Konkurencja na pozycji Niemca jest ogromna, gdyż w tej chwili musi on walczyć o miejsce w składzie z Aaronem Ramseyem, Blaise’em Matuidim, Adrienem Rabiotem, Samim Khedirą, Miralemem Pjaniciem oraz Rodrigo Bentancurem. W konsekwencji Sarri jak dotąd korzystał z jego usług czterokrotnie i tylko raz wybiegał on na boisko w pierwszym składzie. Było to 26 października, kiedy rywalem „Starej Damy” było Lecce. Nim do tego doszło, Niemiec zagrał w koszulce reprezentacyjnej przeciwko Estonii. Od tego czasu nie otrzymuje on powoływań od Joachima Löwa.
W związku z tym nikogo nie może dziwić to, że coraz częściej pojawiają się spekulacje, jakoby Can chciał w styczniu zmienić klub. Rozmawiając z „Kickerem”, defensywny pomocnik zdradził, że obecnie nie jest szczęśliwy, lecz zamierza jeszcze powalczyć o swój byt w ekipie Juventusu.
– Jestem ambitnym facetem i zawsze chcę rywalizować w rozgrywkach na najwyższym poziomie. Staram się wyciągać wnioski z sytuacji, w której się znalazłem [nieobecność w kadrze zgłoszonej do Ligi Mistrzów - przyp.red.]. Wiem, że nie zawsze wszystko będzie się układało po mojej myśli. Nie wziąłem udziału w żadnym meczu i dlatego nie mogę być szczęśliwy, ale z pewnością nie dam się pokonać – stwierdził.
– Wciąż będę ciężko nad sobą pracował, biorąc udział w dodatkowych treningach, żeby być w pełni gotowy, kiedy zostanę wybrany do gry – uzupełnił.
Widzimy zatem, że w kontekście przyszłości 25-letniego Niemca, wiele będzie zależało od Sarriego. Musimy również pamiętać o tym, że Juventus obecnie stara się równoważyć letnie wydatki. W tej sytuacji Emre Can, podobnie jak Mario Mandžukić, w styczniu może zostać poświęcony na rzecz stabilizacji sytuacji finansowej klubu.
Defensywny pomocnik w przeszłości grał w takich klubach jak Bayer Leverkusen czy Liverpool, a w 2018 roku wziął udział w finale Ligi Mistrzów. Jego umowa wygasa w połowie 2022 roku.