PNA 2013: Grupa B. Ghana - DR Kongo 2:2, Mali - Niger 1:0. Wreszcie bramki, wreszcie emocje

2013-01-20 21:02:40; Aktualizacja: 11 lat temu
PNA 2013: Grupa B. Ghana - DR Kongo 2:2, Mali - Niger 1:0. Wreszcie bramki, wreszcie emocje Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

W drugim dniu Pucharu Narodów Afryki w końcu zobaczyliśmy bramki.

W pierwszym niedzielnym meczu zagrały ze sobą drużyny Ghany i Demokratycznej Republiki Kongo. Faworytem w tym spotkaniu była Ghana, jednak początek meczu nie pokrywał się z tymi przewidywaniami, bowiem pierwsze minuty należały do drugiej z drużyn. 

DR Kongo ładnymi akcjami przedostawało się pod bramkę Ghany. Świetną okazję zmarnował między innymi w 13. minucie LuaLua, którego strzał po podaniu Mputu na poprzeczkę sparował bramkarz drużyny przeciwnej. 
 
W odpowiedzi kilkanaście minut później w wyśmienitej sytuacji sam na sam znalazł się doświadczony Gyan, jednak zupełnie nie w swoim stylu fatalnie spudłował. Swoją cegiełkę dołożył za to w 39. minucie, kiedy to ładną trójkową akcją Ghana rozmontowała obronę Lwów i po podaniu Kwadwo Asamoah piłkę w bramce umieścił Agyemang-Badu.
 
Pierwsza połowa zakończyła się więc wynikiem 1:0 dla Ghany, choć niekoniecznie oddawał on wydarzenia z boiska.
Czarne Gwiazdy postanowiły jednak ostro wziąć się do roboty w drugiej odsłonie i już w 50. minucie podwoiły swoje konto. Dobrze dośrodkowaną z rzutu rożnego piłkę głową do siatki skierował asystent przy pierwszej bramce, a mianowicie Kwadwo Asamoah. 
 
Ta bramka miała wyraźny wpływ na oba zespoły: uśpiła graczy Ghany, którzy nabrali zbytniej pewności siebie, a pobudziła podopiecznych Claude’a Le Roya. Ci ostatni w końcu wykorzystali stworzoną sobie okazję. Makiadi zagrał ładnie w uliczkę do Mputu, a ten zewnętrzną częścią stopy dał nadzieję swojej drużynie na korzystny rezultat. 
 
Od tego momentu mecz nabrał tempa. Obie ekipy w różny sposób starały się zdobyć jeszcze jedną bramkę. Większą korzyść ze swoich akcji wyciągnęła jednak DR Kongo, ponieważ w 67. minucie faulu na Mbokanim dopuścił się Akaminko i sędzia podyktował rzut karny dla jego drużyny. Sam poszkodowany pewnie wymierzył sprawiedliwość i wyrównał stan spotkania. Dodatkową ozdobą tego gola była radość jaką w zabawny sposób po jego zdobyciu okazał bramkarz Kidiaba.
 
Do końca rezultat nie uległ już zmianie i mecz zakończył się remisem. Nareszcie mogliśmy zobaczyć bramki w 29. edycji Pucharu Narodów Afryki oraz oprócz tego spotkanie okazało się całkiem ciekawym widowiskiem na wysokim poziomie. 
 
Ghana – DR Kongo 2:2
Bramki: Agyemang-Badu (40.), Asamoah K. (49.) – Mputu (53.), Mbokani (69.)
 
Ghana: Duada – Pantsil, Boye, Akaminko, Asamoah K. – Gyan, Adomah (82. Afful), Agyemang-Badu, Boateng D (73. Annan), Atsu (56. Rabiu) – Mubarak.
 
DR Kongo: Kidiaba – Isssama, Mabiala, Mongongu (74. Zakuani), Kasusula – Mputu, Kabangu (68. Kaluyityka), Mulumbu, LuaLua (66. Kanda), Mbokani - Makiadi
 
 
 
 
- Pierwsza połowa z pewnością nie zostanie nam w pamięci na długo - podsumował wejście w turniej zespołów Mali i Nigru komentator Eurosportu, Tomasz Lach. Druga może i nie obfitowała w emocje, jednak piłkarze - przede wszystkim Seydou Keita i koledzy - postarali się o to, by aż tak źle nie było.
 
Jeśli mielibyśmy na siłę szukać powodów, dla których spotkanie to miałoby być przyjemnym przedłużeniem "Super Sunday" w Premier League, to tak:
 
- dośrodkowania Tamboury (Mali) o kilka klas przewyższały te, serwowane nam - szczególnie w pierwszej połowie meczu Chelsea - Arsenal - przez Bacaryego Sagnę,
- Cheick Diabate (podobno trener Bordeaux mówi o nim, że nie jest tak dobry jak Messi, bo ma za długie nogi) w porównaniu z innym napastnikiem, który dzień dzisiejszy zakończył bez gola, Fernando Torresem, prezentował się wyjątkowo aktywnie i zdarzyło mu się kilka razy celnie kopnąć w kierunku bramki czy przedryblować pilnującego go zawodnika
- jedna z akcji Mali - stadiony świata! Rajd lewym skrzydłem, zagranie na dziesiąty metr i wycofanie na strzał do Seydou Keity, który kropnął w spojenie słupka z poprzeczką palce lizać.
 
Ogólnie rzecz biorąc jednak przeskok z Tottenham - Manchester United na Mali - Niger był bardzo bolesny. Przy trzymającym w napięciu hicie Premier League czas leciał szybko jak podczas wjazdu windą na 90. piętro, natomiast piłkarze Mali i Nigru kazali nam te dziewięćdziesiąt pięter w dół schodzić stromymi schodami.
 
Bo o ile początek meczu zapowiadał niezłą strzelaninę (choć raczej do jednej bramki), bo w osiem minut Diabate trzykrotnie próbował pokonać Daoudę, to kolejne minuty były drogą przez mękę aż do tej upragnionej 45. minuty. Wtedy to można było sobie zrobić ze dwie mocne kawy, w oczekiwaniu na równie usypiającą drugą połówkę. Bo pusty przelot bramkarza Nigru zakończony pudłem Fantamadyego i niezły technicznie, choć niecelny strzał Mahamane Traore skutecznie przyspieszyć bicia serca po prostu nie mogły.
 
Druga połowa znów zaczęła się od obietnicy efektownej gry, po tym jak najlepszy na boisku Seydou Keita potężnie uderzył z dystansu w 54. minucie. Tylko efektowna parada Daoudy uchroniła Maazou i spółkę (z której nawet największym znawcom futbolu jakiekolwiek nazwisko niewiele mówiło) przed utratą gola. To był chyba zresztą jedyny cel podopiecznych Gernota Rohra, ponieważ w ofensywie - poza kilkoma rajdami, zwykle zakończonymi autem bądź wybiciem od bramki - zupełnie nie istnieli.
 
Duża w tym zasługa drugiej linii Mali dowodzonej przez Keitę, której liczba zbiórek po wybiciach defensywy outsidera grupy B była wyższa niż w niejednym meczu na szczycie NBA. Podczas zeszłorocznego PNA zdarzało nam się często używać stwierdzenia "bili głową w mur" - do 84. minuty to właśnie robiło Mali. Zbiórka, piłka na skrzydło, wrzutka, wybicie, zbiórka, próba prostopadłej piłki, wybicie, zbiórka... i tak cały czas. Aż tu nagle pomylił się Daouda, który zamiast łapać piłkę po dośrodkowaniu Diawary, musiał się skupić na odniesieniu jak najmniejszych obrażeń po zderzeniu w powietrzu z Chikoto. Tak doświadczony zawodnik jak chwalony przez nas wcześniej Keita szansy zmarnować oczywiście nie mógł i skierował piłkę do praktycznie pustej bramki (w tym momencie możemy dodać, że popisał się lepszą skutecznością niż Demba Ba po minięciu Szczęsnego i trafieniu w desperacko broniącego wślizgiem Vermaelena).
 
Do końca meczu oglądaliśmy już głównie faule i grę na czas piłkarzy Mali, którzy z trudem bo z trudem, ale zadanie wykonali i zajęli na najbliższe cztery dni (do meczu z Ghaną) fotel lidera swojej grupy.
 
Mali - Niger 1:0
Bramki: Keita S. (84.)
 
Mali: Samassa - Tamboura, N'Diaye, Wague, Diawara - Traore M., Keita S., Traore K. M. (63. Sissoko M.) - Diarra S. (79. Diakite), Diabate, Diarra C.F. (46. Samassa)
 
Niger: Daouda - Kourouma, Dankwae, Chikoto, Mohamed B. - Issoufou B. (78. Talatou), Soumaila, Lancina, Koudize (88. Issoufou A. D.) - Sidibe M., Maazou
 
 
Przemek Dudek / Szymon Podstufka