Typowy słabeusz i Legia. Znajdź różnice
2016-07-20 16:02:23; Aktualizacja: 8 lat temu
Legia Warszawa pokonała w rewanżu zespół Zrinjskiego Mostar 2:0 i zagra w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Jest się z czego cieszyć?
Legioniści są w kolejnej rundzie, tofakt. Od gry w fazie grupowej Ligi Mistrzów dzielą ich czteryspotkania. Z pozoru niewiele. Tym bardziej, że w kolejnym etapieczeka na nich ktoś z dwójki Trenczyn - Olimpija Ljubljana. Rywalegroźni, ale z całą pewnością do pokonania. Myśląc o grze wwymarzonej Champions League takich przeciwników trzeba eliminować.No właśnie. I tu zaczynają się schody, bo czy mając w pamięcigrę warszawian w spotkaniach z Bośniakami można w ogóle oczekiwaćdobrych wyników w kolejnych meczach z wcale nie najmocniejszymirywalami? Nie.
Do Mostaru piłkarze BesnikaHasiego wylecieli odbębnić mało przyjemny obowiązek. Skończyłosię na 1:1. Większość zawodników prezentowała równy, bardzosłaby poziom. W kilku akcjach błysnął debiutujący ThibaultMoulin, który pokazał, że faktycznie wie, jak z gracją rozegraćakcję. Jeszcze bardziej aktywny był jednak Guilherme, któregorywale potrafili zatrzymać jedynie faulem. Do siatki trafił NemanjaNikolić, który wykorzystał podanie właśnie Moulina. Kucharczyk,Duda i cała reszta za swoje występy powinna spalić się ze wstydu.
W rewanżu miało być lepiej. Zdecydowanie lepiej. Popierwsze jeśli chodzi o wynik, a po drugie - samą grę. Rezultatfaktycznie był lepszy, bo legioniści wygrali 2:0. Do siatkitrafiali Nikolić i Nikolić. Celowa powtórka. Zabawa w znajdowanieróżnic pomiędzy Legią, a typowym europejskim słabeuszem w tymmomencie nie należy do zbyt długich. W pierwszych dwóchspotkaniach różnica była bowiem tylko jedna - legioniści mieli wswoim składzie węgierskiego snajpera, który strzela jak nazawołanie. Jeden jedyny piłkarz, który nie wiadomo nawet czy dalejbędzie grał w klubie. Odejmijcie sobie jego bramki w dwumeczu zBośniakami, to zobaczycie ile warta była w nim drużyna Legii.
Gdyby nie Nikolić, warszawiaków nie byłoby już w grze oLigę Mistrzów. Nie wiemy jak dokładnie wyglądałaby dzisiajstolica, ale pewnie znacznie różniłaby się od stanu sprzedwtorkowego spotkania.
Ktoś powie, że o to właśnie chodzi wpiłce. Że różnicę robią jednostki. W tym wypadku to kompletnie nietrafiony argument. Jeśli celem Legii jest gra w LidzeMistrzów, inni też muszą prezentować niezły poziom. A prawdajest taka, że legioniści na własnym stadionie paradoksalnieprezentowali się chyba jeszcze gorzej niż na wyjeździe. Momentamito Bośniacy byli stroną dominującą. Przede wszystkim - potrafilirozegrać piłkę. Znowu fatalny był Kucharczyk, podobnie MichaiłAleksandrow, a kontuzji nabawił się jeszcze Guilherme. Doszło dotego, że gdyby nie Arkadiusz Malarz, nawet gole Nikolicia niczego by nie dały. Wtedy nie byłoby już żadnej różnicy między Legią, a typowym europejskim słabeuszem. Legionistów po prostu można byłoby tak nazywać.
Popularne
Kompletnie nie rozumiem odwoływaniasię do sezonu 2014/2015, gdy piłkarze Legii też bardzo słaborozpoczęli swoją przygodę z eliminacjami LM, a potem prezentowalisię zdecydowanie lepiej. Zdecydowanie lepiej, czyli rozgromilisłabych Irlandczyków i błysnęli w spotkaniu z Celtikiem Glasgow.To powinna być norma. Przygoda nie zakończyła się z ich winy, alepamiętajmy, że nawet po przejściu Szkotów do pokonania byłjeszcze jeden szczebel.
Tomasz Jodłowiec powiedział porewanżu ze Zrinjskim, że styl nie był najważniejszy i warszawiacymogą być z siebie zadowoleni. Na szczęście trener Hasi spojrzałna to trochę chłodniej. Tak czy siak, z samym Nikoliciem do LigiMistrzów nie wejdzie. Najgorsze jest to, że transfery zrobione za kasę ze sprzedaży Dudy w tak krótkim czasieteż mogą wnieść niewiele.