Czołg (Nie)polski

2013-03-16 23:11:52; Aktualizacja: 11 lat temu
Czołg (Nie)polski Fot. Transfery.info
Źródło: gonzofski.blox.pl

Jegomość piłkarz o którym już udało mi się napisać, po raz kolejny dał o sobie znać, dając argument do udokumentowania jego umiejętności, które pomimo że znajdują swoich krytyków są nieocenione. Zwłaszcza dla Borussii Dortmund.

Robert Lewandowski, bo o nim mowa, już od ponad roku figuruje jako kultowa postać w piłkarskim świecie na którą w Dortmundzie wszyscy chuchają i dmuchają, aby tylko nic mu się nie stało. Sam zawodnik odwdzięcza się za wsparcie świetną grą oraz tym dzięki czemu ma czelność (w odróżnieniu od innych polskich "napastników") nazywać się snajperem, czyli strzelaniem goli. Głównie z tego względu zabiegał o niego Manchester United, gdyż jestem pewien, że Ferguson nie myślał aby ściągnąć "Lewego" na Old Trafford w celu wyrównania prezencji zewnętrznej tamtejszych snajperów, no chyba że się mylę (stąd pomysł transferu Rooneya do PSG).

Po pierwszym sezonie w Dortmundzie Lewandowski nie był jeszcze tak rozpoznawalny, jednak wystarczył jeszcze jeden, aby powędrować na usta co drugiego kibica w Niemczech. Dziś "Lewy" otwiera listę największych gwiazd Bundesligi, a wraz z zespołem, prowadzonym przez Jurgena Kloppa, tworzy swoistą niemiecką Barcelonę. Po przyjściu byłego zawodnika Lecha Poznań do Dortmundu klub jakby doznał olśnienia, utracił wszelkie hamulce przyzwoitości pod względem ilości wygranych meczów, dzięki czemu zdobyła już dwa tytuły mistrza Niemiec, a w tym sezonie będzie się biła o półfinał najbardziej elitarnej z elitarnych lig w Europie, czyli w Lidze Mistrzów.

Tak udanych sezonów jak dwa ostatnie klub z Signal Iduna Park nie miał już od ponad 10 lat, więc wszelkie próby zatrzymania w Dortmundzie Roberta Lewandowskiego są całkowicie uzasadnione. Polski napastnik niemalże w każdym meczu potwierdza swoje nadzwyczajne, jak na polskiego pilkarza, umiejętności i niespotykaną nad Wisłą inteligencje boiskową. Nic więc dziwnego, że w Borussi jest traktowany jak bóstwo, gdyż jego gole są dla klubu unikatową przepustką do piłkarskiego raju.

W każdym kolejnym sezonie Lewandowski stawał się potężniejszy. Rozwój jego piłkarskich umiejętności to krzywa wzrostowa na wykresie jego kariery, która ani na chwile nie stawała się jednostajna. Wydawać by się mogło, że strzelecki wynik z poprzedniego sezonu był ekstremum jego możliwości, jednak u Roberta można zauważyć nienaturalny u polskich zawodników głód doskonalenia własnych umiejętności. Ten rozwój mógłby zatrzymać jedynie brak transferu do Dortmundu i dalsza gra w polskiej lidze, lecz na szczęście doszło do niego w odpowiednim momencie.

Poprzedni sezon "Lewy" zakończył z 22 ligowymi trafieniami. W obecnym już dziś ma na koncie 19 goli i wszystko wskazuje na to, iż nie dość, że pobije zeszłoroczne osiągnięcie, to jeszcze zdobędzie koronę króla strzelców niemieckiej Bundesligi. Prognozy w zupełności uzasadnione, gdyż w ostatnich ośmiu meczach Lewandowski wpisywał się na listę strzelców aż 10 razy! Dzięki temu pobił rekord należący do Friedhelma Konietzki, który w sezonie 1964/65 zdobywał gole w siedmiu kolejnych meczach Bundesligi.

Takiego piłkarza (wyłączając bramkarzy) polska ziemia nie wyhodowała nam nigdy. Robert Lewandowski jak żaden inny polski kopacz nie tylko rozsławił swoje nazwisko licznymi bramkami na obczyźnie, ale także, co bardziej niewiarygodne, stał się amuletem klubu poza granicami naszego kraju. Dotychczas jedynym takim piłkarzem, który był symbolem swojego klubu za granicą, był Krzysztof Warzycha w Panathinaikosie. Jednak biorąc pod uwagę, iż Bundesliga jest bardziej wymagająca od greckiej, śmiało stawiamy Lewandowskiemu pomnik i wręczamy order dla najlepszego polskiego piłkarza w historii.