Pragmatyzm nade wszystko. Przedstawiamy sylwetkę Thomasa Thomasberga, nowego trenera Pogoni Szczecin

2025-10-03 11:42:10; Aktualizacja: 1 godzina temu
Pragmatyzm nade wszystko. Przedstawiamy sylwetkę Thomasa Thomasberga, nowego trenera Pogoni Szczecin Fot. IMAGO / FC Midtjylland / IMAGO / Michael Barrett Boesen
Norbert Niebudek
Norbert Niebudek Źródło: Transfery.info

W stolicy Pomorza Zachodniego nastał czas Thomasa Thomasberga. Wraz z nominacją duńskiego szkoleniowca Pogoń Szczecin udzieliła akceptacji na zrewolucjonizowanie stylu gry - górę weźmie pragmatyzm, który ma zaprowadzić „Portowców” do zdobycia historycznego trofeum.

Wejście do klubu nowego właściciela zwykle pociąga za sobą szereg zmian na ważnych stanowiskach, wliczając w to prezesa, dyrektora sportowego oraz trenera pierwszej drużyny. Nowe władze chcą otoczyć się swoimi, zaufanymi ludźmi i mają do tego pełne prawo.

W Pogoni ten etap rozłożono w czasie. Dopiero pół roku po przejęciu sterów przez Alexa Haditaghiego układanka została domknięta, gdy z klubem pożegnał się Robert Kolendowicz. I to pomimo wcześniejszych zapewnień o pełnym poparciu i nawoływań, by kibice dali trenerowi czas, kiedy drużyna rozdawała punkty tam, gdzie absolutnie nie powinna.

Nie trzeba mieć jednak dyplomu z socjologii, by zauważyć, że relacje pierwszego trenera z klubowym kierownictwem nie układały się najlepiej. Wyraźnym sygnałem ostrzegawczym, który już wtedy mógł zapalić czerwone lampki, była głośna wypowiedź Roberta Kolendowicza dotycząca prac nad letnim oknem transferowym, udzielona w Kanale Sportowym.

- Chciałbym konkretów, bo tak uczciwie jestem już zmęczony słuchaniem o Benteke czy o innych wielkich nazwiskach. Czasami lepiej jest mniej mówić, a po prostu działać [...] - rzucił ówczesny opiekun „Portowców”.

Końcowym rozdziałem kadencji Kolendowicza okazała się przegrana w Kielcach. To właśnie po tamtym spotkaniu władze klubu uznały, że miarka się przebrała i postanowiły zamknąć etap, który od dłuższego czasu zmierzał donikąd.

Dwa tygodnie później ogłoszono, że nowym szkoleniowcem Pogoni Szczecin zostaje Thomas Thomasberg.

Nie przegrał od kwietnia. Został zwolniony

Pogoń Szczecin dopięła swego i zatrudniła szkoleniowca, który znajdował się ponoć na samym szczycie listy życzeń „Portowców”, wyprzedzając takie nazwiska, jak Fabio Cannavaro czy Philippe Clement. Sam Duńczyk nie był jednak od razu przekonany do tej opcji, wszak w zanadrzu miał jeszcze parę ciekawych propozycji - choćby w ostatnich dniach szwedzki „Expressen” donosił, że jego kandydaturę rozważało Malmö FF, a więc dwudziestoczterokrotny mistrz Szwecji.

Z kolei egipskie media - na przekór potwierdzonym informacjom polskich dziennikarzy - próbowały wmówić światu, że negocjacje z Thomasbergiem finalizuje tamtejsze Al Ahly. Według „ustaleń”, strony dogadały się na dwuletni kontrakt, z pensją sięgającą sześciu milionów dolarów, czyli w przeliczeniu około 21,75 miliona złotych. Dziś tę opowieść można włożyć między bajki. 

Nie sądzę, żeby faktycznie coś było na rzeczy. W ostatnim czasie kilku duńskich trenerów było łączonych z objęciem Al Ahly. Bardzo dziwne były również doniesienia sugerujące osiągnięcie całkowitego porozumienia, podczas gdy trener był już w drodze do Pogoni. Sam Thomasberg przyznał później, że cała sytuacja była dla niego całkowitym zaskoczeniem. Nagle zaczęły spływać do niego wiadomości z Egiptu - mówi Raymund Nelausen, dziennikarz bold.dk, w rozmowie z Transfery.info.

Żeby jednak zrozumieć, jak Thomasberg trafił do Polski, trzeba cofnąć się do momentu, który zdefiniował jego najnowszy rozdział - ekstremalnego zwolnienia z FC Midtjylland. Bo jeśli spojrzymy na same liczby, decyzja władz o zaprzestaniu współpracy z 50-latkiem wydaje się kompletnie pozbawiona logiki. Thomasberg został odsunięty od prowadzenia zespołu po tym, jak: wywalczył z nim mistrzostwo Danii w sezonie 2023/2024, zapewnił drużynie awans do fazy zasadniczej Ligi Europy oraz zanotował serię 18 kolejnych spotkań bez porażki (ostatnia klęska - 22 kwietnia, wyjazd do FC Nordsjælland). Mało tego - na moment jego zwolnienia zespół zajmował drugie miejsce w lidze, tracąc zaledwie punkt do prowadzącej Kopenhagi.

Jakimi motywami kierowali się zatem działacze duńskiego klubu, zrywając umowę z ówczesnym trenerem?

Odpowiedzi należy szukać w filozofii FC Midtjylland, które na przestrzeni lat stało się pionierem w wykorzystywaniu danych analitycznych na szeroką skalę. 

- Mimo sukcesów, takich jak tytuł mistrza Danii oraz awans do Ligi Europy, Midtjylland rozstało się z Thomasbergiem, aby wnieść świeżą energię i podnieść poziom taktyczny. Decyzję, która została ogłoszona po europejskich kwalifikacjach, podjęto na podstawie analizy danych wskazujących na potrzebę większej kontroli gry i lepszego funkcjonowania w pressingu, co sygnalizuje chęć do podążania w kierunku progresywnego rozwoju - tłumaczy nam Raymund Nelausen. - Dwuipółletnia kadencja Thomasberga zapewniła stabilność, ale spowodowała stagnację ambicji, co skłoniło klub do poszukiwania innowacji. To posunięcie odzwierciedla przyszłościowe podejście Midtjylland, choć wiąże się z ryzykiem krótkotrwałego niepowodzenia; dla Thomasberga jest to dowód na to, jak nieugięte są oczekiwania wobec futbolu na najwyższym poziomie.

Przyjrzyjmy się liczbom. W poprzednim sezonie FC Midtjylland było najbardziej bramkostrzelnym zespołem ligi - średnio dwa gole na mecz. Do tego dorzuciło drugi najwyższy współczynnik „expected goals” (oczekiwanych goli) - 54,5, ale równocześnie uplasowało się już w dolnej połowie tabeli, jeśli chodzi o posiadanie piłki - 47,9% średniego czasu utrzymywania się przy futbolówce to wynik daleki od tego, co w dłuższej perspektywie miało identyfikować ekipę z Herning.

Idźmy dalej. W mistrzowskiej kampanii te proporcje wyglądały podobnie. Zespół Thomasberga strzelał regularnie, znów średnio dwa gole na spotkanie. W klasyfikacji „expected goals” lepsza była tylko Kopenhaga, natomiast gdy spojrzymy na średnie posiadanie, wyglądało to jeszcze gorzej - 46,9% czasu przy piłce czyniło FC Midtjylland drugą najgorszą drużyną ligi pod tym względem.

To jeden z kilku statystycznych komponentów, które złożyły się na obraz Thomasberga jako szkoleniowca niewpisującego się w nowoczesne standardy klubu z Jutlandii.

Priorytetem jest dla niego wynik. Nie buduje drużyn nastawionych na efektowny atak czy długie posiadanie piłki, ale raczej na minimalizowanie ryzyka i skuteczne wykorzystywanie błędów rywala, co spotyka się z krytyką ze względu na brak kreatywności ofensywnej przeciwko zespołom broniącym w głębokiej defensywie - wyjaśnia Raymund Nelausen. - Drużyny prowadzone przez Thomasberga charakteryzują się wysoką dyscypliną oraz stylem gry opartym na kontratakach, w którym fundamentem są solidna defensywa, szybkie fazy przejściowe i skuteczność przy stałych fragmentach. Thomasberg zazwyczaj korzysta z ustawień 4-4-2 lub 4-3-3. Od lat pozostaje wierny pragmatycznej filozofii, unikając radykalnych zmian na rzecz modelu „plug-and-play”, który polega na dostosowaniu obecnej kadry do konkretnych założeń bez zmiany tożsamości zespołu.

„Mistrz zarządzania szatnią”

Przyglądając się wszystkiemu z boku, można odnieść wrażenie, że największą siłą Pogoni prowadzonej przez Roberta Kolendowicza było poczucie jedności, chemia między trenerem a jego podopiecznymi. Kolendowicz, przy dużym wsparciu ze strony kapitana Kamila Grosickiego, potrafił utrzymać grupę w ryzach, nawet gdy wokół waliły się mury. Wystarczy wspomnieć strajk piłkarzy, wywołany poważnymi problemami finansowymi Pogoni jeszcze za rządów poprzednich właścicieli. W wielu przypadkach taka sytuacja mogłaby rozbić kolektyw.

Zawodnicy dawali sygnały, że stoją po stronie trenera. Najlepiej pokazała to scena z meczu wyjazdowego przeciwko Widzewowi. Gdy szczecinianie doprowadzili do remisu pod koniec pierwszej połowy, Marian Huja rzucił się prosto w ramiona Kolendowicza. Za nim do ławki podbiegł cały zespół.

Właśnie dlatego, zatrudniając Thomasa Thomasberga, władze Pogoni brały pod uwagę nie tylko jego warsztat taktyczno-analityczny, lecz również to, w jaki sposób potrafi zarządzać ludźmi i relacjami w szatni.

- To trener przede wszystkim pragmatyczny, zwracający uwagę na relacje i umiejętność budowania poczucia jedności w szatni. Korzystając ze swojego bogatego doświadczenia w duńskiej piłce, priorytetowo traktuje kompetencje „miękkie” - motywowanie zawodników, a także rozwój i budowanie harmonijnej atmosfery w zespole, co niejednokrotnie miało kluczowe znaczenie dla poprawy wyników w momentach kryzysowych. Choć wykorzystuje pewne elementy analityczne - co było widoczne w opartym na danych podejściu FC Midtjylland - jego styl bardziej skłania się ku intuicyjnemu zarządzaniu grupą, co widać w umiejętności wprowadzania młodych zawodników oraz utrzymywania długoterminowej lojalności w drużynie. Jest mistrzem, jeśli chodzi o zarządzanie szatnią.

W każdym razie nie da się też zamknąć oczu na historie, które nie niszczą tę narrację lub zostawiają na niej trudną do zmycia plamę, jak na przykład niedawna wypowiedź Kristoffera Olssona. Szwed w podcaście Fotboll är Fotboll opowiedział o postawie ówczesnego szkoleniowca FC Midtjylland w trakcie spotkania, na którym przekazano mu, że nie będzie mógł trenować z pierwszym zespołem.

- Mój tata i ja weszliśmy do środka. Zobaczyliśmy siedzącego w kącie trenera, dyrektora sportowego i jego zastępcę. Thomas Thomasbeg powiedział, że nie zaszedłem tak daleko, jak się spodziewali, „więc niestety nie będziesz trenował z pierwszym zespołem”. Potem wstał i wyszedł. Unikał konfliktów - stwierdził 30-letni pomocnik.

To wskazuje na potencjalną niechęć do bezpośredniego konfliktu, która w krótkiej perspektywie może wprawdzie zapewnić spokój, ale jednocześnie pozwolić na pogłębianie podstawowych problemów - uważa Raymund Nelausen.

***

Równie istotnym elementem całej układanki jest rola, jaką ma odgrywać młodzież. W kwietniu tego roku CIES Football Observatory (szwajcarski ośrodek badawczy, zajmujący się analizą piłki nożnej na bazie danych) opublikował raport, który stawiał Pogoń na pierwszym miejscu pod względem wprowadzania wychowanków w klubach Ekstraklasy. Wynikało z niego, że szczecinianie mogą pochwalić się największą liczbą zawodników, którzy w ostatnich dwunastu miesiącach zagrali w pierwszym zespole, a wcześniej przez minimum trzy sezony - w wieku 15–21 lat - trenowali w akademii Pogoni. To dowód, że proces szkoleniowy w stolicy województwa zachodniopomorskiego funkcjonuje konsekwentnie i daje namacalne efekty.

W przypadku FC Midtjylland podobne raporty nie są potrzebne, by dostrzec wagę młodych piłkarzy w całej strukturze klubu. Wystarczy spojrzeć na obecną kadrę, w której blisko 40 procent zawodników nie skończyło jeszcze 22. roku życia. To nie jest kwestia przypadku, lecz ważna składowa jasno określonej filozofii - wychowywać, rozwijać i sprzedawać talenty. Całość uzupełnia historia transferowa (tzw. „success story”) i system skautingu. FC Midtjylland to projekt, w którym młodzież nie jest dodatkiem, ale podstawą.

- Thomasberg wykazuje się progresywnym podejściem do rozwoju młodzieży, wprowadzając do pierwszych drużyn wychowanków akademii i zapewniając im możliwość rozwoju w konkurencyjnym środowisku. W Midtjylland wielokrotnie robił to ze świetnym skutkiem. Dawał młodym piłkarzom szansę i wystawiał na scenę, gdzie mogli zabłysnąć - mówi nasz rozmówca. 

- Największym atutem Thomasberga jest jednak zdolność do tworzenia stabilności organizacyjnej i rozwijanie zawodników w ramach spójnych struktur, dzięki czemu skromne drużyny osiągają ponadprzeciętne wyniki - czego dowodem jest utrzymanie się Hobro w lidze i ewolucja Randers w europejskich rozgrywkach. Ta niezawodność sprzyja długoterminowym sukcesom, ale jest równoważona przez jego główną słabość: brak kreatywności ofensywnej i zdolności adaptacyjnych, co często skutkuje niezbyt miłą dla oka grą w meczach z drużynami broniącymi głęboko na własnej połowie.

***

Thomasberg latami rzetelnej pracy zapracował sobie na solidną markę - głównie dzięki wynikom, które regularnie broniły go przed wszelką krytyką za pragmatyczne podejście do futbolu.

- W Danii ma reputację niedocenianego szkoleniowca, który skupia się na wynikach i potrafi maksymalnie wykorzystać ograniczone zasoby, czego dowodem są wysokie miejsca jego zespołów w ligowych tabelach, a także trofea zdobyte bez większego rozgłosu - słyszymy.

Teraz jednak czeka go coś zupełnie nowego. Po raz pierwszy w trenerskiej karierze spróbuje sił poza granicami ojczystego kraju (dotychczas: FC Midtjylland, Randers FC, Hobro IK, FC Fredericia i FC Hjörring), opuszczając strefę komfortu i wchodząc na nieznany grunt. W Szczecinie oczekiwania wobec jego osoby są jasne: ma nie tylko poukładać drużynę, ale przede wszystkim przełamać historyczną niemoc w zdobywaniu trofeów i wreszcie zapewnić kibicom sukces, na który czekają od dekad.