Dwanaście lat Forlána [WIDEO]

2015-04-13 18:26:15; Aktualizacja: 9 lat temu
Dwanaście lat Forlána [WIDEO] Fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

Miesiąc temu Diego Forlán ogłosił zakończenie reprezentacyjnej kariery. Patrząc na dwanaście lat, przez które napastnik zakładał reprezentacyjny trykot, trudno oprzeć się smutnemu wrażeniu. Mianowicie wraz z odejściem byłego napastnika Atle

Urodzony 19 maja 1979 roku w Montevideo, Forlán teoretycznie od samego początku skazany był na piłkę nożną. Jego ojciec Pablo był przecież znanym na całym kontynencie piłkarzem, uczestnikiem dwóch mundiali (w 1966 i 1974 roku), zwycięzcą Copa Libertadores (w 1966), siedmiokrotnym mistrzem Urugwaju, zdobywcą Pucharu Interkontynentalnego oraz trzykrotnym mistrzem brazylijskiego stanu São Paulo. Z kolei dziadek trzykrotnie prowadził seniorską kadrę La Celeste – w tym na mundialu w 1962 roku.
 
Te rodzinne koligacje wydają się swego rodzaju kluczem do biografii napastnika. Bo nazwisko  Forlán w Urugwaju od wielu lat znaczyło bardzo wiele. I chociaż początkowo Diego wolał szaleć na tenisowym korcie, z czasem porzucił tenis na rzecz futbolu. Już w 1990 roku, niejako na kredyt, działacze Penarolu Montevideo dali szansę jedenastolatkowi. Później przyszły król strzelców MŚ zakotwiczył w Danubio, gdzie spędził trzy lata. Pewien przełom nastąpił w 1994 roku, kiedy to po – wtedy jeszcze – syna sławnego Pablo Forlána zgłosiło się argentyńskie Independiente. – To była naprawdę wielka rzecz, bardzo to przeżywał. Miał przecież zaledwie 15 lat, a musiał zostawić przyjaciół, zmienić otoczenie. To nie było łatwe, ale dużo o tym rozmawialiśmy. Diego wiedział od początku, z czym wiąże się ten zawód. No i jak każdy młody chłopak w Urugwaju chciał być jak Enzo Francescoli, zwłaszcza po tryumfie w Copa America 1995 roku – wspomina po latach Forlán senior.
 
Przenosiny do Argentyny  rzeczywiście dużo zmieniły w karierze młodego zawodnika. Przede wszystkim zaczął grać w młodzieżowych reprezentacjach Urugwaju. A już w 1997 roku zadebiutował w pierwszej drużynie.  – To był ogromny postęp. Byłem zadowolony, bo wcześniej, kiedy miałem 16 lat spędziłem kilka miesięcy na testach we Francji i o ile trener mnie widział w drużynie, to prezes klubu niekoniecznie. To było duże rozczarowanie. Ale Argentyńczycy od początku zachowywali się inaczej, byli konkretni i zapewniali idealne warunki do rozwoju. – wspomina w jednym z wywiadów sam zainteresowany.
 
Przełomem w karierze zawodnika okazała się końcówka sezonu 1998/1999, a dokładnie MŚ U-20, które odbywały się w Nigerii. La Celeste z Fabianem Carinim, Gonzalo Sorondo i właśnie Forlánem w składzie zajęli czwarte miejsce, a Diego był podstawowym zawodnikiem. Po drodze Urusi wyeliminowali chociażby Brazylię z Ronaldinho na czele.
Po powrocie do klubu nagle okazało się, że jasnowłosy napastnik seriami strzela gole. Na trybunach dosyć szybko zaczęli pojawiać się skauci z Europy. Forlán miał dobre warunki fizyczne, był wysoki, nieźle grał głową. Transfer wydawał się kwestią czasu. I choć w 91 meczach zdobył 41 bramek w barwach argentyńskiego klubu, to nie był wtedy głównym obiektem zainteresowania mediów w Urugwaju. To był czas Alvaro Recoby, który miał być drugim Francescolim, grał we Włoszech, a o jego lewej nodze mówiła w pewnym momencie prawie cała Europa. Wszyscy byli zgodni: taki talent zdarza się raz na wiele lat. Diego był gdzieś na uboczu, choć grał lepiej niż dobrze. Ale pomimo to musiał dość długo czekać na pierwsze powołanie do kadry. – Nie mam pojęcia, czemu tak było. Strzelał gola za golem, a dopiero na początku 2002 rok, jak już było wiadomo, że pojedziemy na mundial i kłopoty z klubem miał Daniel Fonseca, to dopiero wtedy Diego dostał powołanie. No, ale wtedy był już graczem MU, więc selekcjoner chyba nie miał wyjścia – ocenia Marcelo Otero, kolega z kadry Urugwaju.
 
9 stycznia 2002 roku świat Urugwajczyka znowu wywrócił się do góry nogami – przeszedł do wielkiego Manchesteru United, a sam sir Alex Ferguson mówił, że to największy talent z Ameryki Południowej, jaki widział. I choć talentu i pracy Urugwajczykowi nie odmawiał nikt, na Old Traford wiodło mu się różnie, przeważnie miał pod górkę. Jednak sama obecność w takim klubie stanowiła poważny argument do tego, żeby być w reprezentacji. I tak na mundialu w 2002 roku, na który Urusi pojechali skazani na porażkę z Francją, Danią i może zwycięstwo z Senegalem, najjaśniejszym punktem ekipy był właśnie Forlán. Strzelił nawet piękną bramkę Senegalowi. 
Wtedy wydawało się, że czeka go w kadrze  świetlana przyszłość. Szybko okazało się, że jest wręcz odwrotnie. Kolejne lata okazały się pasmem rozczarowań – odpadnięcie po fazie grupowej w Copa America 2004, brak awansu na mundial w Niemczech… To był czas wielkiego regresu kadry Urugwaju. – Nie wiem, czemu tak było. W klubie grałem coraz lepiej, zwłaszcza po przeprowadzce do Hiszpanii. A w reprezentacji po prostu nie szło. Nie wiem, czy to kwestia zmiany pokoleniowej czy może czegoś innego – przyznawał w wywiadach napastnik. Jego statystyki w latach 2004-2006 w kadrze również nie imponowały: 23 spotkania i zaledwie 4 bramki.
 
W Urugwaju mówi się, że jak coś nie wychodzi, to trzeba poszukać Oscara Tabareza, on naprawi wszystko. Właśnie tak było z kadrą i formą napastnika wtedy Atletico Madryt. Misja Copa America 2007 zakończyła się sukcesem. Urugwaj dotarł do półfinału, w karnych przegrywając z Brazylią. Niestety, Diego przestrzelił jedną z jedenastek.
- Od początku w niego wierzyłem. W Lidze Mistrzów czy w Primera Division podziwiała go cała Europa. A za grę w kadrze zaczęto krytykować, wymagając od niego nie wiadomo czego. Na szczęście Diego to rozsądny chłopak – tak o podopiecznym wypowiadał się tuż po Copa America Tabarez. Później było już tylko lepiej. Nieśmiertelność w oczach kibiców reprezentacji przyniósł piłkarzom La Celeste mundial, na którym zajęli czwarte miejsce. Diego strzelił 5 bramek, został wybrany najlepszym piłkarzem turnieju. Cały Urugwaj go uwielbiał. Nikt już nie narzekał, nie krytykował.
- Kibice z naszego kraju są specyficzni. Cieszą się, kiedy dobrze gramy w klubach, ale nie bardzo ich to interesuje. To się zmieniło nieco po mundialu w RPA, ale nadal liczy się dla nich tylko reprezentacja – przyznaje Diego Lugano, przyjaciel i kolega z kadry Forlana. Kibicom Urusów nie przeszkadzała nawet słabsza forma napastnika w następnym sezonie – zaledwie 10 bramek w barwach Atletico. Liczyło się tylko jedno – Copa America. Sam zawodnik przyznawał, że jest pod wielkim wrażeniem pracy Tabareza i tego, że w końcu jest moda na piłkarzy z Urugwaju, który ma wiele talentów. – Tabarez jest dla nas jak ojciec. Popatrzcie, co zrobił, jak gramy pod jego kierunkiem. I mamy świetnych młodych zawodników – Cavani, Suárez. Z nimi nie mamy się czego bać. – zapewniał przed turniejem.
 
W tym czasie Diego stał się dla kibiców wyrocznią, dla zawodników przywódcą. Patrzył na niego cały kraj, a on sam musiał zmierzyć się z czymś więcej niż tylko z presją kibiców – z legendą ojca, który wygrał Copa America i legendą Francescoliego, który wygrał dla Urugwaju trzy tytuły Copa America.
 
Wytrzymał. Diego Forlán powiódł kadrę Urugwaju do tryumfu. I choć to był bezsprzecznie turniej Luisa Suáreza, to właśnie napastnik Atletico zdobył w finale dwie bramki.
Późniejsze lata to pasmo klubowych rozczarowań i reprezentacyjnego niedosytu. Wielu fachowców twierdzi zgodnie, że transfer do Interu Mediolan podciął skrzydła Urugwajczykowi. Formę próbował później odbudować w Brazylii, gdzie w barwach Corinthians przez dwa sezony zagrał w 51 spotkaniach, zdobywając 22 bramki. Zwłaszcza ostatni sezon, zakończony 17 trafieniami mógł uchodzić za co najmniej dobry. Jednak sezon 2012-2013 zakończył się wielkim niepowodzeniem, jakim był kolejny turniej Copa America. Tym razem w półfinale silniejsza okazała się Brazylia, sam napastnik zmarnował rzut karny i zaczął usuwać się w cień w kadrze, choć nadal był jej ważnym zawodnikiem w kontekście kwalifikacji do mundialu w Brazylii. Sam turniej okazał się dla niego, jak i całej kadry La Celeste, wielkim rozczarowaniem i sygnałem do pokoleniowej zmiany.
 
Być może właśnie dlatego miesiąc temu ten bez wątpienia wybitny napastnik podjął decyzję o rezygnacji z występów w reprezentacji. Dwanaście lat w kadrze, 112 spotkań i 36 bramek to wynik wspaniały. Ważniejsze jednak jest to, że Diego Forlán przyczynił się do wielkiej transformacji i polepszenia jakości urugwajskiego futbolu. W dużej mierze dzięki niemu kibice przestali żyć legendami, wspomnieniami i cieniem Enzo Franscescoliego. Nie musieli. Mieli Forlana, w sezonie 2009-2010 prawdopodobnie jednego z najlepszych zawodników na świecie, który zdobywał piękne i ważne gole. Nie raz i nie dwa podnosił się z kolan i niezależnie od krytyki, zawsze zostawiał na boisku serce. To dzięki niemu nikt w Montvideo i innych miastach nie płakał po Alvaro Recobie, a dzieci na ulicach wciąż chcą być Cavanim, Suárezem czy właśnie Forlánem. A za gole – czy to na mundialach czy na Copa America – temu wybitnemu napastnikowi dziękują kibice nie tylko z Urugwaju. Poniżej możecie zobaczyć je wszystkie. 

Na koniec zostaje tylko powiedziećkrótko: dzięki, Diego!


ADAM FLAMMA

Więcej na ten temat: Urugwaj Diego Martín Forlán Corazzo