Zbigniew Boniek odpowiada Jakubowi Błaszczykowskiemu. „On kłamie”

2024-02-27 11:08:25; Aktualizacja: 8 miesięcy temu
Zbigniew Boniek odpowiada Jakubowi Błaszczykowskiemu. „On kłamie” Fot. MaciejGillert / Shutterstock.com
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Prawda Futbolu [Roman Kołtoń | YouTube]

Zbigniew Boniek ustosunkował się do zarzutów ze strony Jakuba Błaszczykowskiego w sprawie odebranej mu opaski w reprezentacji Polski oraz rzekomym braku zgody na występ w biograficznym dokumencie „Kuba”.

23 lutego odbyła się premiera filmu dokumentalnego o wspomnianym tytule. Materiał opowiadający o życiu i karierze jednego z najlepszych zawodników „Biało-Czerwonych” w XXI wieku dostępny jest na platformie Amazon Prime Video.

Wiele znaków zapytania zrodziła kwestia nieobecności w fabule Zbigniewa Bońka. Na końcu produkcji na czarnej planszy ukazała się informacja, jakoby 67-latek nie miał ochoty na udział w projekcji.

– To produkcja chciała umówić się z prezesem. Otrzymałem informację, że ostatecznie się nie zgodził. Nie mam w zwyczaju wykonywania telefonu w takim momencie i nakłaniania, jeśli ktoś nie ma ochoty. Uważam, że to ok i trzeba to uszanować. Ważne jednak było, żeby każdy miał szansę się wypowiedzieć – wyjaśnił emerytowany skrzydłowy Mateuszowi Borkowi w programie „Przesłuchanie”.

Do tych słów odniósł się we wtorkowe przedpołudnie wywołany do tablicy Boniek, który przedstawił swoją wersję zdarzeń w wywiadzie z Romanem Kołtoniem.

– Nie lubię, jak ktoś żyje w swojej bańce. Ja do Kuby absolutnie nic nie mam. Nie wydaje mi się, żebym miał z nim kiedykolwiek jakieś problemy. Zauważyłem jednak, że Kuba jest nastawiony negatywnie nie tylko do mnie, ale do wielu rzeczy – zaczął wywód były prezes PZPN-u.

– W tej całej „aferze” niechcący przyłożył Nawałce. Namawianie trenera do podjęcia takich, a nie innych decyzji? To obraza dla Adama. Każdy z nas mógł mieć inne spostrzeżenia, ale decyzje zawsze należały do trenera - kontynuował.

– Gdyby Kuba mnie zaprosił, to w tym filmie wypowiedziałbym się bardzo chętnie. Fakty są bardzo proste: 22 sierpnia (poprzedniego roku) dostałem SMS-a od pani Kasi Kordeckiej. Nie wiedziałem, kto to jest. Dopiero po miesiącu przeczytałem, żebym wypowiedział się na temat historii reprezentacji Polski w ramach projekcji filmu „Kuba” - stwierdził.

– Wystarczyło, żeby Kuba, tak jak to zrobił Robert Lewandowski przy filmie na jego temat, zaprosił mnie i poprosił o występ. Po mojej odpowiedzi nie było już żadnego kontaktu - powiedział.

– Mój brak zgody na udział w filmie? Kuba kłamie, mówi rzeczy nieprawdziwe. Moja odpowiedź (do pani Kordeckiej): „dziękuję, w tym momencie nie jestem zainteresowany” niczego nie sugerowała, bo nawet nie wiedziałem, czego dotyczy SMS – tłumaczył.