Legenda Chelsea i były szkoleniowiec między innymi londyńskiego klubu przejął stery nad „The Toffees” w styczniu po zwolnieniu Rafy Beníteza. Przedstawiciele ekipy z Goodison Park wierzyli, że dokonują w ten sposób właściwego wyboru na drodze do poprawienia rezultatów osiąganych przez ich zespół.
Niestety wyniki Evertonu są dużo poniżej oczekiwań i mogą doprowadzić do pierwszego od 1951 roku spadku drużyny z angielskiej elity. Klub z niebieskiej części Liverpoolu już teraz plasuje się w strefie spadkowej i traci dwa punkty do bezpiecznej lokaty zajmowanej przez Burnley.
„The Toffees” może być im ją trudno zniwelować, ponieważ mają przed sobą pojedynki z Chelsea, Leicester City, Watfordem, Brentfordem, Crystal Palace oraz Arsenalem.
Menedżer Frank Lampard wierzy jednak w pozytywne zakończenie trwającej kampanii, ale w przypadku realizacji czarnego scenariusza nie ma w planach ucieczki z piastowanego stanowiska i pragnie kontynuować pracę na Goodison Park nawet na poziomie Championship, by przywrócić Everton na należne mu miejsce w Premier League.
- Jestem bardzo zaangażowany. Kocham Everton i chcę tu dalej pracować. Czasami ludzie z zewnątrz pytają mnie, ze względu na zaistniałą sytuację, w której się znajdujemy, czy nie przytłacza mnie cała ta presja. Ja ją absolutnie uwielbiam. Zostałem tu bardzo dobrze przyjęty przez fanów i jestem wspierany przez nich. Dlatego zrobię wszystko, by ten klub wrócił tam, gdzie powinien być - przyznał Anglik.
- Nie zamierzam wybiegać w przyszłość, bo to nie jest tego warte, ale jeśli chodzi o moje zaangażowanie w tę pracę, to dam z siebie absolutnie wszystko tak długo, jak Everton będzie tu mnie chciał i ja będę mógł osiągać z nim wyznaczone cele - dodał 43-letni szkoleniowiec na konferencji przed niedzielnym starciem z „The Blues” (1 maja o godzinie 15:00).