Estadi Montilivi. Niewielki stadion mogący pomieścić około 12 000 widzów. Przyjeżdża Real Madryt. Wielki Real Madryt. Jeśli coś w walce o mistrzostwo Hiszpanii może się zmienić, to właśnie wtedy. Javier Iglesias Villanueva gwiżdże. Rozpoczyna się koncert.
W 11. minucie wynik otwiera Valentín Castellanos. Kilkanaście minut później dokłada drugą bramkę. Po przerwie trzecią i czwartą. „Królewscy” są na kolanach, a on zakłada ich koronę.
Często jedno wybitne spotkanie stanowi trampolinę dla mniej znanych zawodników. Pokonanie w pojedynkę przeciwnika pokroju Realu Madryt pozwala na zawsze zapisać się w pamięci kibiców. Dziesięć lat temu zrobił to Robert Lewandowski. Wczoraj - „Taty” Castellanos.
Amerykański sen
Na głębokie wody „Taty” wypłynął w Nowym Jorku. Trafił tam w Nowy Rok 2019 roku, z miejsca stając się czołowym zawodnikiem New York Club FC.
W 30 spotkaniach strzelił aż 11 goli i dołożył siedem asyst. Często trafiał z niewygodnych pozycji, na co wskazuje jego xG, wynoszące 7,7. Stał się wtedy gwiazdą całej Major League Soccer, skupiając uwagę szkoleniowców reprezentacji Argentyny. Został zaproszony na zgrupowanie reprezentacji U-23 podczas meczów eliminacyjnych dla reprezentacji młodzieżowych do Igrzysk Olimpijskich. Argentyńczycy wygrali sześć z siedmiu spotkań, przegrywając tylko z Brazylią U-23 0:2.
Przełomowy rok 2021
Po powrocie do regularnych rozgrywek po pandemii COVID-19, Castellano zanotował swój najlepszy okres w karierze. Przed zawieszeniem MLS „Taty” sześciokrotnie pokonał bramkarza rywali. Miał jednak problem ze skutecznością. Z xG 10.7 i xG na mecz wynoszącym 0,72, wypracował jedynie średnią 0,4 bramki na mecz.
W 2022 roku podtrzymał swoją formę, zdobywając 13 bramek w 22 meczach, notując najwyższą średnią goli na mecz w karierze - 0,81.
W następnym roku Argentyńczyk wyrósł na gwiazdę całej ligi. W 32 spotkaniach strzelił aż 19 goli, zostając królem strzelców MLS. Po tak doskonałym sezonie zdecydował się odejść z „miasta, które nigdy nie śpi”.
Żaden europejski klub nie wykazał zainteresowania 22-letnim napastnikiem. Był wyjątkiem, nie trafił do MLS, aby zarabiać na życie po karierze, ale żeby rozpocząć swoją przygodę z wielkim futbolem.
Marzył o grze w reprezentacji „Albicelestes”. Chciał pojechać z kadrą narodową na mundial w Katarze. Dostał ofertę od River Plate, 37-krotnego mistrza Argentyny, czterokrotnego zwycięzcy Copa Libertadores. Nie zdecydował się na powrót do ojczyzny, nieoczekiwanie trafiając do Girony.
City Football Group
Co łączy New York City FC z Gironą? Ano to, że większościowym udziałowcem obu zespołów jest City Football Group. To spółka holdingowa założona w 2013 roku przez Mansoura bin Zayeda Al Nahyana i Khaldoona Al Mubaraka. 81% procent udziałów należy do tej dwójki, 18% procent do amerykańskiej firmy Silver Lake, a pozostałe czternaście procent do chińskich firm: China Media Capital i CITIC Capital.
Spółkami zależnymi od City Football Group są między innymi: Manchester City, New York City FC, Melbourne City FC, Torque, Troyes AC czy właśnie Girona.
Hiszpański przystanek
Do Katalonii trafił w lipcu ubiegłego roku. Swojego premierowego gola strzelił w drugiej kolejce przeciwko Getafe na 3:0 (3:1). Na następne trafienie musiał czekać cztery mecze. Był zawodnikiem pierwszego składu, jednak nie błyszczał tak jak w Stanach. Wzrost poziomu rozgrywek oraz zmiana sposobu gry przeciwników, zmniejszyły liczbę szans. Ma drugie najmniejsze xG w całej karierze, licząc sezony, w których rozegrał więcej niż 1000 minut. W obecnych rozgrywkach współczynnik goli oczekiwanych, wynosi 9,4, natomiast najniższy z 2019 roku - 7,7. Wtedy w 30 spotkaniach zdobył 11 bramek, a teraz po 29 kolejkach ma ich tyle samo.
Tragedia na Camp Nou
10 kwietnia. 55. minuta meczu. Castellanos wychodzi sam na sam z Markiem-André ter Stegenem. Strzela. Piłka przelatuje obok słupka. Za kilka minut schodzi z boiska. W szatni zalewał się łzami. Na filmiku w mediach społecznościowych klubu widać, że siedzi z głową schowaną w dłoniach.
Hejterzy już się obudzili.
Według doniesień „Mundo Deportivo” piłkarz otrzymał niesamowitą liczbę hejterskich wiadomości na skrzynkę na Instagramie. Nie wytrzymał i już po kilku godzinach usunął swoje konto. Po kilku dniach założył nowe, ustawiając je jako prywatne.
Królewski wieczór
24-latek rywalizację z Realem Madryt zapamięta na całe życie. To najprawdopodobniej jego najlepszy mecz w życiu. Jak przypomniało Radio „Cadena Ser” 25 kwietnia 2013 roku, Realowi Madryt cztery gole wpakował inny napastnik, Robert Lewandowski. Argentyńczyk powtórzył coś niemożliwego.
Jak wyliczył MisterChip, dziennikarz „Onda Cero” i ESPN, Taty Castellanos jest szóstym piłkarzem w historii, który strzelił cztery gole Realowi Madryt w jednym meczu LaLigi. Ostatnim, mogącym pochwalić się podobnym wyczynem, jest Esteban Echevarria, zawodnik Realu Oviedo. Ustrzelił on cztery gole… 21 grudnia 1947 roku.
#OJOALDATO - Taty Castellanos es el SEXTO jugador que le hace 4 goles al Real Madrid en un mismo partido en TODA la historia de La Liga y el primero que lo logra desde el 21 de diciembre de 1947 (Esteban Echevarría con el Real Oviedo).
— MisterChip (Alexis) (@2010MisterChip) April 25, 2023
Po wczorajszych trafieniach nie było dzikiej radości, gwałtownych gestów czy spektakularnych cieszynek. Castellanos reagował, jakby działo się coś najzwyklejszego w świecie. Coś absolutnie codziennego. A dokonywał sztuki, którą wcześniej powtórzyło tylko pięciu piłkarzy.
Taty Castellanos skupił na sobie uwagę świata. Teraz musi zrobić kolejny krok ku wielkości.
Taty w rozmowie z kanałem „Jijantes FC” przyznał, że od zawsze był fanem Leo Messiego, więc mecz z Realem Madryt nabrał dla niego szczególnego znaczenia:
- Zawsze uwielbiałem oglądać jego spotkania. Nie wiem, czy widział wczorajszy mecz. Dla nas, Argentyńczyków, on jest bogiem, najlepszym piłkarzem na świecie. Przez niego płakałem podczas finału Mistrzostw Świata w Katarze.
Katalońskie media od razu podgrzały temat, publikując wiadomości o zainteresowaniu napastnikiem Girony ze strony Barcelony. Do tak bajkowego scenariusza jeszcze jednak sporo brakuje - na razie powinien on nacieszyć się swoją wielką chwilą.
JAKUB SKORUPKA