Wielka marka wraca po 12 latach przerwy, jej kibice marzą o Premier League

2024-08-10 12:50:50; Aktualizacja: 6 godzin temu
Wielka marka wraca po 12 latach przerwy, jej kibice marzą o Premier League Fot. Andy Thomas / Focus Images / MB Media / PressFocus
Norbert Niebudek
Norbert Niebudek Źródło: Transfery.info

12 lat czekali kibice Portsmouth na powrót swojej ukochanej drużyny do Championship. Chaos na płaszczyźnie właścicielskiej, widmo likwidacji i happy-end rodem z filmów Disneya. I to dosłownie!

Aby lepiej zrozumieć całą historię, wróćmy do września 2006 roku. Wtedy francusko-izraelski biznesmen Sacha Gaydamak wchodzi w posiadanie 100% akcji w Portsmouth i zaczyna inwestować w klub grube miliony. 

Zespół zasilają takie nazwiska, jak Sol Campbell, Laurén, Lassana Diarra czy Nwankwo Kanu. Portsmouth dokonuje też rekordowego w swoich dziejach transferu, sprowadzając Petera Croucha za 11 milionów funtów.

Drużyna pod wodzą Harry'ego Redknappa kończy sezon ligowy 2007/2008 w Premier League na wysokim, ósmym miejscu w tabeli. Wygrywa też rozgrywki Pucharu Anglii, pokonując w finale walijskie Cardiff City, dzięki czemu uzyskuje bilet do europejskich pucharów. Wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Wkrótce jednak wspomniany wcześniej Sacha Gaydamak zaprzestaje finansowania klubu i sprzedaje go Sulaimanowi Al-Fahimowi. Niecałe 40 dni później Portsmouth ma już jednak nowego, trzeciego w krótkim odstępie czasu właściciela. 90% akcji kupuje Ali Al-Faraj.

Nabywa on udziały dzięki pożyczce w wysokości 17 milionów funtów od Balrama Chainraiego. Problem w tym, że próżno szukać jakichkolwiek informacji na temat Al-Faraja. Pojawiają się teorie, że Saudyjczyk tak naprawdę... nie istnieje i jest to pseudonim, pod którym ukrywa się Balram Chainrai. Prawda nie zostaje ujawniona aż po dziś dzień.

Posługując się żargonem piłkarskim, sytuacja klubu staje się podbramkowa. Znów następuje zmiana właścicielska. Tym razem zostaje nim Balram Chainrai - nie mogło być przecież inaczej.

W lutym 2010 roku Portsmouth trafia pod nadzór zarządu komisarycznego, co wskazuje na poważne problemy finansowe. W rzeczywistości dług szacuje się na kilkadziesiąt milionów funtów.

Uznanej marce grozi poważne widmo likwidacji.

Sezon 2009/2010 Portsmouth kończy na miejscu spadkowym z Premier League, a w 2013 roku notuje twarde lądowanie w League Two (czwarty szczebel rozgrywkowy).

Pogrążony w głębokim kryzysie i zadłużony klub zostaje uratowany dopiero przez swoich fanów, konkretnie Pompey Supporters Trust's, którym udaje się zebrać ponad dwa miliony funtów z własnych kieszeni i przy wsparciu członków brytyjskiego parlamentu uzyskują pozwolenie na przejęcie. 

Pompey Supporters Trust's zaczyna stawiać klub na nogi i powoli wyprowadza go na prostą. W 2007 roku Portsmouth wraca do League One. Awans to jednak nie jedyna świetna informacja. Tamtego lata właścicielem klubu zostaje były dyrektor generalny Disneya, Michael Eisner.

W kolejnych sezonach Portsmouth ugruntowuje swoją pozycję w górnej części tabeli. Fani powoli zaczynają myśleć o awansie. Na początku ubiegłego roku ze stanowiska menedżera po serii dziewięciu meczów bez wygranej zwolniony zostaje Danny Cowley.

Fani „Pompey” oczekują szkoleniowca, który zapewni drużynie stabilizację. W zamian otrzymują Johna Mousinho.

Mousinho to w tamtym momencie menedżer bez jakiegokolwiek doświadczenia w samodzielnej pracy. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej był aktywnym piłkarzem Oxfordu United, rozgrywając ligowe mecze. Władze Portsmouth dokonują odważnego wyboru, a sam 38-latek określa go potem mianem „nietypowego”.

Fakty są jednak takie, że nowy opiekun tchnął w zespół świeżą krew. Ekipa pod jego wodzą kończy sezon na ósmym miejscu w tabeli League One ze stratą siedmiu punktów do miejsc barażowych. „Pompey” nie przegrywają, ale notują zbyt wiele remisów, aby liczyć się w walce o awans.

Jednak jest to zapowiedź tego, co ma wydarzyć się w następnych rozgrywkach...

Portsmouth w świetnym stylu rozpoczyna minioną kampanię. Podopieczni Johna Mousinho pozostają niepokonani w pierwszych 16 spotkaniach ligowych. Ich passę przerywa dopiero dotkliwa porażka z Blackpool (0:4) w końcówce listopada.

Po tygodniach lekkiego kryzysu na przełomie roku „Pompey” wracają na zwycięską ścieżkę. Od 20 stycznia do 20 kwietnia, równe trzy miesiące, w 17 kolejnych spotkaniach drużyna znów nie ponosi ani jednej klęski (12 zwycięstw, 5 remisów).

Wreszcie wygraną przeciwko Barnsley (3:2) przypieczętowuje awans do Championship i zdobywa mistrzostwo League One, rozpoczynając nowy rozdział w swojej najnowszej historii.

John Mousinho, po którego nominacji kibice Portsmouth jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej mogli łapać się za głowy, zostaje wybrany najlepszym menedżerem sezonu League One. Natomiast do jedenastki rozgrywek trafia trzech graczy mistrzowskiego zespołu: Will Norris (bramkarz), Conor Shaughnessy (środkowy obrońca) i Marlon Pack (środkowy pomocnik).

Szkoleniowiec zaskarbia sobie sympatię fanów. Kibice dedykują mu przyśpiewkę.

„Who needs Mourinho, we've got Mousinho” (tłum. Kto potrzebuje Mourinho, mamy Mousinho),

nazwisko ich menedżera jest bowiem łudząco podobne do tego, które posiada uznany portugalski szkoleniowiec z przeszłością i sukcesami w takich markach, jak Real Madryt czy Manchester United.

Portsmouth wraca do Championship w wielkim stylu, jednak wszyscy ludzie wokół klubu nie mają wątpliwości, że nadrzędnym celem w pierwszym sezonie na zapleczu Premier League będzie spokojne utrzymanie. W dłuższej perspektywie kibice marzą z pewnością o ponownym włączeniu się do grona ekip z krajowej elity, ale mając w świadomości wydarzenia sprzed kilkunastu lat, podchodzą do tematu z chłodnymi głowami.

Tego lata beniaminek również nie szaleje na rynku, choć udaje mu się sprowadzić znane nazwisko. Zespół dowodzony przez Johna Mousinho zasilił Matt Richie. Wieloletni gracz Newcastle United z blisko 200 występami na poziomie Premier League z pewnością wniesie do drużyny sporo potrzebnego doświadczenia.

Poważnym osłabieniem Portsmouth będzie natomiast brak 27-letniego napastnika Colby'ego Bishopa, autora 21 bramek i trzech asyst w ubiegłych rozgrywkach League One, u którego w trakcie przedsezonowych badań wykryto problemy z sercem i który musiał z tego powodu przejść operację.

Do Championship wraca uznana marka, której kibice jawią się też jako jedni z najzagorzalszych sympatyków drużyn piłkarskich na Wyspach Brytyjskich. Trybuny potrafią nieść piłkarzy nawet w najtrudniejszych momentach. Nie brakuje opinii, że dla zespołów przyjezdnych Fratton Park jest jednym z najtrudniejszych terenów w Anglii.

Zanim jednak podopieczni Johna Mousinho przedstawią się własnej publiczności, wcześniej czeka ich inauguracyjne starcie na Elland Road przeciwko Leeds United. Po sezonie zwieńczonym porażką w finale baraży przeciwko Southampton „Pawie” po raz drugi przystępują do sezonu w roli poważnego kandydata do zaliczenia awansu. Co więcej, w zeszłej kampanii na ich terenie wygrał tylko jeden zespół - Blackburn Rovers.

Zdobycie twierdzy Elland Road wydaje się dla podopiecznych Johna Mousinho niezwykle trudnym, wręcz nawet nierealnym wyzwaniem. Jednak należy pamiętać, że beniaminka rozlicza się nie po pierwszej, a po ostatniej kolejce.

Po latach tułaczki w niższych ligach w końcu nadszedł czas, aby Portsmouth zaczęło pisać nową historię.