Transferowa ofensywa Arsenalu. Walka o CZTERY nabytki
2019-07-18 10:37:02; Aktualizacja: 5 lat temuArsenal planuje przyspieszyć swoje działania na rynku.
Brytyjskie media co rusz informują o potencjalnych ruchach „Kanonierów”, lecz ci jak na razie zdołali pozyskać jedynie skrzydłowego - Gabriela Martinelliego. „Daily Mail” jest jednak przekonane, że mimo ograniczonego budżetu klub chce spełnić oczekiwania menedżera, Unaia Emery'ego, i nabrać wiatru w żagle w kwestii kilku ciekawych nabytków.
Do niedawna priorytetem była walka o Wilfrieda Zahę, lecz londyńczycy pogodzili się już z faktem, iż Crystal Palace nie zejdzie ze swojej wygórowanej ceny. Dlatego też klub postanowił skoncentrować się na innych celach. Na ten moment na szczycie listy życzeń znajduje się Dani Ceballos, który ostatnimi czasy był łączony z Tottenhamem.
Arsenal jest już bardzo blisko porozumienia, a negocjacje są zaawansowane. Pomocnik najprawdopodobniej przejdzie na Emirates Stadium na zasadzie wypożyczenia, co jest bardzo na rękę Realowi Madryt. Do tej pory „Królewscy” nie byli przekonani do wypożyczeń z opcją wykupu, dlatego też Arsenal zyskał przewagę nad „Kogutami” oraz Milanem. Trener Zinedine Zidane nie widzi pomocnika w swoich planach, ale władze klubu chcą dać mu jeszcze szansę.Popularne
Dobrą wiadomością dla kibiców „The Gunners” jest również to, że Arsenalowi udało się ponownie wyjść na prowadzenie w wyścigu po Williama Salibę. Młody defensor ma zostać wykupiony za 26 milionów funtów i od razu zostać wypożyczony z powrotem do Saint-Étienne. „Kanonierzy” byli już niemalże dogadani w tej sprawie, ale wszystko musiało zacząć się od początku, kiedy do gry wkroczył Tottenham.
Dla Emery'ego kluczowe zostanie także wzmocnienie skrzydeł, zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Po niepowodzeniu w negocjacjach w sprawie Zahy klub koncentruje się obecnie na Evertonie Soaresie, natomiast lewą flankę obrony ma wzmocnić Kieran Tierney. Ten pierwszy miałby kosztować około 32 milionów funtów, natomiast w przypadku drugiego Arsenal oferuje 25 milionów. W ich przypadku londyńczycy pozostają dobrej myśli, choć rozmowy nie są jeszcze sfinalizowane.