Trudno określić, co tak naprawdę było powodem absencji Duńczyka. Piłkarz ani razu nie sygnalizował żadnej poważnej kontuzji.
Miał on jednak stwierdzić, że w ubiegłym tygodniu czuł pewne dolegliwości, które nie pozwalają mu na rywalizację w ważnym wydarzeniu piłkarskim. Jedna z poufnych osób z otoczenia Christensena miała przekazać, że w żadnym razie nie był to bojkot ze strony zawodnika.
Taka informacja przysporzyła wielkiego bólu głowy niemieckiemu szkoleniowcowi, który pierwotnie zawarł nazwisko stopera w podstawowym składzie. Ostatecznie 26-latek nie znalazł się nawet w kadrze meczowej.
Tuchel był zmuszony do dokonania zmian, jednocześnie narażając niektórych zawodników na pogłębienie urazów. W stu procentach gotowy do gry nie był Thiago Silva, który jednak rozegrał na Wembley 120 minut.
Na liście trener miał dostępnych innych graczy formacji defensywnej, takich jak Malang Sarr czy César Azpilicueta. Żaden z nich nie miał jednak doświadczenia jako środkowy obrońca w trójkowym bloku, więc nie wystąpili od pierwszej minuty.
Na trzy dni przed finałem FA Cup Christensen pojawił się w wyjściowej jedenastce na ligowe starcie z Leeds United. Chelsea pewnie pokonała rywala 3:0.
26-latek jest związany z londyńczykami od 2012 roku. Już od pewnego czasu media są zgodne co do tego, że po sezonie opuści Stamford Bridge na rzecz FC Barcelony na zasadzie wolnego transferu.
To wszystko oznacza, że najprawdopodobniej ostatni mecz Duńczyka w barwach Chelsea już za nim.