W czwartek Legia Warszawa mierzyła się w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy z AZ Alkmaar. Mecz przegrała 0:1, ale zdecydowanie więcej niż o wydarzeniach boiskowych mówi się obecnie o tym, co działo się po ostatnim gwizdku. W wyniku przepychanek piłkarze wicemistrza Polski Josué i Radovan Pankov trafili do aresztu. Szarpany był nawet właściciel klubu Dariusz Mioduski, co zostało uwiecznione na wideo.
Na konferencji prasowej działacz przyznał wprost, że to nie przedstawiciele Legii zapoczątkowali całe zamieszanie, a agresja pojawiła się ze strony ochrony oraz policji. Zapowiedział on też, że klub na pewno nie zostawi tak tej sytuacji.
Mowa o skandalu wykraczającym poza piłkę nożną, w którego sprawie zainterweniował już nawet premier Mateusz Morawiecki.
Tymczasem drużynę Legii w niedzielę czeka bardzo ważne spotkanie w Ekstraklasie z Rakowem Częstochowa. Czy istnieje temat jego przełożenia? Mioduski powiedział, że nie.
- Nie chcemy przekładać niedzielnego meczu z Rakowem - przyznał.
- Drużyna jest wstrząśnięta. Wszyscy martwią się o swoich kolegów. Myślę, że ta sytuacja jeszcze bardziej nas skonsoliduje - dodał biznesmen.
Z wcześniejszej wypowiedzi rzecznika prasowego Legii Bartosza Zasławskiego wynika, że pozostający w Holandii Josué złożył już zeznania. Pankov czeka na swoją kolej.