii, licząc wszystkie rozgrywki, uzbierał 33 występy. Okrasił je sześcioma bramkami i czterema asystami.