Gracz Śląska Wrocław wyznaje: Lekarz powiedział mi, że powinienem kupić sobie wózek i odpuścić piłkę
2025-04-25 12:00:37; Aktualizacja: 3 godziny temu
Jakub Jezierski, który w tym sezonie dostaje coraz więcej szans w Śląsku Wrocław, udzielił wywiadu tygodnikowi „Piłka Nożna”, w którym zdradził, że jako nastolatek zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi.
Trwający sezon w wykonaniu Śląska Wrocław jest ogromnym rozczarowaniem, bo wicemistrzowi Polski poważnie w oczy zagląda widmo spadku z Ekstraklasy. Pod kątem indywidualnym z tej kampanii może być jednak zadowolony Jakub Jezierski, bo może okazać się ona przełomowa w jego karierze - 20-latek w końcu zaczął regularnie występować w pierwszym zespole „Wojskowych”.
Pomocnik, który jest wychowankiem Śląska, w tym sezonie wystąpił już w 19 spotkaniach, co przełożyło się na 833 minuty spędzone na murawie, a na swoim koncie zapisał bramkę oraz asystę. To właśnie 20-latek może uchodzić za największego wygranego ostatnich tygodni we Wrocławiu - w ostatnich sześciu kolejkach Ante Šimundža aż pięć razy wystawił go w podstawowym składzie.
Jak się okazuje, kilka lat temu piłkarska kariera Jezierskiego stanęła pod dużym znakiem zapytania. Pomocnik udzielił wywiadu tygodnikowi „Piłka Nożna”, w którym zdradził, że niegdyś doskwierały mu poważne problemy zdrowotne.Popularne
- To trochę skomplikowana historia. Podczas dojrzewania bardzo szybko zacząłem rosnąć. Zmagałem się z martwicą kolan oraz pięt. Przyszły bóle kręgosłupa. Ale takie bóle, że kiedy zaczynałem odczuwać kłucie, padałem na ziemię i nie byłem w stanie się ruszać. Trwało to kilka miesięcy. Wylądowałem u lekarza, który postawił mi dziwną diagnozę. Doktor chyba nie miał za dużo do czynienia ze sportowcami, bo powiedział mi, że powinienem kupić sobie wózek i odpuścić piłkę - zdradził Jezierski.
- Na szczęście nawet na sekundę mu nie uwierzyłem. Rodzice chyba też. Wiedzieliśmy, że te problemy są związane z moim dorastaniem i być może przemęczeniem. Na szczęście trafiłem na odpowiednich ludzi, którzy mnie z tego wyprowadzili. Pracowałem z fizjoterapeutami, utwierdzałem się w przekonaniu, że to nie był żaden wyrok. Wszystko skończyło się pozytywnie - wyjaśnił 20-latek.