Villas-Boas mógł pracować w Burnley. Byłby za elokwentny?
2012-09-07 18:33:06; Aktualizacja: 12 lat temuPrzygoda André Villas-Boasa z angielskim futbolem mogła się rozpocząć jeszcze przed przyjściem do Chelsea. Okazuje się, że Portugalczyk był niegdyś o krok od objęcia Burnley FC.
34-latek z Porto obecnie pracuje w Tottenhamie. Wcześniej zajmował się drużyną ze Stamford Bridge, jednak szefowie "The Blues" zwolnili go po zaledwie 9 miesiącach spędzonych w zachodnim Londynie. Na Wyspy mógł on jednak trafić już w styczniu 2010 roku, gdy był opiekunem Académiki Coimbra. Były współpracownik José Mourinho wydawał się pewniakiem do objęcia funkcji menedżera "The Clarets" po tym, gdy stadion Turf Moor na rzecz Boltonu porzucił Owen Coyle
O całej sprawie będziemy mogli przeczytać w przygotowywanej przez Paula Fletchera autobiografii pod tytułem "Magical: A Life In Football": - Pewnego dnia mój stary przyjaciel, Mickey Walsh skontaktował się ze mną i zapytał o Villas-Boasa. Prosił o bardzo szczegółową ocenę w kontekście objęcia Burnley. Jego CV i projekt były niesamowite. Tommy Docherty zawsze mawiał jednak, że do piłkarzy powinno się mówić tak, żeby mógł to pojąć nawet mleczarz. A z prezentacji Villas-Boasa przeciętny człowiek niewiele mógłby zrozumieć. Żargon piłkarski jest skomplikowany. Portugalczyk często z niego korzysta, a niektórzy zawodnicy mogliby się z nim nie dogadać. Do podobnych wniosków doszli szefowie "The Clarets". Czy André stanąłby wówczas na wysokości zadania? Trudno powiedzieć, ale zatrudniony zamiast niego Brian Laws także nie uchronił zespołu przed spadkiem.