Kamil Glik o odejściu Paulo Sousy. „Wierzyliśmy w tę wizję. Teraz jest wściekłość połączona z żalem”

2021-12-31 10:45:56; Aktualizacja: 2 lata temu
Kamil Glik o odejściu Paulo Sousy. „Wierzyliśmy w tę wizję. Teraz jest wściekłość połączona z żalem” Fot. FotoPyK
Rafał Bajer
Rafał Bajer Źródło: Kanał Sportowy

Kamil Glik wypowiedział się na temat sytuacji w polskiej kadrze po odejściu Paulo Sousy. Wywiad z defensorem przeprowadził Kanał Sportowy.

Obrońca nie krył się z frustracją po niespodziewanym odejściu Portugalczyka, który porzucił rolę selekcjonera reprezentacji Polski na rzecz korzystnej finansowo oferty brazylijskiego Flamengo. Kamil Glik posunął się do zablokowania numeru telefonu szkoleniowca, ale już absolutnie na poważnie o sytuacji wypowiedział się na wizji Kanału Sportowego.

Dziennikarze zapytali zawodnika najpierw o sytuację z meczu z Węgrami, kiedy to on oraz Robert Lewandowski znaleźli się poza kadrą meczową, mimo, że „Biało-Czerwoni” nadal musieli walczyć o rozstawienie w barażach.

- Wracaliśmy z Andory i Jakub Kwiatkowski poinformował mnie, że selekcjoner chce ze mną pomówić. Zacząłem myśleć, czy czasem czegoś nie przeskrobałem - powiedział Glik.

- Zakomunikował mi, że ja i Robert na pewno w meczu z Węgrami nie wystąpimy. Nie wiem, czy Robert wykazał się swoją inicjatywą, nie rozmawiał z trenerem przy mnie. Uznałem, że taka jest po prostu decyzja selekcjonera. Ja zawsze chcę grać. Mówiłem trenerowi, że gdy nie gram, jestem wkurzony, ale to on jest bossem i to on ustala skład.

Kamil Glik dodał, że Paulo Sousa mógł podejść nonszalancko do meczu, spodziewając się zwycięstwa nawet pomimo absencji części zawodników.

Następnie rozmowa zeszła na ostatnie zdarzenia w kadrze. Glik nie ukrywa, że część zawodników ma żal do szkoleniowca za to, w jaki sposób odszedł.

- Jak zareagowali reprezentanci na odejście Sousy? Szczerze? Na naszej grupie nie działo się nic, były może trzy-cztery wiadomości. A czy ktoś wiedział o tym wcześniej? Myślę, że chyba nie było takiej osoby. Jeśli nawet Robertowi o niczym nie mówiono, to nikt nie wiedział.

- Na grupie była cisza, może gdzieś tam indywidualnie między sobą ocenialiśmy sytuację. Na pewno była wściekłość połączona z żalem, smutkiem, zaskoczeniem.

- Wiem, że nie byłem faworytem w oczach Paulo Sousy, ale fakt jest taki, że gdzieś tam uwierzyliśmy w jego wizję. Wiadomo, że jak go już nie ma, to łatwiej w niego uderzyć, ale uważam, że on na piłce się zna, pracował kilka lat we Włoszech, w poważnych klubach, więc wszyscy uwierzyliśmy w tę wizję gry, w tę „rodzinę”. Trochę to boli, nawet małżeństwa się rozwodzą i myślę, że ten rozwód między selekcjonerem a zawodnikami nie przebiegł do końca z klasą. Naprawdę niewiele trzeba, że takie sprawy rozwiązać jak należy.

- Co zadecydowało? W wielkim procencie pewnie kwestia finansowa. Jeśli liczby, które się pojawiają, są prawdziwe, to mowa tu o poważnych kwotach. Ale też przyszedł nowy prezes, może trener nie czuł się do końca komfortowo. Jednak był wyborem prezesa Zbigniewa Bońka. Pewnie wszystko po trochu, ale aspekt finansowy mógł być tu najważniejszy.

- Na pewno ta sytuacja może nas zmotywować, będziemy chcieli pokazać coś trenerowi. Niezależnie od tego, kto zostanie nowym selekcjonerem? Czy powinien to być Polak? Myślę, że nie tylko w tej sytuacji, ale współpraca z Polakiem mogłaby być na ten moment łatwiejsza, również dla prezesa Cezarego Kuleszy.