Wrócił na boisko po 445 dniach leczenia kontuzji. W Lidze Mistrzów przypomniał o swoim istnieniu

2025-03-04 22:32:28; Aktualizacja: 3 godziny temu
Wrócił na boisko po 445 dniach leczenia kontuzji. W Lidze Mistrzów przypomniał o swoim istnieniu Fot. Fred Duval / Shutterstock.com
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Transfery.info

Aston Villa rozprawiła się z Club Brugge i jedną nogą jest już w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Oficjalnie tytułem bohatera meczu został nagrodzony Morgan Rogers, lecz dla wielu najwyższe uznanie należy się innemu zawodnikowi – Tyrone'owi Mingsowi, który jeszcze rok temu toczył trudny bój o powrót na boisko.

Choć Mings ma już swoje lata, całej Europie nie daje zapomnieć o swojej klasie i jakości prezentowanej w defensywie. Jego niedawna przeszłość to doskonały przykład, że pomimo iż kariera w jednym momencie potrafi legnąć w gruzach, to nieważne w jakim momencie dzięki wytrwałości i zaangażowaniu można ją odbudować.

Na początku poprzedniego sezonu Mingsa dopadł koszmar, jaki nie przytrafiał mu się nawet we śnie. Pierwsza kolejka Premier League i zawodnik musi opuścić boisko. Diagnoza? Zerwane więzadło krzyżowe.

Dla reprezentanta Anglii, który przed operacją i rehabilitacją uchodził za ważny punkt na arenie międzynarodowej, był to już drugi tego rodzaju uraz w profesjonalnej przygodzie z futbolem. W znacznie młodszym wieku nabawił się go jeszcze jako gracz Bournemouth w 2015 roku.

Stąd też można powiedzieć, że niezłomność weszła piłkarzowi w krew. Po 445 dniach w drugim procesie leczenia kibice przywitali go z powrotem owacjami na stojąco. Do akcji w pierwszej drużynie Aston Villi wrócił 30 października.

Od tamtego czasu jeden z wicekapitanów zaczął wywierać pozytywny wpływ na defensywę. Podczas jego meldunków na murawie w tej kampanii podopieczni Unaia Emery'ego ani razu nie ponieśli porażki W Premier League – a było dotychczas dziewięć takich meczów.

Teraz, we wtorkowy wieczór stanął na wysokości zadania w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Był po prostu nie do przejścia.

Pomimo straconej jednej bramki z Club Brugge, koledzy Mingsa z ofensywy odpowiedzieli aż trzema. Przy jednej z nich zaliczył asystę do Leona Bailey'a, a w defensywie piłkarz popisał się udaną interwencją, wybijając futbolówkę sprzed linii bramkowej na rzut rożny przy wyniku 1-1.

Jeśli już mierzył się w pojedynkach o piłkę z rywalami, zawsze je wygrywał (3/3). Do tego siedmiokrotnie zażegnywał niebezpieczeństwo we własnym polu karnym i wykonał jeden udany odbiór.

Thomas Tuchel, selekcjoner Anglii, musi poważnie rozważać tę kandydaturę na marcowe mecze eliminacyjne do Mistrzostw Świata. Powołanie będzie dla Mingsa piękną klamrą po ostatnich przejściach.