ANALIZA: Bayern wbija nóż w plecy Borussii

2014-11-02 18:42:15; Aktualizacja: 10 lat temu
ANALIZA: Bayern wbija nóż w plecy Borussii Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

Bayern Monachium pokonał w Der Klassiker Borussię Dortmund 2:1. Gospodarze umocnili się na czele Bundesligi, podczas gdy goście zajmują dopiero 17. miejsce.

SKŁADY I USTAWIENIA
 
Pep Guardiola zestawił swych podopiecznych w systemie 1-3-5-2. W bramce Neuer. Trzyosobową formację obronną stworzyli Alaba, Boateng oraz Benatia. Przed nimi, w strefie środkowej, operowali Alonso i Lahm. Na skrzydłach Bernat z Robbenem. Najbardziej wysuniętym z nominalnych pomocników był Goetze, który miał dołączać do kolegów w pierwszej linii. W ataku nieustannie rotujący pozycjami duet Lewandowski-Mueller.
 
W przypadku hiszpańskiego szkoleniowca zawsze należy jednak pamiętać o tym, że samo ustawienie ma dlań znaczenie drugorzędne; wymienność pozycji, płynność, z jaką gracze Bayernu zajmują miejsca w poszczególnych strefach boiska jest tak ogromna, że próby ujęcia monachijczyków w sztywne, „papierowe” ramy ustawienia bywają niekiedy niewykonalne.
 
Tym razem zadanie to nie było obarczone nadzwyczajnym stopniem trudności, zwłaszcza w odniesieniu do defensywy. Boateng odpowiadał za środek obrony, zaś Alaba i Benatia zajęli miejsca odpowiednio po lewej i po prawej stronie. Guardiola znów postawił na taktykę z klasyczną trzyosobową linią obrony – większość bowiem drużyn uznawanych za grające systemem trójką z tyłu (np. Juventus), de facto w fazie obrony grają piątką obrońców, z wahadłowymi pełniącymi wówczas role bocznych defensorów, czyli w ustawieniu 1-5-3-2 – uzupełnianej czwartym graczem  w zależności od sytuacji na boisku, tak w fazie obrony (Bernat/Alonso), jak i w fazie ataku (Alonso). Goetze nie operował tym razem jako swego rodzaju piwot pomiędzy drugą a pierwszą linią, a znacznie głębiej, schodząc też do lewej flanki; z kolei Mueller – znacznie wyżej i bliżej prawego skrzydła. Ta strefa należała natomiast do Robbena, przedostającego się w pole karne na różne sposoby – czy to ścinając do środka (a korzystając z „zabrania” jednego z rywali przez penetrującego kolegę), czy dryblując do linii końcowej. 
 
Juergen Klopp wybrał zaś, nieco zaskakująco, system 1-4-3-3. W bramce Weidenfeller. W obronie Durm, Hummels, Sokratis i Piszczek. Przed nimi środkowi pomocnicy Mikhitaryan, Kehl oraz Bender, zabezpieczający strefę przed linią obrony Borussii i mający za zadanie próbować rozbijać ataki gospodarzy jak najbliżej linii środkowej boiska. Pierwszy z nich był zarazem zorientowany mocno ofensywnie – biorąc udział w konstruowaniu ataków i operując wówczas na "10" – zaś pozostali dwaj skupieni byli przede wszystkim na destrukcji, asekuracji i szczelnym zamknięciu własnej strefy obronnej. O poczynaniach ofensywnych Borussii miała stanowić trójka Reus-Kagawa-Aubameyang, tym samym Klopp zdecydował się w Monachium na wariant bez klasycznej „9”. Kiedy Borussia zawiązywała atak pozycyjny, jej trzej atakujący operowali w okolicach osi boiska, wąsko i bardzo blisko siebie. Przez to tworzyli miejsce dla bocznych obrońców – Durma i Piszczka. Z kolei w kontratakach goście wykorzystywali całą szerokość boiska – Reus i  Aubameyang zajmowali miejsca odpowiednio na lewym i na prawym skrzydle, z kolei w strefie środkowej znajdowali się Mikhitaryan i, tego wieczoru, „fałszywa 9” Kagawa.
 
 
 
OBRAZ I PRZEBIEG MECZU
 
Pierwsza połowa – choć Bayern stworzył sobie kilka niezłych sytuacji bramkowych – należała do Borussii. 
 
 
PIERWSZA POŁOWA
 
W fazie obrony goście bronili bardzo wysoko, stosując ultraofensywny pressing nawet na 20-25 metrze od bramki Neuera. Czynili to atakujący BVB – Reus,  Kagawa i Aubameyang doskakiwali do obrońców Bayernu, starając się ich zamknąć i w ten sposób utrudnić płynne zawiązanie i wyprowadzenie ataku pozycyjnego. Co w tym najistotniejsze, Klopp przechytrzył Guardiolę. Mianowicie, w fazie ataku, trzech defensorów Bayernu było atakowanych przez trzech graczy Borussii. Mieliśmy więc sytuację równowagi pod względem liczby zawodników, rzecz jasna, absolutnie niedopuszczalną dla drużyny znajdującej się w posiadaniu piłki. Dlatego też bardzo głęboko, nawet głębiej niż zazwyczaj, cofał się Alonso – wchodząc pomiędzy Boatenga a Benatię – zarazem nie „uwalniając” żadnego z obrońców. W teorii powinien być to Alaba, przez co następowałoby utrzymanie trzyosobowej linii defensywnej przy jednoczesnym przesunięciu do przodu Austriaka, dezorganizującego szyki obronne BVB (taka sytuacja, owszem, zdarzała się, ale dosyć rzadko; goście natomiast mieli wówczas problem z odpowiednim przesunięciem krycia i dostosowaniem go do obecności Alaby wyżej, bo na własnej połowie). Borussii udawało się zamknąć strefę środkową i zmusić Bayern do gry z jej pominięciem, jednocześnie wywierając presję na rozgrywających piłkę obrońców i osłabiając liczebnie drugą linię Bawarczyków. Ci mieli bowiem już nie trzech, a jedynie dwóch środkowych pomocników, więc to goście znajdowali się w przewadze liczebnej. 
 
 
Bayern nie wyprowadzał piłki środkiem i za pomocą serii krótkich podań po ziemi – po wymianie piłki pomiędzy obrońcami (w tym Alonso) następowało dłuższe zagranie za plecy drugiej linii Borussii lub jeszcze dalej. I choć w przekroju całego meczu Borussia zanotowała więcej długich podań (65:76 per WhoScored), przed przerwą to Bayern częściej zagrywał w ten sposób (35:32 per WhoScored). Cena wysoko zakładanego pressingu i zamknięcia strefy środkowej już na połowie Bayernu – choć metody działającej i przynoszącej BVB rezultaty – była podwójna: po pierwsze, Bayern względnie łatwo wprowadzał w opisany wyżej sposób piłkę pomiędzy linie obrony a pomocy dortmundczyków, po drugie zaś, Hummels i spółka zostawiali za sobą sporo wolnej przestrzeni, którą Bayern starał wykorzystywać posyłając podania za plecy obrońców rywali (w pierwszej połowie był to, średnio, pas boiska pomiędzy bramką Weidenfellera a 33 metrem boiska, per Sky Bundesliga).
 
 
Tym niemniej, dortmundczycy starali się jak najczęściej utrzymywać przed piłką dwie linie – czteroosobową formację obronną oraz trzyosobową formację pomocy. Rolę holding midfielder, najniżej ustawionego środkowego pomocnika, pełnił kapitan Kehl, więc niekiedy linia ta była przezeń łamana. Przed nim (lub obok) Mikhitaryan odpowiadał za strefę bliżej lewej flanki, Bender bliżej prawej; obaj schodzili do skrzydeł, gdy właśnie bocznymi sektorami boiska Bayern konstruował swe akcje.

Borussia w fazie obrony. Ustawienie 1-4-3-3, niemal identyczne jak w fazie ataku (co charakteryzuje właśnie ten system). Środkowi pomocnicy operują bardzo wąsko, tworząc przewagę liczebną w strefie środkowej i zagęszczając pas obejmujący oś boiska, zarazem jednak zostawiając sporo miejsca na flankach. Dlatego też, gdy Bayern przedostał się na połowę Borussii, boczni obrońcy mieli wsparcie „półśrodkowych” Mikhitaryana i Bendera, podczas gdy głębie trzymał Kehl. Zarazem trzeba zauważyć jeszcze dwie rzeczy: lukę między pierwszą a drugą linią BVB, z której Bayern zupełnie nie korzystał (pomocnicy operowali wyżej, a Alonso w linii obrony) oraz tworzące się na skrzydłach trójkąty.
 
Przy piłce Robben. Durmowi pomaga Mikhitaryan.
 
W fazie ataku Borussia korzystała i z ataku pozycyjnego, i z kontrataków. W pierwszym wariancie, Reus, Kagawa i Aubameyang operowali w pasie środkowym, bardzo wąsko. Skrzydłami podłączali się wówczas Durm z Piszczkiem, współpracując wówczas  ze schodzącym doń środkowym pomocnikiem lub atakującym. Dortmund miał aż pięciu zawodników w strefie przed polem karnym Bayernu, tworząc nawet przewagę niekiedy przewagę liczebną.  Właśnie w tej strefie goście byli niezwykle groźni: groźnie uderzał  Mikhitaryan (słupek), dwukrotnie Kagawa (niegroźnie), a po podaniu Ormianina  Aubameyang znalazł się w sytuacji sam na sam z Neuerem.
 
Do akcji Borussii podłączył się Kehl, z tyłu został Bender. Po małej grze z Piszczkiem, Mikhitaryan ściął do środka. Alaba, Goetze i Bernat są wyłączeni z akcji. Goście tworzą sytuację 5na4 – reprezentant Armenii podaje prostopadle do Aubameyanga, który przegrywa pojedynek z Neuerem.
 
 
Z kolei w kontrataku Borussia wykorzystywała całą szerokość boiska, rozciągając defensywę Bayernu. Szybcy Reus i Aubameyang mieli przeciwko sobie wolniejszych i mniej zwrotnych Boatenga, Alonso i Benatię (nie liczymy Alaby). Korzystając z wysuniętej linii obrony Bayernu – w pierwszej połowie, średnio, była ustawiona na 38 metrze, per Sky Bundesliga – obaj mieli szukać miejsca za plecami rywali. Ustawiając się szeroko, na skrzydłach, byli wspomagani przez atakujących środkiem Kagawę i Mikhitaryana.
 
Reus strzela na 1:0. Cała akcja, od złapania piłki przez Weidenfellera, trwała ok. 10 sekund. Błyskawiczny kontratak Borussii. Zarazem trzeba jednak podkreślić, że choć kilkukrotnie Borussia znajdowała się w niezłej sytuacji wyjściowej do zagrożenia bramce Neuera z bocznych sektorów boiska, gol Reusa był pod tym względem wyjątkiem potwierdzającym regułę. Regułę Borussii raczej nieprzynoszącej chluby.
 
 
Borussia była dla Bayernu wymagającym i niełatwym przeciwnikiem. W fazie obrony, jak wspomniano, Bayern miał trudności z zagęszczoną przez Dortmund strefą środkowa. Co więcej, brak klasycznych bocznych obrońców sprawiał, że - zwłaszcza w szybkich atakach - goście chętnie posyłali podania właśnie w boczne sektory boiska (co nie przełożyło się jednak ani na liczbę dośrodkowań, ani na ich jakość – 1/4). Kłopoty sprawiały również szybkość i dynamika, z jakimi Borussia wyprowadzała kontry. Z kolei dla gości największym problemem była dystrybucja piłki w final third. Dotyczy to tak celności uderzeń (konsekwentny w tym względzie Mikhitaryan), jak i przedostatnich oraz ostatnich podań.
 
W fazie ataku, do przerwy Bayern miał największy problem ze wstępnym stadium ataku pozycyjnego. Agresywnie pressujący atakujący Borussii wraz z szybko doskakującymi do rywali środkowymi pomocnikami sprawiali, że podopieczni Guardioli nie stronili od dłuższych, górnych podań, mijających bądź jedną, bądź nawet dwie linie rywali. Przez to drużyna z Monachium nie mogła na dobre złapać charakterystycznego rytmu, cechującego jej grę w fazie ataku.
 
Środkowi pomocnicy Borussii skutecznie odcinali od podań pomocników Bayernu. W strefę pomiędzy nimi a obrońcami Bayernu zbyt rzadko cofał się Lahm, schodził tam również Geotze (większość kontaktów z piłką do przerwy miał na własnej połowie), lecz dla reprezentanta Niemiec nie jest to optymalna pozycja i w tej strefie nie był dla zespołu użyteczny.
 
Na powyższej infografice widzimy podania Bayernu w middle third. W pierwszej połowie większość z nich miała miejsce w bocznych sektorach boiska, gdyż środek był szczelniezamknięty przez Borussię. W drugich 45 minutach, gdy Borussia cofnęła się, Bayern przejął tę strefę i płynnie rozgrywał weń piłkę.
 
Bayern jednak stwarzał sobie sytuacje bramkowe, nawet pomimo niezłej organizacji Borussii w defensywie, dowodzonej przez świetnego Hummelsa. Gospodarze stwarzali zagrożenie przede wszystkim ze skrzydeł – 33% i 40% akcji wyprowadzili odpowiednio lewą i prawą flanką. Monachijczycy chętnie korzystali z następującego schematu: rozegranie piłki w środku pola (co, jak wiemy, w pierwszej połowie nie należało do najłatwiejszych) zwieńczone zagraniem do skrzydła, gdzie Robben lub Bernat mogli liczyć na pomoc któregoś ze środkowych pomocników (z prawej Lahm, z lewej Goetze) oraz napastników. Następnie mieliśmy albo małą grę i ścięcie lub dośrodkowanie, albo „zabranie” obrońcy/pomocnika BVB i ścięcie/zagranie wprowadzające do środka.
 
Lewandowski przeszedł bliżej prawego skrzydła, gdzie z piłką pędzi Robben. Polak „zabiera” Sokratisa i czyści w ten sposób pole Muellerowi, który wychodzi jeden na jeden z Weidenfellerem.
 
Lahm zabiera Kehla, dostaje podanie od Robbena i momentalnie odgrywa pietą do Holendra. Ten jest niepilnowany i oddaje uderzenie z 14 metrów.
 
 
Tym razem Lahm tylko „zabiera” Kehla, robiąc miejsce Robbenowi. Holender, po krótkim odejściu do lewej nogi, oddaje groźny strzał.
 
Tak Bayern stwarzał sobie sytuacje bramkowe. Poza podaniami ze strefy środkowej, mamy także podanie wprowadzające z bocznych sektorów boiska. Do tego aż 21 dośrodkowań.
 
 
DRUGA POŁOWA
 
Do przerwy Borussia zasłużenie prowadziła. Była po prostu lepsza od Bayernu. Goście dobrze wyglądali w posiadaniu piłki, potrafiąc się przy niej utrzymać nawet na połowie Bayernu i radząc sobie z pressingiem, który nie zdołał wyrządzić im wielkiej szkody. Jednocześnie sami pressowali agresywnie i wysoko, kilkukrotnie stosując także kontrpressing (PRZECZYTAJ). Wyglądali również nieźle w defensywie – aż 18 skutecznych odbiorów, przy ledwie 5 Bayernu, per WhoScored, choć Bayern mógł i powinien zdobyć co najmniej dwie bramki. 
 
Po przerwie taktyka Borussii, zapewne również ze względów wytrzymałościowych, tak dobrze sprawdzająca się w pierwszej połowie, uległa modyfikacji. Goście bronili znacznie niżej, z upływem minut coraz bardziej zbliżając się do własnej bramki. Nie atakowali już obrońców Bayernu - wymuszając pomoc ze strony Alonso - i z taką zaciekłością, i tak liczebnie. Jednakże przez pierwsze 5-10 minut po wznowieniu, Dortmund rzeczywiście jeszcze próbował realizować założenia z pierwszej połowy, by później do taktyki tej już nie powrócić.
 
Ten manewr miał swoje konsekwencje. Dodajmy, bardzo poważne konsekwencje. Po pierwsze, linia obrony Bayernu nie potrzebowała już pomocy Alonso w takim wymiarze, jak przed przerwą. Były zawodnik Liverpoolu i Realu mógł przesunąć się wyżej i w większym stopniu włączać się w fazę ataku.
 
 
Po drugie, co po części wynika z pierwszego, zniwelowana została luka w strefie środkowej; do tego Lahm grał odrobinę niżej i bardziej w środku niż na skrzydle, nad którym kontrolę przejął Robben wspomagany przez Muellera.
 
 
Po trzecie, uwolniony został Alaba. Nie chodzi tylko o strefy, w których operował, ale także o znacznie mniejszą ilość obowiązków defensywnych. Mógł więc dać zespołowi znacznie więcej w fazie ataku, w szczególności w organizacji rozegrania futbolówki.
 
 
Po czwarte, Borussia wpuściła Bayern znacznie głębiej na własną połowę i pozwoliła rozgrywać piłkę w strefie środkowej, co przy potencjale ofensywnym wiązało się z istotnym ryzykiem utraty goli. Zarazem nie stanowiła już większego zagrożenia w kontratakach (vide m.in. zmęczony Kagawa i znikający Reus).
 
Podczas gdy Bayern nie ustawał w wysokim, ultraofensywnym pressingu, Borussia od +/- 55' minuty zrezygnowała zeń niemal całkowicie. Najbardziej wysunięty Aubameyang atakował rywali dopiero w okolicach koła środkowego, koledzy za jego plecami ustawiali się mniej więcej na 40 metrze. Dortmund w fazie obrony stosował wymiennie ustawienia 1-4-2-3-1, 1-4-3-2-1 oraz 1-4-4-2. Po wejściu Grosskreutza Borussia przeszła na 1-4-4-1-1.
 
Ustawienie 1-4-2-3-1.
 
Borussia nie zabezpieczała już tak dobrze drugiej linii. Wyżej operowali Alonso oraz Alaba – Austriak przeszedł z lewej flanki defensywy bardziej do środka pola, obok Hiszpana – zmęczony Kagawa nie pomagał w defensywie (a miał ganiać za Robbenem...), nie bronili ani Aubameyang, ani Reus. Dortmund znalazł się więc w zupełnie innej sytuacji niż przed przerwą – Bayern raz po raz zakładał hokejowy zamek i za pomocą szybkich wymian podań, często na jeden kontakt, zawsze w wysokim tempie, szukał luk w bloku obronnym gości.
 
Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej po wejściu Ribery'ego.
 
Guardiola doskonale odczytał zmianę nastawienia Borussii i nie popełnił błędu overdefending, polegającego na posiadaniu na boisku zbyt dużej liczby obrońców i zawodników zorientowanych na destrukcję. Innym słowy, chodzi o zbytnie zabezpieczenie tyłów. Dortmund nie atakował już defensywy Bayernu trzema piłkarzami, a w porywach dwoma, więc pomagający Boatengowi i Benatii Alonso w zupełności wystarczył; kiedy zaś osamotniony był Aubameyang, obecność Alonso na własnej połowie w ogóle przestawała być konieczna. Guardiola ma rzecz jasna o tyle łatwiej, że wielu jego podopiecznych to gracze uniwersalni, łączący umiejętności gry na pozycjach defensywnych i bardziej ofensywnych (zatem do przestawienia drużyny nie są potrzebne mu większości przypadków zmiany). Dlatego też znacznie do przodu zostali przesunięci Bernat – w pełni na lewe skrzydło – i Alaba, który zajął miejsce w środku pomocy.
 
Wprowadzenie Ribery'ego za bezbarwnego Goetze było kropką nad „i” w wykonaniu „Pepa”, jego odpowiedzią na cofającą się Borussię (choć nadal gospodarze przegrywali 0:1). Bayern przeszedł na ustawienie 1-3-3-4, ewoluujące w 1-2-4-4.
 
 
Linię obrony uzupełniał w razie konieczności Alaba, w fazie ataku zajmując – jak wspomniano – miejsce w środku pomocy. Przed nią operowali Bernat, Alonso i Lahm, przy czym ten pierwszy dublował pozycję lewoskrzydłowego i wklejał się w pierwszą, wówczas już pięcioosobową (!) pierwszą linię (1-2-3-5, a zatem taktyczna piramida). Nominalnie zatem Bayern atakował czterema zawodnikami przeciwko czterem obrońcom Borussii. Zarazem podchodzący wyżej pomocnicy – zwłaszcza Bernat – nie pozwalali Borussii cofnąć głębiej zbyt wielu zawodnik.
 
Ribery zajął miejsce na lewo od osi boiska, obok Lewandowskiego. Za drugą stronę boiska odpowiadali Robben i Mueller. Kiedy jednak Francuz schodził do prawej strony, jego miejsce zajmował Bernat; jednocześnie Bayern miał tam aż trzech atakujących (poza Riberym, Robbena i Muellera). Bardziej centralnie operował także Robben, ale tylko do momentu wejścia Pizarro za Muellera.
 
Ribery i Robben napędzali ataki Bayernu, który co rusz szturmował bramkę Borussii.
 
Pod tak zestawionym, zorientowanym już stricte ofensywnie, napierającym, Borussia się ugięła. Bo ugiąć się musiała. Wycofana, już nie tak dobrze zorganizowana, agresywna i skuteczna w defensywie (kontuzja Hummelsa i wejście Suboticia...), bez pressingu, a zarazem niepotrafiąca stwarzać sobie sytuacji bramkowych (najgroźniejszy był mocno niecelny strzał Kagawy), BVB oddała Bayernowi inicjatywę i niejako wyczekiwała egzekucji. Do tego kilkakrotnie przed utratą gola ratował ją Weidenfeller. To nie miało się prawa udać. Kontrataki były nieliczne i niegroźne. Borussia sama wytrąciła sobie z rąk atuty, które pozwoliły jej kontrolować przebieg meczu w pierwszej połowie, przejmować inicjatywę i dyktować gospodarzom swoje warunki gry.
 
Zbyt wielkim uogólnieniem jest stwierdzenie, że Guardiola wygrał Der Klassiker zmianą Ribery'ego. Nie można bowiem pominąć roszady taktycznej, która towarzyszyła wprowadzeniu Francuza – ustawiony na lewym półskrzydle, zostawiający dość miejsca obiegającemu mu Bernatowi i atakujący Dortmund nieco z głębi, zza pleców Lewandowskiego, miał spory udział przy obu bramkach (obie wypracował do spółki z Suboticiem). Ataki Bayernu napędzał do spółki z Robbenem i tylko gorzej nastawione celowniki sprawiły - tak przed, jak i po przerwie - że na tablicy wyników nie pojawiły się liczby 4,5 czy 6.
 
Bayern skorzystał z odwrotu Borussii, o który to należałoby zapytać Kloppa. Co się stało? Nieźle funkcjonująca dortmundzka maszyna, sypiąca piach w tryby maszyny monachijskiej, niemal bez walki oddała boisko Bayernowi. Ten na połowie rywali się rozgościł, a dzięki serii odważnych posunięć Guardioli - będących reakcją na wydarzenia boiskowe - zdołał wykonać plan minimum i wbić rywalom dwa gole. Zarazem występ mistrzów Niemiec nie był rzecz jasna idealny, a nawet bliski ideałowi. Zwycięstwo przyszło, mimo wszystko, w niemałych bólach. Z kolei o dobrej pierwszej połowie Borussii w Dortmundzie wielu raczej nie będzie pamiętało - BVB okupuje 17. miejce w Bundeslidze i dzwony alarmowe biją coraz głośniej...
 
 
MATEUSZ JAWORSKI
 
Więcej na ten temat: Niemcy Analiza taktyczna