Ekstraklasa gra (7) - piątka Legii, szóstka Jagi, mecz życia Quintany

2013-09-16 21:02:13; Aktualizacja: 11 lat temu
Ekstraklasa gra (7) - piątka Legii, szóstka Jagi, mecz życia Quintany Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Goleada w Kielcach, szóstka w Chorzowie, jeden trener zwolniony, wicemistrz Polski pokonany po raz drugi, bardzo emocjonujące derby Pomorza, do tego powrót starej dobrej Wisły. W siódmej kolejce działo się, oj działo.

Bramek było co niemiara, emocji - także. I choć oczywiście nie było idealnie przez cały czas, bo były i mecze, na których momentami przysypialiśmy, to jednak nie było za bardzo na co narzekać.
 
Już w piątek, po stosunkowo średnim meczu Widzewa z Podbeskidziem (właściwie wystarczyło włączyć mecz w 55. i wyłączyć w 58. minucie, by widzieć wszystko, co najważniejsze), przyszło spotkanie Wisły z Piastem. Dwóch zespołów, które bynajmniej nie utrzymują cały czas poziomu z ubiegłego sezonu. Piast idzie powoli w dół i trener Brosz będzie musiał na to coś koniecznie zaradzić, Wisła natomiast - w górę. Mimo to, wynik piątkowego meczu nie był do końca sprawiedliwy, bo do momentu drugiej bramki "Białej Gwiazdy" formacje Piasta bardzo mocno trzymały się w ryzach i nie pozwalały Wiśle na zbyt wiele. Później jednak był już tylko i wyłącznie popis gospodarzy. Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak Wisła łapie luz i jak jej zawodnicy potrafią pięknie grać, niech odpali sobie ostatnie pięć minut meczu. Dwie akcje na poziomie... nie przesadzimy, jeśli powiemy, że Arsenalu. Który także gra pięknie, gdy tylko złapie luz i poczuje się pewnie na boisku. 
 
Niesamowity luz - ale tylko i wyłącznie w ofensywie, bo w obronie było przez 90 minut bardzo szczelnie - złapała też Jagiellonia, która nie spodziewała się zapewne, że zakończy spotkanie w tak świetnym nastroju, z sześcioma golami na koncie i zerem po stronie strat. Nie spodziewała się też pewnie, że uda jej się zwolnić trenera Zielińskiego, a Dani Quintana zagra mecz-marzenie, za który zgodnie dostał najwyższe oceny właściwie wszędzie. Nie chcemy być złymi prorokami, ale drugi taki może mu się już na polskich boiskach po prostu nie zdarzyć.
 
Ciężko będzie też o powtórkę z sobotniego wieczora z Kielc. Legia trafiła raz mniej niż "Jaga", jednak i tak uczestniczyła w meczu z najwyższą ilością bramek w tej kolejce - dzięki niefrasobliwej obronie, która postanowiła sprawdzić, jak fatalnie można zagrać z tyłu, by i tak móc pokonać podopiecznych trenera Pachety. Sprawdzone - można zagrać beznadziejnie, byle tylko mieć z przodu stuprocentowo skutecznego Dwaliszwiliego, do tego bardzo dobrze dysponowanych Ojamę, Kucharczyka, Koseckiego i Radovicia. Licznik bramek w meczu w Kielcach zatrzymał się na ośmiu bramkach...
 
...czyli dwa razy tylu, ile padło w pozostałych sobotnich spotkaniach. Hitem miał być mecz o 18:00, w którym z Lechem na własnym stadionie rozprawił się Śląsk. Zagrzewani do boju przez Pawła Barylskiego (zastępującego ukaranego przez Komisję Ligi Stanislava Levego) wrocławianie wrócili na właściwe tory po słabym początku sezonu, spowodowanym przede wszystkim priorytetowym traktowaniem europejskich pucharów. W pierwszej połowie mieliśmy wymianę ciosów, ale bynajmniej nie w sportowej walce. Trup ścielił się gęsto, a pomiędzy faulami dwa razy ukłuli Hołota i Paixao. To pozwoliło klubowi z Wrocławia złapać spokój w grze i atakować znacznie bardziej asekurancko, co zaś nie dało dojść do słowa Lechowi, który między 46 a 55 minutą wystrzelał chyba wszystkie przygotowane na drugą połowę naboje.
 
Wcześniej natomiast słabiutka w obronie Cracovia pozwalała na bardzo wiele Zawiszy, a ten... nie kwapił się by to wykorzystać. Pierwsza połowa to były raczej szachy (w tle z niekończącymi się wymianami piłki Cracovii, z których nic nie wynikało), w drugiej na szczęście mecz się otworzył, a Vasconcelos w swoim stylu trafił to, co dostał. Drugiego gola dołożył Ziajka i - trzeba przyznać - zrobił to w świetnym stylu. Stadiony świata.
 
Przepięknie trafił także w poniedziałkowym starciu Arkadiusz Piech, jednak gdyby nie spalony przy drugim golu, mógłby się tym golem chlubić jako tym, który rozpoczął skuteczną pogoń Zagłębia za Górnikiem. A tak - po dwóch strzałach z dystansu, których tor lotu zmienili: najpierw Banaś, później Nakoulma, Górnik mógł doskoczyć do Legii i w przyszły weekend zagrać z nią o lidera.
 
Liderem była przez moment w tym sezonie także Lechia, którą nazywa się najładniej grającym zespołem ligi (piętno Barcelony - to już wszyscy wiemy). W niedzielę jednak tego pięknego grania starczyło tylko na pierwszą połowę, co wykorzystała w ostatnich sekundach Pogoń. A konkretnie? Oczywiście zabójczo skuteczny Akahoshi.
 
NA PLUS:
 
+ Paweł Brożek - król Krakowa wraca na dobre, chyba można spokojnie to obwieścić, bo Brożek trafił dwukrotnie, a gdyby sędzia Paweł Gil nie wycofał się z decyzji o karnym (którego w ogóle nie powinien gwizdnąć), pewnie skompletowałby hat-tricka. Świetny mecz Brożka, pokazujący, że kolejny kandydat do korony króla strzelców melduje pełną gotowość
 
+ Dani Quintana - zawodnik kolejki, prawdopodobnie występ rundy. Dwa gole, trzy asysty, klasa światowa. Jeśli chciałby sobie kiedyś załatwić angaż w wielkim klubie, niech nie trudzi się z montowaniem kompliacji a'la Sorin Oproiescu. Wystarczy, że nagrał sobie spotkanie z Ruchem na DVD. Można spokojnie kopiować i rozsyłać.
 
+ skuteczność ligowców - ktoś się spodziewał, że w jednym meczu zobaczy sześć, a w innym osiem bramek? My na pewno nie. Dlatego jesteśmy bardzo mile zaskoczeni. Łącznie na ekstraklasowych boiskach w ten weekend padło aż 28 bramek, co daje średnią 3,5 gola na mecz.
 
NA MINUS:
 
- Ruch Chorzów - takiego występu, jak ten przeciw Jagiellonii nie da się zapomnieć. Tomasz Wróbel nazwałby to gang-bangiem, a znany i lubiany Janek Tomaszewski zapewne bez ogródek powiedziałby, co należy zrobić z każdym kopaczem z Chorzowa, który wziął udział w tej kompromitacji. "Ich nie należy wyrzucić, ich trzeba dyscyplinarnie...", no, sami wiecie.
 
- Rafał Boguski - za asystę przy golu Pawła Brożka. Bo to powinien być gol Boguskiego, jak nic. Od wybijania piłki z linii bramkowej są obrońcy przeciwnika, a nie ofensywny zawodnik atakującego zespołu. 
 
- sędzia Paweł Gil - zostając w krakowskich klimatach - wielki minus dla sędziego Gila. Nieuznany prawidłowy, uznany nieprawidłowy gol, a do tego karny z kapelusza, z którego - na szczęście - się wycofał. Show skradła mu jednak - szczególnie w drugiej połowie - Wisła.
 
JEDENASTKA KOLEJKI: Janukiewicz - Brzyski, Głowacki, Dudu - Hołota, Masłowski, Quintana, Plizga - Brożek, Dwaliszwili, Nakoulma
 
ZAWODNIK KOLEJKI: Dani Quintana
 
NIEUDACZNIK KOLEJKI: cały zespół Ruchu Chorzów
 
MECZ KOLEJKI: Korona Kielce - Legia Warszawa 3:5
 
BRAMKA KOLEJKI: Arkadiusz Piech w meczu Zagłębie Lubin - Górnik Zabrze - zobacz TUTAJ
 
WYNIKI:
 
Widzew Łódź - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (Leimonas 57. - Urban 55.)
 
Wisła Kraków - Piast Gliwice 3:0 (Brożek 33., 61., Guerrier 84.)
 
Zawisza Bydgoszcz - Cracovia 2:0 (Vasconcelos 60., Ziajka 68.)
 
Śląsk Wrocław - Lech Poznań 2:0 (Hołota 23., Paixao 41.)
 
Korona Kielce - Legia Warszawa 3:5 (Janota 59., Sobolewski 77., 89. - Radović 23., Dwaliszwili 25., 47., 69., Kucharczyk 67.)
 
Jagiellonia Białystok - Ruch Chorzów 6:0 (Piątkowski 19., Quintana 21., 49., Gajos 51., Balaj 64., 90.)
 
Pogoń Szczecin - Lechia Gdańsk 1:1 (Akahoshi 90. - Grzelczak 26.)
 
Górnik Zabrze - Zagłębie Lubin 2:1 (Kosznik 22., Nakoulma 30. - Piech 59.)
Więcej na ten temat: Polska Ekstraklasa gra