PNA 2013: Grupa A. RPA - Angola 2:0, Maroko - RZP 1:1. Szczęśliwi gospodarze, sprawa awansu otwarta
2013-01-23 22:29:51; Aktualizacja: 11 lat temuWszystkim grającym dziś w PNA ekipom czegoś zabrakło. RPA - pomimo zwycięstwa brakło stylu, którego ten zespół nadal będzie szukać, Angoli - bramkarza między słupkami, Cape Verde - wytrzymałości, natomiast Maroko - czasu na drugą bramkę.
Lama - wymownie brzmiący przydomek bramkarza reprezentacji Angoli, szczególnie w kontekście dzisiejszego meczu. Kierując się tylko 90 minutami na Moses Mabhida Stadium w Durbanie dochodzimy do wniosku, że temu człowiekowi raczej nie dalibyśmy dziecka potrzymać. Porażka Angoli to efekt oczywiście nie tylko jego błędów, jednak nie sposób nie zauważyć jego wpływu na końcowy rezultat.
Ogólnie rzecz biorąc, cała piłka afrykańska jest jedną wielką zagadką, a z przewidzeniem przebiegu każdego ze spotkań tegorocznego czempionatu chyba nawet sławna ośmiornica Paul z zoo w Oberhausen (niestety już świętej pamięci) nie byłaby w stanie przewidzieć. Ze sporą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że mając do wyboru jedzenie z pojemników oznaczonych flagami jakichkolwiek afrykańskich państw, biorących udział w PNA 2013, dostałaby ostrej niestrawności, bądź po prostu straciłaby apetyt.
Angola bowiem nie była znacznie gorsza od RPA. Nie podejmiemy sie stwierdzenia, że gospodarze mieli przewagę. Może widać to po ilości strzałów, oczywiście po wyniku, ale... no właśnie, gra była dziś tak szarpana, tak wiele było niedokładności, że nie pochwalimy ani zwycięzców, ani - tym bardziej - przegranych. Wymowny jest zresztą sposób, w jaki padły obydwie bramki.Popularne
Pierwszą Sangweni zdobył z woleja z ostrego kąta, po tym jak piłka znalazła się wysoko w powietrzu po wybiciu głową jednego z obrońców, druga padła po tym, jak rezerwowy Majoro "na świeżości" objechał Bastosa i wykorzystał to, że Lama stojąc w ostrym kącie zbyt szeroko rozłożył nogi i dał sobie tamtędy wbić piłkę. To nie były jednak żadne przemyślane akcje, wypracowane na treningach, żadne wyćwiczone schematy - ot, trochę szczęścia z domieszką indywidualnych umiejętności i zimnej krwi piłkarzy RPA.
Ci wiele zawdzięczyć mogą też swojemu golkiperowi, Itumelengowi Khune, który co prawda na najpewniejszego nie wyglądał, jednak w kluczowych momentach popisywał się refleksem i wciąż pozostaje niepokonany na tym Pucharze Narodów Afryki. I nie zdziwimy się, jeśli nawet skończy go bez straconej bramki. Indolencja strzelecka jest bowiem tak wielka, że nawet dwa dzisiejsze gole nie zmienią naszego postrzegania tej sprawy.
Na koniec jeszcze zabawna sytuacja pokazująca koloryt i urok afrykańskiej piłki - w przerwie meczu zmieniony został pomocnik Angoli, Geraldo. Wejść za niego miał Djalma, jednak sędzia nie dopilnował tej roszady i w efekcie nowy zawodnik pojawił się na boisku po kilkudziesięciu sekundach, gdy grę 10 na 11 oprotestowała ławka rezerwowych Angoli.
RPA - Angola 2:0
[Sangweni (30.) Majoro (62.)]
RPA: Khune - Ngcongca, Sangweni, Khumalo, Masilela - Phala, Mahlangu (Letsholonyane 46.), Furman, Parker - Rantie (Majoro 58.), Mphela (Manyisa 78.)
Angola: Lama - Bastos, Lunguinha, Pirolito, Massunguna - Afonso (Amaro 85.), Miguel, Geraldo (Djalma 46.), Dede (Gilberto 65.), Mateus - Manucho
جنوب افريقيا 2 - 0 انجولا & كأس أمم أفريقيا przez MohamedMarei
Reprezentacja Republiki Zielonego Przylądka zremisowała w swoim drugim meczu z Marokiem 1-1. Szansa na odniesienie pierwszego w historii zwycięstwa w Pucharze Narodów Afryki została zaprzepaszczona przez przespanie drugiej części drugiej połowy meczu.
Pierwsze 10 minut spotkania było po prostu nudne. Na boisku nie działo się nic godnego uwagi, piłkę przez ten czas rozgrywali głównie gracze RZP, ale nic z tego nie wynikało. Później Wyspiarze zaczęli wykonywać seryjnie rzuty wolne pod polem karnym rywala. Najgroźniejszy z nich miał miejsce w 23. minucie spotkania, kiedy to Mendes mocno uderzył z 17. metra. Doświadczony Lemyaghri sparował jednak uderzenie rywala. Do tego czasu Maroko pełniło raczej rolę statysty, a w piłkę grali gracze z Zielonego Przylądka. Około 30. minuty Marokańczykom zdarzyło się nawet wykonać nieprawidłowo... aut. Kulminacyjny moment pierwszej połowy miał miejsce w 36. minucie. El-Ahmadi stracił piłkę w środku pola na rzecz Mendesa, który kapitalnie wypuścił Platiniego prostopadłą piłką. Ten z kolei, kiedy wydawało się, że Lemyaghri zainterweniuje skutecznie, dzióbnął piłkę delikatnie nad wychodzącym bramkarzem i zdobył gola dla swojej drużyny. Trzeba przyznać, że jest to jeden z ładniejszych goli w turnieju. To zupełnie inny rodzaj gola niż trafienie Msakniego z wczoraj, ale urodą nie ustępujący bramce Tunezyjczyka. W końcówce pierwszej części gry gracze z Maghrebu nieco przycisnęli rywala, ale okazji bramkowych nie mieli.
Na początek drugiej połowy gracze obu ekip... „nie dojechali”. Debiutanci na PNA byli zadowoleni z jednobramkowej przewagi, a większość ataków Maroka było nieudolnych. Podopieczni Rachida Taoussiego obudzili się około 70. minuty, kiedy to zaczęli śmielej atakować rywala. Kilka wypadów w pole karne rywala, ze 2-3 strzały zakończone rożnymi lub interwencjami Vozinhi zapowiadały ciekawą końcówkę. I taką też obejrzeliśmy. W 78. minucie wrzutka Barrady z prawej strony w pole karne została wykończona celnym uderzeniem przez El-Arabiego i mieliśmy remis. Po wyrównaniu żadna ze stron nie broniła remisu i obejrzeliśmy całkiem ciekawą wymianę ciosów. Gra przemieszczała się z jednego pola karnego w drugie. Marokańczycy atakowali częściej, skupiając się na ataku pozycyjnym, ale kontry RZP tez powodowały sporo nerwowości w szeregach Maroka. Najlepszą okazję w końcówce zmarnował Heldon, który w 92. minucie mógł wyjść na pojedynek w 4 oczy z Lemyaghri, ale źle przyjął piłkę i pozwolił marokańskiemu bramkarzowi na skuteczną interwencję.
Wobec remisu, RPA zostało liderem grupy i jest w najlepszej sytuacji przed ostatnią serią gier. W 3. kolejce gracze z Zielonego Przylądka zagrają z Angolą, a Maroko zmierzy się z gospodarzami imprezy. Zapowiadają się więc nie lada emocje, a wobec wszechobecnego folkloru (zarówno na trybunach jak i na boisku) możemy być niemal pewni zupełnie nieoczekiwanych rozwiązań. Chociaż znając dobrze afrykańskie klimaty, żadne rozwiązania nie powinny być... nieoczekiwane.
Maroko - Republika Zielonego Przylądka 1:1
[El Arabi (78.) - Platini (36.)]
Maroko: Lemyaghri - Achchakir, Benatia, Adoua, Bergdich - Amrabat (El Arabi 46.), El Ahmadi, Barrada, Belhanda (Chafni 65.), Assaidi (Belghazouani 56.) - El Hamdaoui
Republika Zielonego Przylądka: Vozinha - Gege, Varela, Nando, Nivaldo - Soares, Platini (Souto 71.), Varela, Babanco - Mendes (Heldon 75.), Tavares (Ramos 90.)