Javi Martinez - realne wzmocnienie czy pokaz siły?

2012-11-06 12:00:37; Aktualizacja: 12 lat temu
Javi Martinez - realne wzmocnienie czy pokaz siły? Fot. Transfery.info
Maciej Zaremba
Maciej Zaremba Źródło: Transfery.info

Javi Martinez to najdroższy piłkarz w historii Bundesligi. 40 milionów euro wydanych na byłego zawodnika Athletic Bilbao było jednym z hitów letniego okienka transferowego. Zaskoczeniem było to, że na taki zakup zdecydował się Bayern Monachium.

Znani ze znakomitego zarządzania klubem Bawarczycy pierwszy raz zdecydowali się na taki wydatek. Poprzednim największym zakupem był Mario Gomez, który do Monachium trafił z VfB Stuttgart za 30 milionów euro. 

Pytań przy transferze Hiszpana nasuwa się wiele. Czy Martinez jest wart takich pieniędzy? Dlaczego Bawarczycy zdecydowali się na taki ruch? Czy kupno reprezentanta Hiszpanii to zdecydowane wzmocenienie drużyny, czy też pokaz wielkiej siły finansowej giganta z Bawarii? A może Uli Hoeness i spółka chcieli pokazać rywalom z Dortmundu i innym klubom z Bundesligi czy też Europy, że to oni są najwięksi w Niemczech i jedni z najpotężniejszych na świecie? 
 
Sytuacja Martineza w Bayernie nie wygląda obecnie dobrze. Hiszpan jest tylko rezerwowym, a pierwsze skrzypce w zespole odgrywają Bastian Schweinsteiger i Luiz Gustavo. - W Hiszpanii lepsi od niego są tylko Xavi i Iniesta - mówił jeszcze przed zakupem Martineza Paul Breitner, czyli legenda Bayernu i reprezentacji Niemiec. Wielkie oczekiwania w stosunku do Hiszpana miał też Jupp Heynckes, który był największym zwolennikiem jego transferu. Również prezydent Uli Hoeness, który wraz z radą nadzorczą Bayernu dał zielone światło na przeznaczenie 40 milionów euro na Hiszpana, liczył, że Martinez wprowadzi nową jakość w jego zespole. Po ponad dwóch miesiącach pobytu Javiego w Niemczech można stwierdzić, że Hiszpan zawodzi. Dwanaście spotkań, z czego tylko dwa w pełnym wymiarze czasowym. Łącznie 584 minuty, żadnej bramki i jedna asysta. To bilans defensywnego pomocnika sprowadzonego za 40 milionów euro.   
 
Dyspozycja Martineza nie ma wpływu na resztę zespołu. Bayern doskonale rozpoczął sezon i wydaje się, że pewnie zmierza w kierunku dwudziestego trzeciego Mistrzostwa Niemiec. Również w rozgrywkach Ligi Mistrzów, w których podopieczni Heynckesa są jednym z głównych faworytów, idzie im nieźle. A byłoby doskonale, gdyby nie (jak to określają ,,wpadka przy pracy") porażka w Mińsku z BATE. Martinez miał byc partnerem dla Schweinsteigera, jednak świetną dyspozycję prezentuje Luiz Gustavo, który dzięki swojej grze coraz to bardziej domaga się powołania do reprezentacji Brazylii. 
 
40 milionów euro, które w kontekście Javiego Martineza zawsze będą przypominane, na pewo nie są sumą, która przejdzie w zapomnienie wśród największych ludzi Bayernu. - Musimy dać mu czas. Jestem w 100% przekonany, że Javi zaprezentuje nam wszystkim to, co od niego wymagamy - mówi niezadowolony z postawy swojego najdroższego piłkarza Uli Hoeness. Również trener Heynckes jest zniecierpliwiony postawą Hiszpana. - Javi wie, że musi grać lepiej. Stać go na to - przekonuje były opiekun Bayeru Leverkusen czy Athletic Bilbao. 
 
Ale czy transfer Martineza miał na celu tylko wzmocnienie drużyny? Nie wydaje się. 40 milionów to suma na którą mogą pozwolić sobie tylko największe kluby świata. Bayern jest w tej kwestii wyjątkowy. Pieniądze przeznaczone na byłego gracza Athletic Bilbao i innych gwiazdorów są wygenerowane przez klub. To całkowite przeciwieństwo dla takich ekip jak Manchester City, PSG, Chelsea Londyn czy wielu innych klubów, które wspomagane są przez prywatnych inwestorów. - Cena rynkowa Javiego to 25 czy 30 milionów euro. Bardzo go chcieliśmy, więc zapłaciliśmy tyle, ile wymagał Athletic. Stać nas na to - mówił Hoeness, który często był pytany o tą wielką sumę za Hiszpana.
 
Potęga finansowa klubu ze stolicy Bawarii jest znana na całym świecie. Nie przejawiała się jednak ona w okienkach transferowych. O ile w Bundeslidze Bayern zawsze wydawał największe sumy na nowych piłkarzy, to na tle Europy te ruchy kadrowe nie wyglądały tak imponująco. Transfer Martinez ma to zmienić. Bayern pokazał, że pieniądze, których znaczna część jest jeszcze przeznaczana na spłacenie Allianz Areny, już niedługo mogą być używane w celu wzmocnienia zespołu. - Nie wykluczamy tego, że w przysżłości będziemy robić kolejne wielkie transfery. Jestem przekonany, że jeden zawodnik może zrobić różnicę. Widzimy to w przypadku Francka Riberyego, Arjena Robbena czy Manuela Neuera. Ci piłkarze dają drużynie dużo jakości i zaufania - mówi prezes rady nadzorczej rekordowego Mistrza Niemiec Karl-Heinz Rummenigge, który liczy, że podobną rolę w zespole będzie odgrywał w przyszłości Javi Martinez.
 
Martinez w swojej dotychczasowej grze w Bayernie pokazuje wielką determinację, walkę i zaangażowanie. Widać również niepewność, która może być spowodowana wielką odpwiedzialnościa i świadomością, że po takim transferze wszyscy patrzą na jego ruchy. Innym problemem Hiszpana jest to, że nie brał on udziału w pełnych przygotowaniach do sezonu. Udział w EURO 2012 i Olimpiadzie nie pozwoliły mu na pełny odpoczynek. Po powrocie z Londynu Javi został wyłączony z kadry zespołu Athletic Bilbao i przez długi okres trenował indywidualnie lub też z drugim zespołem. Do Monachium trafił dopiero pod koniec sierpnia, kiedy to Bawarczycy mieli już za sobą pierwszy mecz ligowy i Pucharu Niemiec. 
 
Czas to teraz największy sprzymierzeniec Javiego Martineza. Wystarczy przypomnieć sobie, jak w pierwszym sezonie w Monachium radził sobie Mario Gomez. Niewykorzystujący mnóstwa sytuacji, nie potrafiący przyjąć dobrze piłki i irytujący wszystkich kibiców Bayernu Gomez zmienił się w prawdziwą maszynkę do zdobywania bramek. Być może Martinez również musi przyzwyczaić się do specyficznej atmosfery w klubie z Monachium. Bayern to klub na którym zawsze jest ogromna presja, zwłaszcza teraz, gdy w Niemczech rośnie wielki konkurent dla Bawarczyków w postaci Borussii Dortmund. W Monachium nikt nie będzie cieszył się z miejsca na podium. W Bayernie liczy się tylko zwycięstwo i końcowy sukces na każdym możliwym froncie.