Emocji nie brakowało, Legia gra dalej

fot. Transfery.info
Marcin Żelechowski
Źródło: Transfery.info

Plan minimum zrealizowany. Legia Warszawa zagra w IV rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów, ale przede wszystkim, ma zagwarantowany start w fazie grupowej Ligi Europejskiej.

Ciężko jednak doszukiwać się pozytywów obserwując dwumecz z Molde. Legia była dziś zespołem lepszym, zwłaszcza w pierwszej połowie, w której Molde nie oddało ani jednego strzału, lecz bezbramkowy remis i fakt, że o awansie zdecydowało pierwsze spotkanie, sprawia, że wydaje się on nad wyraz szczęśliwy.

Mimo znacznej poprawy w grze, przy Łazienkowskiej nie brakowało nerwów, zwłaszcza w końcówce spotkania. Początek był bowiem obiecujący. Podopieczni Jana Urbana wyciągnęli wnioski z poprzedniej potyczki i od startu spotkania starali się narzucić swój styl gry. Widać było zaangażowanie i wysoki pressing, który nie pozwolał rywalom na przedostanie się w okolice pola karnego Legionistów.

Imponowała zwłaszcza gra obronna Legii, która dotychczas była negatywnie oceniana po każdym meczu. Manerw szkoleniowca Legii z przesunięciem Tomasza Jodłowca okazał się trafny, a powrót Rzeźniczaka wprowadził nieoceniony spokój w całej formacji. Nawet krytykowany Bereszyński zanotował solidny występ, nawiązując do formy z rundy wiosennej poprzedniego sezonu.

Im dalej od własnej bramki Legii, tym już nieco gorzej, jeżeli chodzi o ocenę poszczególnych zawodników. Co prawda, posiadanie piłki chwilami wynosiło 65% na korzyść polskiego zespołu, o tyle każda próba wejścia w pole karne rywala była chaotyczna, nerwowa i większości przypadków zakończona prostymi stratami. Niewiele wynikało także z rzutów rożnych, których mistrz Polski w całym spotkaniu miał aż osiem. 

Mimo, że Legia dominowała, przez całe spotkanie nie stworzyła sobie ani jednej sytuacji bramkowej, co nie najlepiej wróży przed kolejnymi meczami. Norwegowie, którzy przebudzili się w drugiej połowie, atakowali rzadziej, ale zdecydowanie groźniej, mając co najmniej dwie sytuacje, po których mogły paść gole. Nie zawiódł jednak Duscan Kuciak.

Molde zaprezentowało się zdecydowanie gorzej niż na własnym boisku, chociaż wpływ miała na to postawa Legii, która nie pozwoliła im na korzystanie z największego atutu, jakim miały być kontrataki. Pozytywnie można ocenić jedynie strzelca bramki z pierwszego spotkania, Chimę Chukwu, który sprawiał wiele problemów piłkarzom Legii, jednak i jego zapędy, dzięki dobrej asekuracji Jakuba Rzeźniczaka udawało się powstrzymać. 

Warto wspomnieć, że ostatnie minuty Legia ponownie grała w przewadze jednego zawodnika, jednak podobnie jak w Norwegii, nie miało to przełożenia na sytuację na boisku. Legioniści nie potrafili utrzymać się przy piłce i cofali się zbyt głęboko we własne pole karne, nerwowo czekając na zakończenie spotkania.

Podsumowując, Legia gra dalej i należy się cieszyć z tego faktu, pomijając sam styl w jakim to zrobiła. Gdyby przegrali po dobrej grze, nikt by o tym nie pamiętał, a stan budżetu Legionistów byłby mniejszy o kilka milionów euro. W końcu ten awans to nie tylko premia i podtrzymanie szansy na uzyskanie pieniężnych bonusów za grę w Champions League, ale także gwarancja gry w Lidze Europejskiej, w której również można przyzwoicie zarobić. 

Więcej na temat: Legia Warszawa Polska

Zobacz również

Zobacz ostatnie transfery Roberto De Zerbi klarownie na temat przyszłości Pasjonujący finał walki o utrzymanie w Ligue 1. O udziale w barażach zdecydowała... jedna bramka [OFICJALNIE] „Po obejrzeniu tej powtórki stwierdził, że nie ma faulu”. Ogromna kontrowersja w derbach Trójmiasta Cztery drużyny zagrożone spadkiem z Ekstraklasy. W ostatniej kolejce może dojść do... kuriozalnej sytuacji „Sprawę kieruję na policję”. Michał Probierz reaguje na próbę podszycia się pod niego Pep Guardiola: Rzeczywistość jest taka, że jestem bliżej odejścia z Manchesteru City Niespodziewane gratulacje od dziennikarza dla Mariusza Rumaka. Trenerowi Lecha Poznań praktycznie odjęło mowę [WIDEO]

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy