To nie miało tak wyglądać. Zatrudniając Christophe'a Galtiera władze mistrza Francji liczyły, że znalazły trenera, który rozpocznie nowy projekt na Parc des Princes. Ten zakładał niemałą rewolucję kadrową i postawienie bardziej odważnie na młodych zawodników. Ci mieli być wspierani wielkimi gwiazdami w postaci Lionela Messiego i rozchwianego Kyliana Mbappé.
Oprócz wyników sportowych były opiekun OGC Nice musiał zatem zadbać o atmosferę w szatni, a więc aspekt, który pogrzebał kilku jego poprzedników. Ponad pół roku po nominacji 56-latek zawiódł w każdym z tych aspektów.
Gigant ze stolicy Francji prezentuje się na boisku, eufemistycznie rzecz ujmując, źle. W ostatnich tygodniach kibice z Parku Książąt musieli przełknąć kilka pigułek, których smak raczej nie przypominał słodkich landrynek. Paryżanie odpadli z Pucharu Francji, przegrali sromotnie w lidze z AS Monaco i przede wszystkim ulegli w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. Właśnie to boli katarskich działaczy najbardziej.
Nie ulega wątpliwości, że to Liga Mistrzów jest obsesją Nassera bin Ghanima Al-Khelaïfiego, za którym stoją potężne aktywa rodziny królewskiej. Triumf w najważniejszych klubowych rozgrywkach byłby dla całego projektu złotą klamrą spinającą ponad dekadę jego funkcjonowania.
Jak przekonuje „RMC Sport”, rewanżowy mecz na Allianz Arena z mistrzem Niemiec będzie kluczowy dla przyszłości Christophe'a Galtiera. Francuz ósmego marca zagra w stolicy Bawarii o swoją posadę. Tylko nieoczekiwany sukces w Lidze Mistrzów mógłby schłodzić jego parzące już krzesło. Ewentualna porażka wywoła pożar, którego nie sposób będzie ugasić.
Oczywiście, w biurach na Parc des Princes rozglądają się już za następcami fachowca z Marsylii. Kandydatami są między innymi Thomas Tuchel, Marcelo Gallardo i Zinédine Zidane.