Lech Poznań trafił z nieba do piekła. Jagiellonia wzięła przykład z Bayernu Monachium

Ekipa z województwa wielkopolskiego przystępowała do starcia z drużyną z Podlasia w roli minimalnego faworyta  do zgarnięcie kompletu punktów ze względu na fakt, że ich przeciwnik nie notował w ostatnim czasie zadowalających rezultatów, co w efekcie doprowadziło do zwolnienia trenera Bogdana Zająca i objęcia tymczasowo funkcji pierwszego szkoleniowca przez jego asystenta Rafała Grzyba.

Lech Poznań utrudnił sobie jednak w znaczącym stopniu osiągnięcie wyznaczonego celu, ponieważ już w pierwszych minutach dał się zaskoczyć Jagiellonii Białystok po trafieniu zanotowanym przez Fedora Černycha.

Gol strzelony przez reprezentanta Litwy wpłynął mobilizująco na piłkarzy „Kolejorza”, ponieważ jeszcze przed przerwą zdołali wyjść na prowadzenie po bramkach zdobytych przez Michała Skórasia oraz Mikaela Ishaka.

Tuż po przerwie podopieczni Dariusza Żurawia mogli poczuć się jeszcze bardziej komfortowo po tym, jak w trzecim meczu z rzędu czerwoną kartkę ujrzał Błażej Augustyn (konsekwencja dwóch żółtych kartoników).

W zaistniałej sytuacji goście nie mieli już nic do stracenia i swoim dalszym podejściem do rywalizacji zaskoczyli ekipę z województwa wielkopolskiego, która nie potrafiła znaleźć skutecznej recepty na zatrzymanie ataków osłabionej Jagiellonii.

Zespół z Białegostoku zdołał najpierw doprowadzić do wyrównania za sprawą gola strzelonego przez Bojana Nasticia i następnie tuż przed końcem regulaminowego czasu gry przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść po trafieniu rezerwowego Bartłomieja Wdowika, który pojawił się na boisko zaledwie kilka minut wcześniej.

W ten sposób klub z Podlasia przerwał passę sześciu ligowych meczów bez zwycięstwa i zbliżył się do zajmującego dziewiątą lokatę Lecha Poznań, który ma teraz tylko punkt przewagi nad Jagiellonią i jednocześnie traci osiem „oczek” do lokaty gwarantującej start w eliminacjach Ligi Konferencji Europy.