Mundialowo - dzień 26. - Europejski finał
2010-07-06 23:23:19; Aktualizacja: 14 lat temuNie sprawdziły się głosy ekspertów po fazie grupowej, mówiące o kryzysie piłki europejskiej. Nie dość, że w półfinale znalazły się trzy drużyny z Europy, to dodatkowo już wiadomo, że finał będzie tylko i wyłącz(...)
Samo spotkanie nie było jednak tak jednostronne, jak mogłoby się wydawać. Do 18. minuty wyróżnienie lepszej drużyny stanowiło spory problem. Brakowało szybkich, składnych akcji, nie wspominając o groźnych strzałach na bramkach. W zasadzie bramka padła w momencie, gdy nikt się jej nie spodziewał. Giovanni van Bronckhorst dostał piłkę w okolicach czterdziestu metrów, lekko ją sobie wypuścił, następnie idealnie kropnął w kierunku bramki. Futbolówka musnęła jeszcze o słupek, ale Muslera o skutecznej paradzie mógł tylko pomarzyć. Przegrywający Urugwaj wydawał się wyjątkowo bezradny, brak Suareza był aż nadto widoczny. Od czego jest jednak Forlan. Napastnik Atletico odpowiedział uderzeniem z dystansu w 41. minucie, nie popisał się Stekelenburg, gdyż piłka leciała w środek bramki, zdecydowanie w jego zasięgu.
Niespodziewanie przy wyniku remisowym mniej zadowolona wydawała się drużyna z Ameryki Południowej. Celestes przycisnęli przez pierwszy kwadrans drugiej połówki, brakowało jednak wykończenia i klarownych sytuacji. Te chwile mobilizacji sporo jednak kosztowały. W 71. minucie piątą już bramkę na mundialu strzelił Sneijder - uderzenie Holendra z okolic osiemnastego metra otarło się jeszcze o urugwajskich defensorów (dyskutować można czy na spalonym nie znajdował się Robin Van Persie, absorbujący uwagę obrońców). Od tego momentu wydawało się, że kolejne trafienia Holendrów to tylko kwestia czasu. Utwierdził w tym wszystkich po trzech minutach Arjen Robben. Kiedy gratulowano już Holendrom, nagle obudzili się Urugwajczycy. Szturm na bramkę rozpoczęli późno, bo w zasadzie po bramce zdobytej przez Maximiliano Perreirę w 91. minucie. Z pewnością te kilkaset ostatnich sekund było jedną z najbardziej emocjonujących chwil tych mistrzostw. Nerwy ponosiły Van Bommela, który już w doliczonym czasie dostał żółtą kartkę za protesty. Urugwajczycy z oczywistych względów również bardzo się denerwowali, może to było przyczyną braku dokładnej wrzutki czy strzału w kilku ostatnich akcjach. Ostatecznie Holandia dowiozła 3-2 i jako pierwsza może cieszyć się z awansu do finału.
Jutro dowiemy się kto będzie jej rywalem. Bukmacherzy dają równe szanse uśpionym, raczej przeciętnym tym turnieju Hiszpanom oraz rozpędzonym, efektownym, świetnym w szybkim ataku Niemcom. U tych drugich zabraknie jednego z najlepszych piłkarzy w RPA, czyli Thomasa Mullera. Z kolei Vincent Del Bosque ma zamiar wreszcie posadzić Fernando Torresa na ławce. Kogo roszady w składzie, właśnie Del Bosque czy może Joachima Loewa, okażą się skuteczniejsze, dowiemy się już jutro.
WYDARZENIE DNIA: Holandia - do trzech razy sztuka?
Holandia po raz trzeci w historii Mistrzostw Świata znalazła się w wielkim finale. Wcześniej w 1974 roku w decydującym starciu przegrała z RFN, a cztery lata później z Argentyną. W niedzielę o 20.30 nadarzy się trzecia okazja na końcowy triumf. W pierwszych dwóch przypadkach Holandia zachwycała cały świat futbolem totalnym, w RPA gra piłkę do bólu skuteczna i konsekwentną. Ta odmiana zapewni złoto?