Rakels i Cabrera show w Krakowie. Cenny punkt Korony, choć mogły być trzy!
2015-12-14 19:37:27; Aktualizacja: 8 lat temuEmocje do ostatnich minut, dużo strzałów i ciekawych zagrań. Cracovia i Korona podzieliły się punktami, ale przy okazji zafundowały kibicom prawdziwe widowisko.
Jeszcze nie rozsiedliśmy się wygodnie przed telewizorami i laptopami, a w Krakowie zaczęło się prawdziwe meczycho. Dwie szybkie próby strzałów, aż w końcu, po kapitalnej akcji Cetnarskiego i Jaroszyńskiego, do siatki trafił niesamowicie skuteczny w ostatnich spotkaniach Dennis Rakels. Łotysz wyraźnie pracuje na lepszy kontrakt, a może i na wyjazd zagraniczny. Jego klauzula odstępnego wynosi zaledwie pół miliona euro, co dla klubów Bundesligi nie stanowi większego problemu. Inna sprawa, czy Rakels w Niemczech byłby równie skuteczny, co w Polsce. Jeden z jego rodaków też podbił polską ligę, a po zachodniej stronie Odry szybko zniknął z radarów.
Przebojowi gracze z krajów nadbałtyckich w ostatnich latach nadali trochę kolorytu ligowej szarości. Do głosu zaczęli także dochodzić gracze z Hiszpanii, którzy ostatnio przestali kojarzyć się ze szrotem, a zaczęli z ciekawą grą i skutecznością. Drugą dzisiejszą gwiazdą wieczoru, poza Rakelsem, był Airam Cabrera. To on swoją aktywnością pod bramką Sandomierskiego dał znak do odrabiania szybko poniesionych strat. Próby w końcu się opłaciły i od 19. minuty "Złocisto-Krwiści" mogli cieszyć się z wyrównującej bramki. Później temperatura gry na boisku przy Kałuży nieco opadła, choć Damian Dąbrowski starał się ją podnieść swoimi strzałami zza pola karnego. Decyzja była słuszna, ale zabrakło mu celności.
Kluczowe momentyPopularne
1. Obroniony rzut karny przez Sandomierskiego
W drugiej połowie gospodarze postanowili powalczyć o pełną pulę i to oni prowadzili grę. Fantastyczna piłka od Sylwestrzaka i drugi gol Cabrery dały nadzieję na zakończenie kolejnej wyprawy z łupem trzech punktów. Niestety, hiszpański snajper poczuł się zbyt pewny siebie i dość nonszalancko wykonał jedenastkę, którą pewnie obronił Grzegorz Sandomierski. To był punkt zwrotny meczu, po którym Cracovia rzuciła się do odrabiania strat (trener Zieliński postawił wszystko na jedną kartę i zdjął nawet Bartosza Rymaniaka), a Korona opadła z sił.
2. A gdyby Budziński dostał czerwoną kartkę?
W pierwszej połowie "Budzik" dość ostro potraktował Łukasza Sierpinę. Współkomentujący mecz Tomasz Hajto, jako piłkarz znany z bezkompromisowej gry, był zdania, że gracz "Pasów" powinien opuścić boisko. Czy przewaga Korony mogła wpłynąć na rezultat spotkania? Podopieczni Brosza byli dziś bardzo aktywną drużyną, szczególnie na skrzydłach. Gdyby pomocnika zabrakło w drugiej części, Rakels nie strzeliłby drugiego gola, który dał Cracovii punkt. Jednak bardziej istotna do rozpatrzenia jest kwestia trzeciego kluczowego momentu, czyli...
3. Gdyby Cetnarski trafił w bramkę, a nie w Trelę?
Od 54. minuty byłoby 2:1, to oczywiste. Piłkarze Zielińskiego niestety koncertowo zmarnowali stuprocentową okazję po fatalnym błędzie Nabila Aankoura. "Cetnar" przy próbie strzału wykazał się podobną nonszalancją, co parę minut później Cabrera, ale nie możemy też zapominać o nieudanej dobitce Budzińskiego. Mógł on podawać do znacznie lepiej ustawionego Rakelsa. Ten błąd kosztował "Pasy" zwycięstwo, ale dzięki niemu postronny kibic mógł patrzeć na naprawdę udane widowisko do ostatnich minut.
Poniedziałkowe mecze znów na poziomie?
Po popisach nieskuteczności Pogoni z Zagłębiem czy innych tego typu produktach półpiłkarskich, dzisiejsze spotkanie zachwyciło nawet największego krytyka Ekstraklasy. Cracovia pokazała paru drużynom (m. in. Legii), że można przeprowadzić składne akcje i nie stracić piłki przy trzecim z rzędu podaniu. Imponująco wygląda też przesuwanie się formacji i tempo przejścia z obrony do ataku. Trener Zieliński zrobił z nieco wyśmiewanych "Pasów" sprawnie działającą maszynę, która gra ciekawie, nieszablonowo i przede wszystkim dokładnie.
Nie zawiodła także mistrzyni wyjazdów, czyli Korona. Kolejny cenny punkt na wyjeździe, kolejny pokaz skutecznej gry w obronie i dobrych prób w ataku. Może i niektórym brakuje dokładności (tak, panie Sierpina), ale nadrabiają to zapisaną w kieleckim DNA walecznością i chęciami. Dyplomów za to nie dają, ale zawsze trafi się ktoś taki jak Sylwestrzak, który dogra perfekcyjną piłkę w pole karne. To był mecz drobnych smaczków, interesujący dla widza i pokazujący, jak ważny jest odpowiedni warsztat trenerski. Bo Brosz i Zieliński nie dostali milionów na transfery, nie mają nieskończonych zasobów młodych grajków. Z przykurzonych "wiecznych młodych talentów", paru graczy spoza kraju i siły młodości, która przebiła się przez bylejakość, stworzyli solidne drużyny, grające ponad zakładane możliwości.