I straszno, i śmieszno. Lechia odnosi pierwsze zwycięstwo

2016-07-25 20:40:18; Aktualizacja: 8 lat temu
I straszno, i śmieszno. Lechia odnosi pierwsze zwycięstwo Fot. Transfery.info
Błażej Bembnista
Błażej Bembnista Źródło: Transfery.info

Zamiast pogromu - wyrównany mecz i słabo wyglądająca Lechia. Mecz w Lublinie zakończył się jednak zwycięstwem drużyny Piotra Nowaka 2:1.

Na zakończenie drugiej kolejki Ekstraklasy zaserwowano nam chyba najdziwniejszy mecz tej serii spotkań (choć wszystkie spotkania polskiej ligi mają w sobie coś niezwykłego). Górnik Łęczna zagrał bowiem w... Lublinie, na tamtejszej Arenie. Pomimo protestów kibiców Motoru i "Zielono-Czarnych", polegających m. in. na płaceniu za bilety w kasie stadionu jednogroszówkami, decyzja podjęta pod naciskiem sponsorów okazała się wiążąca. Zamiast typowego spotkania obejrzeliśmy sparing z udziałem publiczności.

Z dziwnego widowiska szybko wykluczył się Paweł Sasin. Defensor Górnika już w 7. minucie obejrzał czerwoną kartkę za wejście wyprostowaną nogą prosto w kolano Milena Gamakowa. Pomimo osłabienia, drużyna Rybarskiego nastawiła się na szczelną obronę przed prowadzącą grę Lechię, z rzadka próbując postraszyć Savicia jakąś kontrą. Trójmiejska drużyna próbowała wykorzystać pozostawione przez "gospodarzy" hektary wolnej przestrzeni, ale na palcach jednej ręki można było policzyć jej składne akcje. Raz poklepał Peszko, strzałów z daleka próbował Krasić ale Prusak wciąż pozostawał niepokonany.

W 28. minucie Lechia w końcu przełamała swoją niemoc. Fatalny błąd Górnika wykorzystał Flavio Paxiao, który podał piłkę do świetnie wbiegającego na wolne pole Gersona. Odkurzony z ławki obrońca wszedł w pole karne z impetem godnym rasowego skrzydłowego i skierował futbolówkę do Krasicia. Serb nie mógł nie wykorzystać tak dogodnej okazji. Co ciekawe, była to jedna z nielicznych akcji Lechii, przeprowadzona prawą stroną boiska.

Kiedy wydawało się, że kwestią czasu będą kolejne bramki dla gdańszczan, w drugiej połowie nastąpiło przebudzenie Górnika. Kontuzjowanego Krasicia zastąpił Kovacević, a piłkarze Łęcznej zmienili nastawienie i zaczęli coraz odważniej atakować bramkę Savicia. Postawa "nie mamy nic do stracenia" przyniosła efekt - fantastyczny rajd Grzegorza Bonina przełożył się na zdobycie wyrównującego gola, którego autorem był... bramkarz Lechii, nieudolnie próbujący obronić dośrodkowanie skrzydłowego. 32-latek wciąż jest jednym z tych, którzy potrafią samodzielnie decydować o losach swojej drużyny - w "Zielono-Czarnych" nieprzypadkowo przeżywa swój najlepszy okres w karierze.

Radość nie trwała jednak zbyt długo - dwie minuty później Jakub Wawrzyniak, wzorem Gersona rozpoczął akcję dającą Lechii prowadzenie. Strzelcem bramki został Grzegorz Kuświk - najlepszy dziś zawodnik ekipy Piotra Nowaka. Napastnik wyróżnił się świetnymi zagraniami w pierwszej połowie (przepuszczenie piłki przy okazji z udziałem Peszki i podanie do reprezentanta Polski, przy którym zespół uratował Pruchnik), później miał także szansę na gola dającego wynik 3:1, ale trafił w słupek.

Im bliżej końca meczu, tym letni nastrój zaczął coraz bardziej rozleniwiać graczy Lechii. Gerson przeniósł się na atak, gdyż Nowak wykorzystał wcześniej limit zmian, Stolarski popełniał proste błędy, a prąd kompletnie odcięło Rafałowi Wolskiemu, który w brutalny sposób zaatakował nogi Leandro.

Lechia wygrywa, ale poza paroma dobrymi zagraniami zespół mający aspirację mistrzowskie zaprezentował się bardzo słabo. Szwankowała zwłaszcza pomoc, która miała być najsilniejszą bronią "Biało-Zielonych". Peszko włączał się w ataki jedynie w pierwszych 45 minutach, Chrapkowi zdarzały się fatalne straty, ale najgorzej zaprezentował się Rafał Wolski. Poza idiotycznym faulem były gracz Wisły nie wyróżnił się niczym, wyraźnie gubił się w schematach i próbował dublować Kuświka czy Gamakowa. Minus też dla obrony - Maloca czy Gerson wyróżnili się paroma interwencjami, ale w końcowych fragmentach spotkania mogli sprezentować Łęcznej drugą bramkę.

Górnik, jak na sytuację okołosportową i potencjał kadrowy, wypadł znacznie lepiej niż oczekiwano. Na plus zasługuje chęć odbudowy w drugiej połowie i walka do samego końca o remis, a także wykorzystywanie błędów Lechii. Dwie porażki nie były do końca zasłużone, ale za chęci nikt punktów nie rozdaje. Drużyna Andrzeja Rybarskiego ma po dwóch kolejkach 0 punktów. Dziś nie pomógł Śpiączka, nie pomógł Grzelczak, czy pomoże Vojo Ubiparip? Okaże się niebawem.

Górnik Łęczna - Lechia Gdańsk 1:2 (0:1)
Bramki: Vanja Milinković-Savić (54' s.) - Miloš Krasić (28') Grzegorz Kuświk (56')

Górnik: Prusak [3]Sasin [1]Pruchnik [3], Szmatiuk [3]Leândro [3,5] - Bonin [4], Drewniak [3], Tymiński [3] (75' Grzelczak), Vukobratović [2], Piesio [2,5] (59' Śpiączka [2,5]) - Pitry (13' Bogusławski [3])

Lechia: Milinković-Savić [2] - Gérson [3,5], Maloča [3], Wawrzyniak [3,5] - Flávio Paixão [3], Chrapek [3], Gamakow [3,5] (53' Marco Paixão [3]), Krasić [4] (46' Kovačević [3]), Wolski [2], Peszko [2,5] - Kuświk [5] (72' Stolarski [2,5])

Żółte kartki: Leândro, Prusak - Gamakow, Kuświk, Chrapek, Wolski. 
Czerwona kartka: Paweł Sasin 

Sędzia: Bartosz Frankowski [3]
Widzów: 3574.

Plus meczu Transfery.info: Grzegorz Kuświk (Lechia)