Demony z EURO 2024 nie opuszczają Kyle'a Walkera. To jeden z głównych problemów Manchesteru City

2024-12-02 09:13:43; Aktualizacja: 1 godzina temu
Demony z EURO 2024 nie opuszczają Kyle'a Walkera. To jeden z głównych problemów Manchesteru City Fot. Christian Bertrand / Shutterstock.com
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Transfery.info

Jeżeliby urządzić casting na największe rozczarowanie Manchesteru City w czasie największego kryzysu trenerskiego Pepa Guardioli, Kyle Walker znajdowałby się u każdego przynajmniej na podium. Piłkarz jest nie do poznania. Jego wielkość pękła jak bańka, począwszy od finału ostatnich Mistrzostw Europy.

Graniczna data, kiedy z 34-latkiem zaczęło się dziać coś nie tak, to 14 lipca 2024 roku. Wtedy po raz drugi w swojej historii Anglia stanęła przed ogromną szansą na zdobycie mistrzostwa Europy. Trzy lata wcześniej otarła się o tytuł, ale przegrała po konkursie rzutów karnych z Włochami.

Minionego lata ta sztuka ponownie się nie powiodła. Decydująca akcja miała miejsce w końcówce meczu, gdy dośrodkowanie Marca Cucurelli starannie wykończył Mikel Oyarzabal. Przed kilkoma miesiącami doświadczony defensor w rozmowie BBC opowiadał, jak się mierzył z traumą, przypisując sobie winę za porażkę z Hiszpanią.

Kapitan Manchesteru City po powrocie na boisko po kontuzji kolana na przełomie października i listopada nie przepracował wiele jednostek treningowych i od razu wskoczył do podstawowego składu. Od razu zebrał zasłużoną krytykę za to, jak łatwo był mijany w meczu z Bournemouth. Ten pojedynek wywołał efekt domina i wszystko zaczęło się sypać.

Jako naznaczony lider Walker nie potrafił pobudzić w drużynie ducha walki, samemu nie świecąc dobrym przykładem. Porażka za porażką i za każdym razem największa odpowiedzialność za niepowodzenia spoczywała na braku lidera formacji obronnej, kiedy kontuzję leczył najlepiej potrafiący porządkować szyki Rúben Dias.

Braki przywódcze 93-krotnego reprezentanta Anglii zostały obnażone w niedzielnej hitowej rywalizacji z Liverpoolem. To właśnie nieoglądanie wokół siebie, chwila nieuwagi przy uciekającym Cody'im Gakpo spowodowała, że od 12. minuty „The Reds” objęli prowadzenie.

I pomyśleć, że jeszcze do niedawna cały świat zachwycał się, jak Walker w pojedynkach biegowych nie odstawał choćby Viníciusowi Júniorowi i podobnym demonom szybkości, zażegnując niebezpieczeństwo w okolicach własnego pola karnego, tak jak należy. Ta twarz, charakterystyka już dawno została zamazana.