Tytani w szlifowaniu talentów. Belgowie wiedzą, jak się robi prawdziwe interesy

2017-02-08 13:07:27; Aktualizacja: 7 lat temu
Tytani w szlifowaniu talentów. Belgowie wiedzą, jak się robi prawdziwe interesy Fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Transfery.info

Po Romelu Lukaku czy Aleksandarze Mitroviciu, zimą liga belgijska wypuściła w świat kolejne wielkie talenty. A i to z całą pewnością jeszcze nie koniec. W Niderlandach bowiem doskonale wiedzą, jak robi się prawdziwe interesy.

Odkładając nieco na bok najmocniejszeeuropejskie ligi, trzeba przyznać, że zimą w Belgii naprawdę dużosię działo. Przede wszystkim, tamtejsza ekstraklasa, a dokładniejrzecz ujmując działacze Genk, przeprowadzili dwa naprawdę poważnetransfery do silniejszych lig. Bayer zapłacił za Leona Baileya13,5 miliona euro. Jeszczewięcej „Smerfy” zarobiły na Wilfredzie Ndidim,na którego Leicester City wyłożyło 17,6 miliona euro. Obaj jaknajbardziej zasłużyli na szansę w silniejszych zespołach.


19-letniBailey w tym sezonie błysnął przede wszystkim w Lidze Europy.Jamajski skrzydłowy, o którego bił się również m.in. ManchesterUnited, strzelił cztery gole w fazie grupowej, wbijając dwie bramkiRapidowi Wiedeń oraz po jednej Sassuolo oraz Athletic Bilbao. Dotego przebojowy zawodnik zanotował jesienią trafienie i sześćasyst w belgijskiej ekstraklasie. W sumie przez półtora rokuzaliczył w niej pięć goli i 13 asyst.


Ndidi ma na murawie kompletnie innezadania. To „nowy N’Golo Kanté”, a docelowo ma być jeszczelepszy od obecnego zawodnika Chelsea. Dlaczego? Ano dlatego, żewciąż ma na karku tylko 20 wiosen i w dalszym ciągu się rozwija.Co ważne, w Genk - podobnie jak Bailey - wskoczył na wyższy poziomw bardzo szybkim czasie, bo z nigeryjskiego Nath Boys Academyprzeniósł się tam latem 2015 roku.



Obaj zawodnicy są idealnym przykłademtego, jak działają belgijskie kluby, które sprowadzają do siebiemłokosów, pomagają wyciągnąć im na wierzch to, co najlepsze wich grze, a następnie z zyskiem sprzedają. Co ważne - wciąż jakomłodych zawodników. Proces „lepienia” z nich grajkównajwyższego formatu trwa zwykle właśnie około dwóch lat. TakiLukaku przebywał oczywiście w Anderlechcie dłużej, ale w pierwszymzespole rozegrał właśnie dwa pełne sezony, zanim odszedł doChelsea.


W sumie Belgowie przeprowadzili już 12transferów za przynajmniej 10 milionów euro. Bierzemy pod uwagępodstawowe kwoty. Doliczając bonusy, byłoby ich jeszcze więcej.

Romelu Lukaku Anderlecht – Chelsea, 22 miliony euro

Marouane Fellaini Standard Liège –Everton, 21,7 miliona euro
Aleksandar Mitrović Anderlecht –Newcastle, 18,5 miliona euro
Wilfred Ndidi Genk – LeicesterCity, 17,6 miliona euro

Leon Bailey Genk – Bayer, 13,5miliona euro
Chancel MbembaAnderlecht – Newcastle, 12 milionów euro
Daniel van BuytenStandard Liège – Olympique Marsylia, 12 milionów euro
DieumerciMbokani Anderlecht – Dynamo Kijów, 11 milionów euro
VincentKompany Anderlecht – HSV, 10,5 miliona euro
Jan KollerAnderlecht – Borussia Dorrmund, 10,5 miliona euro
Dennis PraetAnderlecht – Sampdoria 10 milionów euro
Sven Kums Gent –Watford 10 milionów euro

Mamynadzieję, że za niedługo na szczycie pojawi się ŁukaszTeodorczyk.

Widaćciągłość. Dwa hitowe transfery, które stały się faktem zimą,są kontynuacją tego, co działo się latem. Sven Kums i DennisPraet przenieśli się przecież odpowiednio do Watfordu i Sampdoriipół roku temu. Warto również podkreślić, że ośmiu z 12 wyżejwymienionych zawodników zostało wytransferowanych do 22. roku życia. 

Takiemu Ndidiemu nie udało się pobić osiągnięciaLukaku, ale już przebitka na nim była rekordowa. Genk nie zapłaciłoza niego wcześniej miliona czy dwóch, ale... 180 tysięcy euro.Belgowie zarobili więc blisko 100 razy więcej niżna niego wydali. Fantastyczny interes.


Genkz nich zresztą słynie. To przecież właśnie stamtąd w światwyruszyli jeszcze Kalidou Koulibaly, Kevin De Bruyne, ChristianBenteke czy Thibaut Courtois. Kopalnia talentów.


Genialnastrategia przekłada się oczywiście na bilans zysków i strat podtransferowym kątem. Sumując transakcje wszystkich drużyn ligibelgijskiej, w ostatnich latach ani razu nie były one w tymwzględzie na minusie.


2010/2011 – wpływy 48,95, saldo plus23,43
2011/2012 – wpływy 107,65, saldo plus 67,95

2012/2013 – wpływy 52.42, saldo plus8,79

2013/2014 – wpływy 55,79, saldo plus13,59

2014/2015 – wpływy 78, saldo plus35,71

2015/2016 – wpływy 109,18, saldo47,79

2016/2017 – wpływy 129,93, saldo45,61


To oczywiście nie bierze się znikąd.Żeby wyciągać pokaźne sumki - nie licząc wychowanków, trzebanajpierw solidnie zainwestować. Ndidiego (choć - jak wspomnieliśmy- on akurat został kupiony za wyjątkowo niską cenę) czy Baileyanikt nie przytargał do Flandrii za darmo.




Co prawda w Chinach, Polsce i kilkuinnych zakątkach świata okienko transferowe wciąż jest otwarte,ale do tego momentu liga belgijska zajmuje ósme miejsce pod względemwysokości zimowych zakupów. W sumie 16 drużyn rozprowadziłoniemal 29 milionów euro. Większą chęć do wydawania miały tylkodrużyny z Anglii (dwa szczeble), Chin, Francji, Niemiec, Włoch iMeksyku. Ciężko jednak nazwać to rozpustą. Po pierwsze dlatego,że ta suma - w porównaniu z angielskim i chińskim szaleństwem -to żaden majątek. Po drugie - do ojczyzny czekolady i przepysznychpralinek trafili niemal wyłącznie kandydaci na kolejne hitowetransfery do zagranicznych klubów.

Spójrzmy na samo Genk -klub z Cristal Arena zakupił dwóch świetnie zapowiadających siędefensywnych pomocników. Norweg Sander Berge ma 18 lat i do tej porywystępował w rodzimej Valerendze. Nieco bardziej znany, rok starszyPierre Desiré Zebli, w Perugii. Obaj kosztowali w sumie sześćmilionów euro. A do tego doszedł jeszcze José Naranjo za dwamiliony z Celty. Jedni odeszli, przyszli nowi, w Belgii to norma. Wfutbolu nie można być niczego pewnym, ale jesteśmy przekonani, żedwóch pierwszych za jakiś czas odejdzie za przynajmniej cztery,pięć, sześć razy większe pieniądze.

Tyczy się to większości belgijskichklubów. Zimą pozyskały one w sumie 12 zawodników z innych lig zaminimum milion euro. Dziewięciu nie przekroczyło 22. roku życia,jest kilku nastolatków. A przecież mowa o zimowym okienku, któremuzawsze daleko do letniego odpowiednika.