Pierwszy taki wyjazd
17-latek od zawsze
był związany z Solną, a dokładniej Ulriksdal, gdzie przyszedł na
świat i się wychował. Jego rodzice trafili tam w latach
osiemdziesiątych, decydując się na emigrację z Erytrei. Nie ma
się co dziwić, że Isak i jego najbliżsi dość długo
zastanawiali się nad wyborem jego nowego klubu. To dla niego
pierwszy tai wyjazd, premierowa przeprowadzka. W samym AIK, które
zawsze słynęło z dobrej pracy z młodzieżą młody napastnik
trafił w wieku sześciu lat.
Pamięta o swoich korzeniach
Z biegiem czas Isak zdecydował się na reprezentowanie szwedzkich barw. O Erytrei cały czas jednak pamięta i szanuje kraj swoich przodków. Wychowanie w oparciu o afrykańską kulturę miało ogromny wpływ na to, jakim nastolatek jest obecnie człowiekiem i ukształtowało jego system wartości. Było to oczywiście możliwe głównie z tego powodu, że Sztokholm i jego okolice zamieszkuje spora liczba erytreańskich imigrantów. Z wschodnioafrykańskiego kraju był nawet jeden z trenerów, który szkolił Isaka jeszcze jako kilkuletniego chłopca w AIK.
Zapatrzony w Goitoma
Nowa gwiazdka Borussii już dawno temu okrzyknięta została „nowym Ibrahimoviciem”. Trzeba jednak podkreślić, że - oprócz niego - 17-latek zawsze był wpatrzony w Henoka Goitoma, wcześniej młodzieżowego reprezentanta Szwecji, a obecnie członka erytreańskiej kadry, który też urodził się w Solnie. Były gracz m.in. Almeríi, Valladolid czy samego AIK, pozostaje obecnie bez klubu. 32-latek wielokrotnie chwalił swojego młodszego kolegę za pośrednictwem mediów. Warto dodać, że przyjacielskie stosunki utrzymują rodziny obu panów.
Koszulka bez nazwiska i 500 koron na miesiąc
Isak od dawna był postrzegany jako ogromny talent. Szersze grono kibiców poznało go jednak dopiero w momencie ligowego debiutu w barwach pierwszej drużyny AIK. A miało to miejsce w kwietniu zeszłego roku. Dosłownie chwilę wcześniej 16-letni wtedy zawodnik inkasował 500 koron miesięcznie, a więc plus minus 200 złotych. Do tego na początku nie miał nawet przypisanego numeru, grając w koszulce bez swojego nazwiska na plecach. Wspomniany ligowy debiut z Östersunds (2:0) zakończył z golem na koncie.
- Jestem bardzo zmęczony, a jutro
muszę iść do szkoły - miał powiedzieć po wszystkim.
Pilny student
Mimo
spodziewanej świetlanej przyszłości oraz wizji wielkich zarobków,
Isak nawet w ostatnich miesiącach nie zdecydował się na rzucenie
nauki. Nie wiadomo, jak będzie z tym w Dortmundzie, ale do niedawna
jego życie wyglądało następująco: pierwszą część każdego
dnia zajmowały mu treningi, a w okolicach 14, 15 zjawiał się w
szkole. - Nie mam żadnych innych, poza piłkarskich planów. Po
prostu się uczę - przyznał niedawno.
Zupełnie inny od „Ibry”
Ibrahimović raz
jeszcze. Gwiazdor Manchesteru United od najmłodszych lat pokazywał
pazurki, sprawiał wrażenie (podkreślmy - sprawiał wrażenie)
aroganckiego. Porównywany do niego na boisku Isak jest zupełnie
inny. To skromny, pokorny, dobrze wychowany i bardzo ułożony
chłopak. Z jednej strony jest pewny siebie, ale z drugiej - nie
epatuje tym, znając swoje miejsce w szeregu. Patrząc na to, że na
jego spotkania przyjeżdżało po kilkudziesięciu skautów z całej
Europy, mogło zaszumieć mu w głowie, ale nic takiego nie miało
miejsca. - Za młodu wcale nie byłem najlepszy. Byłem dobry,
wystarczająco dobry - mówi o sobie.
Czytając wywiady z nim
w roli głównej można wyciągnąć jeszcze jeden wniosek - do
medialnego zwierzaka jeszcze mu daleko. Na większość pytań
odpowiada ostrożnie i zdawkowo. Ale wszystko przyjdzie pewnie z
czasem.
Uczył
się polskiego
Oczywiście
Isak nie jest też nie wiadomo jak bardzo wycofany. Lubi śmiać się,
żartować, potrafi szybko złapać kontakt z nową grupą. Przed
jednym z juniorskich turniejów, który odbywał się w Krakowie, a
miał wtedy 10, 11 lat, sam z siebie przyniósł słownik języka
polskiego. Po co? Ano w celu nauczenia się kilku wyrazów i
przywitania się na obcym dla niego terenie w naszym rodzimym języku.
Elastyczny
i inteligentny
Poza murawą Isak zachowuje się dojrzalej
niż wskazywałby na to jego wiek i podobnie jest na samym boisku. 10
bramek w 24 spotkaniach szwedzkiej ekstraklasy jest potwierdzeniem
tego, że nie narzeka on na brak instynktu w polu karnym. - Przede
wszystkim nie jest statyczny. Jego gra jest płynna, on sam - bardzo
elastyczny. Dzięki dużej boiskowej inteligencji potrafi z dobrym
skutkiem występować zarówno na szpicy, jak i nieco niżej -
przyznał swego czasu trener Andreas Alm, który dał mu zadebiutować
w szwedzkiej ekstraklasie.
- Od początku było wiadomo, z
kim mamy do czynienia. Trudno ocenić umiejętności czysto fizyczne
kilkulatka, ale pewne szczegóły już wtedy można było
zaobserwować. Gdy rozpoczął treningi z pierwszą drużyną,
wiedziałem, że będzie błyszczał - mówił z kolei szef skautingu
AIK, Tobias Ackerman.
Rodzina ponad wszystko
Zapytany
o to, kto miał do tej pory największy wpływ na jego piłkarski
rozwój, Isak bez zastanowienia wskazał na swoją rodzinę. Ma w
niej wielkie wsparcie, bez względu na to, jak wiedzie mu się na
murawie. Kilka miesięcy temu 17-latek zdradził, że to właśnie z
braćmi i rodzicami najczęściej rozmawia na tematy transferowe. Bez
wątpienia dołożyli oni cegiełkę do tego, że trafił on właśnie
do Dortmundu.
Mógł
przejść do Bolonii
Co
ciekawe, zanim młody napastnik znalazł się na celownikach połowy
europejskich klubów, był bliski przenosin do włoskiej Bolonii.
Klub z północnej części Italii zaprosił go do siebie jeszcze w
2015 roku. Isak udał się tam z jednym ze szkoleniowców młodzieży
AIK i trenował ze swoimi rówieśnikami około tygodnia. Koniec
końców, wydaje się, że decyzja o pozostaniu w Szwecji na kolejne
kilkanaście miesięcy okazała się strzałem w dziesiątkę.
Już
przebił Zlatana
Działacze
BVB zapłacili za Isaka 8,6 milionów euro, a to oznacza, że
17-latek pobił transferowy rekord ligi szwedzkiej, który
należał do Ibrahimovicia. W 2001 roku Ajax zapłacił za niego
rodzimemu Malmö 7,8 miliona euro. To nie wszystko. Nowy zawodnik
Borussii o wiele szybciej od „Ibry” strzelił swojego
premierowego gola w dorosłej reprezentacji Szwecji, bo uczynił to w
styczniowym meczu ze Słowacją. Co prawda szwedzkiej kadrze daleko
było w tym spotkaniu do pierwszego garnituru, ale historyczne
trafienie stało się faktem. Zobaczymy, jak będzie dalej.