Jeden z największych bohaterów „Lwów Atlasu” podczas ostatniego mundialu w Katarze otarł się o spełnienie marzenia, które dzieli niejeden dzieciak fascynujący się futbolem. Mógł trafić z Sevilli na Santiago Bernabéu.
„Królewscy” tuż przed rozpoczęciem sezonu zainicjowali pilne poszukiwania nowego bramkarza po tym, jak uchodzący za jednego z najlepszych bramkarzy na świecie Thibaut Courtois nabawił się zerwania więzadeł krzyżowych. Ta kontuzja eliminuje Belga z gry na długie miesiące.
Jeszcze przed wypożyczeniem Kepy Arrizabalagi z Chelsea 14-krotny zdobywca Pucharu Europy celował w pozyskanie „Bono”. Na przeszkodzie stanął jednak... Puchar Narodów Afryki.
– Byłem priorytetem dla Realu. Później jednak zarząd dogłębnie przeanalizował sytuację i zauważył, że zimą czeka mnie długa absencja ze względu na Puchar Narodów Afryki (rozgrywany w dniach 13 stycznia – 11 lutego 2024). W zanadrzu kręciły się także inne opcje na zasadzie wypożyczenia, więc to rozwiązanie wydało się im lepsze – ujawnił rozpływający się w niesmaku 32-latek.
Po bramkarza zgłaszał się także Bayern Monachium. W tym przypadku sprawa wyglądała całkiem podobnie.
– Bayern był w stałym kontakcie z Sevillą. Poproszono mnie, żebym cierpliwie poczekał. Oferta miała być przygotowywana. Wkrótce pojawili się jednak inni kandydaci, a Bayern za priorytet stawiał wypożyczenie. Pech, że te kluby nie chciały dużo wydawać – wspomniał z żalem Bounou.
– W dzisiejszych czasach trudno, aby kluby z najwyższego poziomu inwestowały w tak wiekowych zawodników jak ja (32 lata). Trochę się naczekałem, aż w końcu zaakceptowałem ofertę od Al-Hilal – dodał.
Transfer kosztował Saudyjczyków 21 milionów euro. „Bono” dotychczas zanotował dwa czyste konta w trzech kolejkach Saudi Pro League.