Prezydent Romy szczerze o transferze Malcoma. Szczegóły negocjacji!
2018-07-27 12:13:44; Aktualizacja: 6 lat temuPrezydent Romy, James Pallotta, nie ukrywa, iż ma pretensje do Barcelony, Bordeaux oraz agentów Malcoma.
W ostatnich dniach głośno zrobiło się wokół młodego skrzydłowego. Malcom był łączony z dużym transferem już od dawna i wydawało się, że wyścig po jego usługi wygrała Roma. Wszystko było już ustalone, lecz niespodziewanie do akcji wkroczyła FC Barcelona. Koniec końców Brazylijczyk trafił na Camp Nou, a działacze „Giallorossich” są wściekli z tego powodu. James Pallotta opowiada o dokładnym przebiegu negocjacji i wydarzeń związanych z nagłym przechwytem piłkarza, oskarżając przy tym agentów oraz działaczy obu pozostałych ekip o nieetyczne działania.
- Zacznijmy od początku... Malcom to młody piłkarz, którego obserwowaliśmy od jakichś trzech lat. Dostawaliśmy informacje od naszego działu skautingu i bardzo nam się podobał. Kilka tygodni temu rozpoczęliśmy dyskusję z Bordeaux, okazało się, że jest dostępny na rynku - powiedział w wywiadzie dla radia „SiriusXM”.
- Już wtedy rozmawiał z kilkoma innymi klubami, ale zdecydowanie preferował drużyny grające w Lidze Mistrzów. Doszliśmy z nim do porozumienia. Spodziewaliśmy się, że przyleci samolotem o 22 lub nawet o 22 będzie już w Rzymie, kibice się o tym dowiedzieli i zebrała się mała grupka na lotnisku. Byliśmy przekonani, że tak jak w przypadku innych transferów, przynajmniej w ich większości, teraz zostało przeprowadzenie testów medycznych i złożenie podpisów.Popularne
- Choć prosiliśmy Bordeaux, żeby tego nie robili, klub poinformował publicznie, że Malcom trafi do Romy. Mieliśmy niezliczoną liczbę emaili, wiadomości tekstowych i wideokonferencji potwierdzających transakcję. Czekaliśmy na niego, ale on nie wsiadł do samolotu, Bordeaux wszystko zatrzymało. Dowiedzieliśmy się, że znikąd pojawiła się Barcelona. Moim zdaniem nie ma wątpliwości, że było to nieetyczne.
- Agent zawodnika powiedział nam, że Malcom do nas trafi rano. Usłyszeliśmy od Bordeaux, że sprzedadzą go po prostu za wyższą kwotę. Dorzuciłem więc kilka milionów, a oni odparli, że wszystko jest w porządku i o 14 wsiądzie do samolotu.
- Rano rozmawialiśmy wraz z Monchim i Baldinim na wideokonferencji z agentem. Mówił: „Monchi, spójrz, jestem ubrany na czerwono, dzieciak wsiada do samolotu, wszystko ustalone!”. Nagle dowiedzieliśmy się jednak, że jeden z czterech agentów gracza, Brazylijczyk, jest w Barcelonie! W ciągu kilku godzin okazało się, że Malcom nie wsiada do samolotu i nie przejdzie do nas. Jeśli spojrzysz na wszystko co się działo, wydawało się, że transfer jest dokonany.
- Moim zdaniem Bordeaux i ich działania są po prostu śmieszne. Rozmawialiśmy już z prawnikami. Jestem pewien, że odpowiedzą za to. Tak samo w przypadku agentów, a przynajmniej jednego z nich. Dostaliśmy poradę prawna i to również może skończyć się rozprawą. Jeśli zaś chodzi o Barcelonę, to już chyba norma w ostatnich latach, że robi coś, co nie przystoi klubowi o takiej reputacji. Wiedzieli, że mamy porozumienie, nawet nas przeprosili za swoje działania. Nie przyjmuję jednak przeprosin. Zaakceptuję je tylko wtedy, gdy oddadzą nam Malcoma, co się nie wydarzy, lub gdy dadzą nam Messiego.
- Zawodnik chciał do nas przyjść, żaden inny klub nie dyskutował z jego agentami. Miał świetny sezon, ale koniec końców poważnie chciało go tylko kilka drużyn. Wiemy, że były to Everton i Leicester, reszta nie rozpoczęła formalnych rozmów. Transfer był już dokonany, ustaliliśmy nawet klauzulę odejścia. Wynosiła 120 milionów dolarów [102,5 miliona euro - przyp. red.]. Agenci tego chcieli, więc się zgodziliśmy, choć chcieliśmy go zatrzymać na wiele lat.
- Żeby nie było, nie mam problemu z tym, że czasem trzeba powalczyć o zawodnika z Interem, z Bayernem czy innym klubem. Jeśli wszyscy przechodzimy przez ten proces, jest w porządku. Tak to działa. Niektórzy mówią, że przecież nic nie zostało podpisane, ale tak to działa, on miał już tylko przejść u nas testy medyczne i podpisać kontrakt. Wszystko było uzgodnione, inne kluby wiedzą, że nie powinno się robić tak jak Barcelona, Bordeaux też nie powinno tak postępować. Myślę, że to nielegalne, a już na pewno nieetyczne i niemoralne.
- Z tego co mi wiadomo, trzech z czterech agentów Malcoma to Włosi, a jeden to Brazylijczyk, ale to Monchi z nimi rozmawiał. Jeden z nich wydawał się być największym problemem. A Bordeaux zgodziło się na transfer, po czym zgłosiło się do nas ponownie i powiedziało, że niczego nie podpisali. Sami pytali czy mogą poinformować o transferze na swojej stronie. Później usuwali swoje posty. My byliśmy temu od początku przeciwni, jesteśmy w końcu publiczną instytucją. Ale oni na to nalegali. Może chcieli w ten sposób zwrócić uwagę Barcelony, by ta przebiła ofertę...
- Czy Malcom poradzi sobie w Barcelonie? Trudno nam uwierzyć, że na tym etapie kariery tam w ogóle przechodzi! Z pewnością nie będzie podstawowym zawodnikiem. U nas miałby szansę na to, by od razu grać na prawy skrzydle? Nie byłby nawet blisko czegoś takiego, mamy Ündera, który jest bardzo utalentowany, ostatnio grał świetnie, a staje się coraz lepszy. Chcemy mieć kilku dobrych zawodników na każdą pozycję, by mogli ze sobą rywalizować.
- Malcom to wciąż młody chłopak, może agent wywarł na nim presję. Ale jeśli podejmuje taką decyzję, być może myliliśmy się co do niego. Jest jeszcze kilka rzeczy, o których nie możemy jednak mówić. Zaskakujące jest to, że jego agent jest chyba zwykłym idiotą, chciał, by klauzula wynosiła tylko 120 milionów dolarów. Jeśli byłby u nas dobry, w ciągu kilku lat mogliby tylko na tym stracić. Choćby Barcelona bez problemu mogłaby wtedy tyle zapłacić. Nie rozumiem tego.