105 milionów, wielkie nadzieje, 0:6 - co się dzieje z Tottenhamem?
2013-11-26 21:10:30; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Paulinho, Lamela, Eriksen, Chadli, Chiriches, Capoue, Soldado - ekipa do pozazdroszczenia, ściągnięta w dodatku jednego lata za 105 milionów funtów do jednego zespołu. Zespołu, który w niedzielę przegrał bez charakteru 0:6 z Manchesterem City.
Jasne, wszystko można zrzucić na barki Garetha Bale'a, który opuścił Londyn na rzecz Madrytu. Bez niego nie jest już tak łatwo o bramki, ba - Tottenham to (wespół z Hull City i West Ham) trzeci najgorszy zespół Premier League pod względem strzelonych bramek. Rozumiecie to? Ekipa mająca z przodu Soldado, Adebayora i Defoe, a w pomocy choćby Lamelę, Holtby'ego, Townsenda, Paulinho, ma tyle samo goli co beniaminek, u którego najgroźniej strzelecko brzmiącym nazwiskiem, poza etatowo wykonującym karne Bradym, jest Yannick Sagbo sprowadzony za 1,5 miliona euro z Evian.
Do meczu z Manchesterem City, nienajgorzej sprawdzała się gra "na Grecję". Nie stracić, 0:0 nie jest złe, a jak uda się strzelić na 1:0 to właściwie ich mamy. Ale to, czego nie były w stanie obnażyć Aston Villa, Hull, a nawet - mimo zwycięstwa - Newcastle, obnażył boleśnie Manchester City. Każdy gol "The Citizens" to jak jeden zarzut do trenera Andre Villasa-Boasa. Wyartykułowany w bardzo bolesny sposób, bo nie wierzymy w to, by Portugalczyk po takim ciosie mógł w nocy z niedzieli na poniedziałek mógł spokojnie zasnąć. Nieważne, jak miękka byłaby poduszka i jak wygodne łóżko.
ZANIEDBANE TRENINGI STRZELECKIE
Coś w zespole Tottenhamu musi być w tej materii nie tak. Przed spotkaniem z Manchesterem City, Tottenham oddał średnio 18,7 strzału na mecz, co czyniło go najlepszym w tej materii zespołem Premier League. Jak łatwo się domyślić, jeśli chodzi o skuteczność - zupełnie odwrotnie. Procentowo - nieco ponad 4% strzałów Tottenham zamieniał na gola. Co z tymi zawodnikami stało się latem? Bo w poprzednim sezonie każdy z osobna spisywał się znacznie, znacznie lepiej.
* - Paulinho grał poprzednio w Corinthians, grającym systemem wiosna-jesień, pod uwagę wzięty sezon 2012
** - w przypadku Holtby'ego, zsumowane są jego występy i gole dla Schalke i dla Tottenhamu, do którego dołączył w zimowym okienku transferowym
LAMELA - ROZMARZENIE KONTRA RZECZYWISTOŚĆ
O czym myśli na boisku Lamela, który miał przecież zastąpić Bale'a i który był najdroższym transferem Tottenhamu w minionym okienku? Na pewno nie o dokładności, bo w ciągu swoich pięciu meczów w Premier League, tylko raz na dziesięć prób dokładnie dośrodkował. Grając w Romie był często faulowany, dając swojej ekipie stałe fragmenty gry. W Londynie? Dwa razy rywale musieli uciekać się do fauli na Argentyńczyku, by go zatrzymać. Bo i bez przewinienia nie jest to obecnie sztuką. Dokładne podania? Tu też nie jest najlepiej - Lamela jest w tej klasyfikacji dopiero 18. w zespole "Spurs", myląc się aż 21 razy przy 97 zagraniach do kolegów.
Mając taką "podkładkę" jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego brytyjski Eurosport pokusił się nawet o taką grafikę:
źródło: UK.Eurosport.yahoo.com
WYKORZYSTANIE ROBERTO SOLDADO
Hiszpan grając w barwach Valencii strzelił 59 bramek. W tym tylko jedną zza pola karnego. Jaki jest wniosek? Że jeżeli Soldado nie zagra się dokładnej piłki w pole karne, albo nie poda na dobieg i na sytuację sam na sam, to snajper rodem z Hiszpanii traci praktycznie wszystkie swoje zalety. I z tym po prostu nie sposób się kłócić. Wystarczy zajrzeć do statystyk z ostatnich trzech meczów:
Z Manchesterem City Soldado dostał jedno podanie w pole karne i oddał jeden, bardzo niecelny strzał z dystansu. Z Evertonem strzelił dwa razy - raz zza pola karnego po indywidualnej akcji, raz z pola karnego - po dokładnym podaniu. A zagrań w szesnastkę otrzymał dokładnie dwa. A już na przykład z Tottenhamem, partnerzy dokładnie obsłużyli Hiszpana aż siedmiokrotnie, co zaowocowało aż pięcioma uderzeniami - w tym dwoma w światło bramki. Tyle że wtedy dzień konia miał Tim Krul i Tottenham mimo to przegrał.
ANDROS TO NIE GARETH
Gareth Bale był jak dobry karabin - strzelał często, ale i dokładnie. Jego bramki dały w ubiegłym sezonie Tottenhamowi szansę walki o Ligę Mistrzów do ostatniej kolejki. Po jego odejściu sprowadzono kilku nowych zawodników, którzy potencjalnie mieli go zastąpić, a także dano szansę Androsowi Townsendowi. I okazało się, że Anglik potrafi grać naprawdę dobrze, jednak jeśli chodzi o strzały - mógłby sobie czasem dać na wstrzymanie. Nikt w lidze nie oddał tylu strzałów (średnio więcej ma Suárez, pauzujący na początku sezonu), a już na pewno nikt nie robił tego z tak mierną skutecznością. Bo patrzymy na listę najczęściej próbujących w Premier League i tak:
Giroud - 43 strzały, 7 goli
Agüero - 42 strzały, 10 goli
Sturridge - 41 strzałów, 9 goli
Suárez - 40 strzałów, 9 goli
A ten nieszczęsny Townsend? 45 strzałów i jedna, jedyna bramka. Może warto czasem zamarkować i podać? Bo o ile pamiętamy, Bale miał w ubiegłym sezonie po 10 rozegranych meczach 3 asysty. Townsend nie ma żadnej.
BRAK RÓWNOWAGI W OBRONIE
Nad Kylem Walkerem nie będziemy się szczególnie pastwić, choć to on najbardziej obniżył loty w porównaniu z poprzednim sezonem. Bardziej rzuca się w oczy to, że w obronie Tottenhamu nie ma takiej stałej, scementowanej czwórki, która grałaby od początku sezonu. Na newralgicznej pozycji środkowego obrońcy Dawsonowi partnerowali już kolejno: Vertonghen, Chiriches, a ostatnio Kaboul. Z jakim efektem przeskoczono z Chirichesa na Kaboula, pokazał mecz z Manchesterem City. Jeśli Villas-Boas nie wypracuje sobie żelaznej dwójki, która będzie wiedziała, na co stać partnera, Ettihad może się jeszcze powtórzyć.
A na lewej obronie? Cóż, jeśli kontuzja Rose'a wymusiła stawianie na Naughtona i Vertonghena, to może zbyt pohopnie pozbyto się Benoita Assou-Ekotto?
ZAPOMNIANY MOUSSA DEMBELE
Martin Jol twierził w ubiegłym sezonie, że to nie Gareth Bale, a właśnie Moussa Dembele jest kluczem do świetnej i efektywnej gry Tottenhamu. Belg nie strzelał może wielu bramek, nie zaliczył też wielu asyst (1 gol i 3 asysty), ale na każdej akcji stawiał stempel. Dyktował tempo, rozrzucał piłki - do przodu, na lewo, na prawo. W tym sezonie Villas-Boas sprowadził sobie do drugiej linii tylu nowych graczy, że odstawienie Dembele - który był w ubiegłym sezonie nie do zastąpienia (Tottenham przegrał 4 na 6 meczów ligowych bez niego w składzie, wygrywając tylko jeden), nie było niczym dziwnym. Belg ciuła jakoś te minuty, ale albo jest pierwszy do zmiany, albo z ławki dopiero wchodzi. A mimo to wciąż imponuje dokładnością podań, utrzymującą się na poziomie 91,6% (najlepsza w zespole, 7. w całej lidze). Czy nie powinien znów odgrywać kluczowej roli w okolicach koła środkowego? Szczególnie, że nieobecni są Capoue i Eriksen.