Wraz z zatrudnieniem Luísa Camposa rozpoczęła się ofensywa mająca na celu pozbycie się niechcianych graczy. Byli to Mauro Icardi, Georginio Wijnaldum czy Abdou Diallo.
Ten ostatnio wrócił latem na Parc des Princes, ale szybko okazało się, że nie ma dla niego miejsca.
Kiedy zespół Luisa Enrique wyjechał za granicę, Senegalczyk trenował z niechcianymi graczami. W połowie sierpnia jego przyszłość została wyjaśniona.
27-latek za 15 milionów euro zamienił Paris Saint-Germain na Al-Arabi. Jak wyznał, początkowo wcale nie traktował tej opcji poważnie.
– To może być dla mnie stresujący czas, ale to także decydujący moment w mojej karierze, więc nie można popełnić błędu. Kiedy masz jeden transfer za drugim, zdobywasz doświadczenie i widzisz rzeczy nieco inaczej – rozpoczął.
– Katar? To nie był mój plan na początku okienka transferowego. Moim priorytetem było kontynuowanie gry w Europie, w pięciu dużych ligach, nawet jeśli uważam, że zrobiłem już swoje w Niemczech. Czułem, że chcę zobaczyć coś innego. A co z Francją? Nie widziałem siebie w innym miejscu niż PSG. Grałem dla Monaco, które jest bliskie mojemu sercu, i PSG, które również jest bliskie mojemu sercu. Ograniczenie się do tych dwóch klubów we Francji było moim zamysłem. Miałem kilka interesujących propozycji, ale to nie miało sensu – wyznał.
– Była Arabia Saudyjska, która stała się kluczowym graczem w mercato. Oczywiście uważnie się jej przyglądałem i prowadziłem poważne rozmowy z jednym z saudyjskich klubem, które jednak do niczego nie doprowadziły. Byłem bardzo twardy w negocjacjach, nie będę tego ukrywał. Katar pojawił się jak grom z jasnego nieba, a ja wcale nie planowałem tam jechać, bo nie był tak aktywny jak Europa czy Arabia Saudyjska. W życiu nie ma jednak przypadków – zauważył.
Środkowy obrońca był związany z 1. FSV Mainz 05, Borussia Dortmund czy RB Lipsk.
Od czasu transferu zanotował już trzy występy i zdobył bramkę.