Rozżalony kibic pisze list do Zbigniewa Bońka. „W moich oczach przegrał Pan KILKADZIESIĄT do ZERA”

2019-05-05 20:13:24; Aktualizacja: 5 lat temu
Rozżalony kibic pisze list do Zbigniewa Bońka. „W moich oczach przegrał Pan KILKADZIESIĄT do ZERA” Fot. Transfery.info
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: Dariusz Waśko (Facebook)

Niepełnosprawny kibic Jagiellonii Białystok musiał się bardzo natrudzić, aby móc obejrzeć z wysokości trybun potyczkę swojej ulubionej drużyny w finale Pucharu Polski przeciwko Lechii Gdańsk (0:1) na PGE Narodowym.

Dariusz Waśko był z pewnością jednym z wielu niepełnosprawnych kibiców, który pojawił się we czwartek na trybunach PGE Narodowego, aby obejrzeć spotkanie decydujące o zdobyciu Pucharu Polski przez Jagiellonię Białystok lub Lechię Gdańsk.

Do tej pory sympatyk drużyny z Podlasia nie miał nigdy problemów z dotarciem na wyznaczone miejsce  przy okazji innych wydarzeń organizowanych na tym stadionie.

Tym razem musiał się jednak bardzo natrudzić, aby móc w końcu dopingować swój zespół z wysokości trybun i z tego też powodu postanowił podzielić się swoimi odczuciami z tego wydarzenia poprzez wystosowanie listy otwartego skierowanego do Prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej - Zbigniewa Bońka.

Poniżej prezentujemy jego fragmenty.

„Na stronie internetowej »Łączy nas piłka« dostępne były tylko bilety na sektory po obu stronach długości boiska. Nie można tam było kupić biletu dla osoby na wózku, ponieważ takie miejsca znajdują się na sektorach za bramkami i było oczywistym, że odpowiedni bilet mogę kupić tylko z puli przeznaczonej dla kibiców Finalistów Pucharu.

Udało się. Wykupiłem również specjalne miejsce parkingowe i wyraz z przyjaciółmi przyjechałem własnym, przystosowanym samochodem. Korki w Warszawie były okropne, ale trudno jest za to winić PZPN. Po zaparkowaniu samochodu udałem się pod bramę nr 1, gdzie wyraźnie było widać znak dostępności dla osób niepełnosprawnych. Służba porządkowa tam stojąca stwierdziła, że nie ma takiej opcji. Nasze bilety są na wejście bramą nr 2 i tam mamy się kierować. Pod bramą numer 2 już wzrokowo można było stwierdzić, że nie damy rady tamtędy wejść. Bramki, schody i dalej schody. Podjazdów ani znaków dostępności nie było nigdzie widać. Spotkaliśmy tam osobę na wózku elektrycznym wraz z opiekunem w podobnej sytuacji i postanowiliśmy razem wrócić pod bramę nr 1, bo to było jedyne rozsądne i zgodne z oznaczeniem na mapie rozwiązanie. Myśleliśmy, że razem będziemy mieć większą moc przebicia, ale się myliliśmy. Na nic było tłumaczenie, że tamtędy z wózkami się nie da przejechać, że na stronie internetowej w informatorze dotyczącym finału Pucharu Polski pisze wyraźnie »Osoby niepełnosprawne wchodzą bramą nr 1, a następnie Tunelem Królaka kierują się do najbliższych wind po lewej stronie tunelu. Windami wjeżdżają na poziom P0, z którego promenadą wewnętrzną mogą przejść na swoje miejsca.«

- »Nie ma takiej opcji, bilet macie na bramę nr 2 i tyle.« Jadąc ponownie w kierunku bramy nr 2, było słychać rozpoczynający się już mecz, a my jak zbłąkani wędrowcy pukaliśmy do różnych drzwi, ale nikt nie chciał nas wpuścić.

(...)

Siedziałem na wózku w tłumie rozkrzyczanych kibiców i tak samo, jak ja zdenerwowanych zaistniałą sytuacją. Ktoś chciał mnie przenosić na rękach, twierdząc, że był pracownikiem DPS-u, ktoś bluzgał organizatorów, a ktoś inny krzyknął – »Przenieśmy go nad barierkami!« W tym momencie zadziałała psychologia tłumu. Nikt nie słyszał mojego krzyku - »Nieee!«. Nie chciałem podejmować takiego ryzyka, ale to już nie miało znaczenia. Poleciałem w górę i jak na koncercie - w lesie rąk przepłynąłem nad barierkami. Trzeba tu podkreślić, że pokazało to bardzo pozytywne cechy natury ludzkiej. Zwykłej ludzkiej pomocy i empatii.

Mój wózek sam waży około 100 kg (plus moja waga), nie jest przystosowany do noszenia. Posiada wiele elementów ruchomych, które mogą wypaść lub się połamać oraz sporo delikatnej elektroniki. Co by było gdyby wydarzył się wypadek? Kto byłby za to odpowiedzialny? Po wylądowaniu na ziemi i sprawdzeniu mnie wraz z kolegą przez ochronę, stanęliśmy przed kolejnym wyzwaniem. Schody! Cała masa schodów!

Jak się później okazało, podjazd był tuż obok, ale został zasłonięty siatką i ukryty przez balon reklamowy. Żadna zapytana osoba ze służby porządkowej nie potrafiła powiedzieć nic konstruktywnego. Radźcie sobie sami i tyle.

(...)

Na samej górze spotkała nas zamknięta brama i stojąca tam służba porządkowa, która po raz kolejny jednoznacznie stwierdziła, że nas nie wpuści. Kierownik odcinka powiedział, że nie ma takiej opcji, byśmy wjechali i nie chciał nawet o tym dyskutować. Wystarczyło jedynie rozsunąć siatkę i bezpiecznie wpuścić nas na swój sektor, ale niestety byliśmy w czwórkę zmuszeni zjechać w dół w kierunku schodów. 

(...)

Dotarłem na miejsce wraz z kolegą w 15-tej minucie meczu, ale byłem tak WZBURZONY, że trudno mi się było skupić na meczu. Myślałem - ok jestem, dotarłem, ale czeka mnie jeszcze droga powrotna, a znoszenie takiego wielkiego ciężaru jest jeszcze bardziej niebezpieczne niż jego wnoszenie.

Jagiellonia przegrała, ale nie to mnie martwiło. W drodze powrotnej znowu skręciliśmy w stronę podjazdu, ale mimo, że już było po bitwie zawodników na boisku, służba porządkowa dzielnie broniła swojej barykady. Jak w wojsku - do ostatniej kropli krwi. Kierownik odcinka zapytany, co mamy zrobić, stwierdził: »Jak tu weszliście, tak zejdźcie«.

(...)

Ktoś z kibiców podpowiedział, aby mój kolega podszedł do policji. I tu muszę pochwalić służbę mundurową. Jeden z policjantów stwierdził, że to obowiązek służby porządkowej, abym bezpiecznie dojechał do wyznaczonego sektora oraz bezpiecznie go opuścił i taką informację kazał przekazać kierownikowi, a jeśli tego nadal nie uczyni, to sam osobiście go uświadomi. Kolega jeszcze nie zdążył wrócić z tą informacją, a już kierownik podszedł do mnie i zaprosił do wyjścia.

(...)

Ilość barier architektonicznych, jakie musiałem pokonać tego dnia była chyba moim życiowym rekordem, tylko paradoks całej sytuacji polegał na tym, że Stadion Narodowy jest przystosowany dla osób na wózkach. To nie były bariery stadionu, to były bariery w ludzkich głowach, beznadziejnej organizacji i zignorowaniu w ogóle takiej opcji, że osoba niepełnosprawna, poruszająca się na wózku będzie chciała ten mecz zobaczyć. O odruchach ludzkich i empatii nie będę już wspominał.

Panie Prezesie, bardzo Pana cenię za sukcesy sportowe oraz dalszą działalność w PZPN, ale dzisiaj w moich oczach przegrał Pan KILKADZIESIĄT do ZERA (proszę policzyć ilość stopni przy bramie nr 2 i podstawić właściwą liczbę). Chciałbym, żeby Pan wiedział, że jestem bardzo zniesmaczony zaistniałą sytuacją.

Może i nie tylko moja bezsensowna tułaczka da impuls do konstruktywnych przemyśleń. Może spowoduje, że w przyszłości nikt inny nie będzie już miał takich problemów. A może będzie tak, jak zwykle - zadziała „polska spychologia” i okaże się, że ktoś inny jest za to odpowiedzialny? Za rok proszę przynajmniej napisać na »Łączy nas piłka«, aby osoby na wózkach siedziały w domu. To przynajmniej będzie uczciwe. W imieniu swoim, jak i pozostałych niepełnosprawnych kibiców Proszę Pana o zajęcie stanowiska w tej sprawie.”

Pełna treść listy dostępna - TUTAJ.